Название: Morawiecki i jego tajemnice
Автор: Tomasz Piątek
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Документальная литература
Серия: #ArbitrorFakty
isbn: 978-83-66095-13-7
isbn:
Pytam zatem o Szustkowskiego. Misiak reaguje zaskoczeniem: „Panie Tomaszu, myślałem, że pisze pan coś o panu Falencie”. Co z kolei zaskakuje mnie. Przecież jeszcze przed chwilą nie chciał pamiętać o Falencie. A teraz sam mi o nim przypomina… Czyżby z dwojga złego wolał rozmawiać o Marku Falencie niż o Robercie Szustkowskim? W dalszej części e-maila Misiak tłumaczy, że zna Szustkowskiego, oczywiście, ale widywał go tylko na imprezach organizowanych przez członków Polskiej Rady Biznesu.
Nie zgadza się to z informacjami, które cytowałem (o dobrej znajomości Misiaka z Szustkowskim, o wspólnych znajomych w Rosji, jak również o niedoszłej wyprawie obu panów do Rosji w kluczowych latach 2014–2015).
Wersji Misiaka przeczy też, jak się zdaje, pewna zagadkowa okoliczność.
W 2017 r. afera taśmowa znowu wróciła na pierwsze strony gazet za sprawą procesu Marka Falenty. Gdy media zaczęły nagłaśniać rozprawy i postanowienia sądu, mój informator w otoczeniu Roberta Szustkowskiego zaobserwował coś dziwnego w jego zachowaniach. Otóż Szustkowski zainteresował się wtedy pewnym członkiem rodziny Misiaka. Miał go zapraszać na spotkania, ciągnąć za język… Intensywność tych nagabywań sugerowała, że chodzi o coś więcej niż towarzyskie zainteresowanie. Nie mogę podać więcej szczegółów ze względu na ochronę tożsamości informatora, który obserwował zachowania Roberta Szustkowskiego. Informator nie wie, jakie konkretne przyczyny stały za tymi zachowaniami. Wie tylko, że Szustkowski interesował się wtedy Misiakiem i jego najbliższymi, prawdopodobnie w związku z Falentą.
Gdy Tomasz Misiak koresponduje ze mną, jest perfekcyjnie uprzejmy. Jego znajomi mówią jednak, że ma poważne problemy emocjonalne i zdrowotne co najmniej od czasów afery taśmowej.
– Gdy afera wybuchła, wyjechał do Londynu. Miał wówczas ostrzec kogoś z rodziny, że nie wie, czy w ogóle wróci do Polski. Zastanawiał się, czy nie wyjechać jeszcze dalej niż Wielka Brytania. Bał się przebywać w kraju, dopóki nie aresztowano Falenty. Jak wrócił, to jego przywiązanie do Marka Falenty nagle się skończyło. Widziałem, że biegał po wszystkich znajomych z opowieścią, jaki zły ten Falenta, jaki to był fałszywy przyjaciel. Mnie też to opowiadał – mówi jeden z informatorów.
Zatem brakujące ogniwo między dwójką Falenta–Szustkowski a ofiarami taśm stanowi, jak się wydaje, właśnie Tomasz Misiak. Misiak doskonale znał przywódców PO i ich sposób bycia. Wiedział, kto z nich ma ciekawe historie do opowiedzenia. Mógł też wiedzieć, kto z nich – i w jakich okolicznościach – rozluźni się na tyle, aby je opowiedzieć.
Co więcej, Misiak żywił urazę do liderów Platformy za to, że wyrzucili go z partii.
Jak to się stało? To kolejny burzliwy wątek w tej historii. Przebojowy przedsiębiorca Misiak próbował swoich sił również w polityce. W 2005 r. wystartował we Wrocławiu jako kandydat do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z ramienia Platformy Obywatelskiej – i wygrał. Cztery lata później, w marcu 2009 r. odszedł z PO i jej klubu parlamentarnego. Dlaczego? Wolał odejść sam niż zostać wyrzucony. Podjął taką decyzję po tym, jak ówczesny przywódca PO, Donald Tusk, zapowiedział złożenie wniosku o wykluczenie Misiaka zarówno z partii, jak i z klubu. O co poszło? W 2008 r. Tomasz Misiak przewodniczył senackiej komisji gospodarki narodowej, gdy przygotowywała ona ustawę dotyczącą przemysłu stoczniowego. Niedługo potem firma Work Service, ukochane dziecko Misiaka, podpisała z państwową Agencją Rozwoju Przemysłu umowę na doradztwo dla zwalnianych pracowników stoczni w Gdyni i Szczecinie. Firma dostała ten kontrakt bez przetargu92. Nazwano to wówczas „aferą stoczniową” – a media sugerowały, że Tomasz Misiak cechuje się biznesowo-polityczną nieprzejrzystością już od najwcześniejszych lat. „Gazeta Wyborcza” pisała, że Misiak założył firmę Work Service dzięki dobrym stosunkom z fundacją Oskar działającą przy Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, gdzie studiował. Następne sukcesy miał odnosić za sprawą przychylności wrocławskiego prezydenta Bogdana Zdrojewskiego93.
Podsumujmy: Misiak miał wiedzę niezbędną dla organizatorów operacji podsłuchowej w warszawskich restauracjach. Miał też motywację, żeby w tej operacji uczestniczyć. Istnieją więc powody, dla których nie można nie zadać następujących pytań:
● Czy to Tomasz Misiak pomógł Falencie i jego Rosjanom przewrócić Polskę do góry nogami?
● Czy bez niego ten sukces byłby możliwy?
Pytania o rolę Misiaka stawiano już wcześniej. W czerwcu 2014 r., zaraz po wybuchu skandalu z nagraniami, „Fakt” uczynił go nawet współtwórcą całej afery94, stawiając go ponad mafią sołncewską i Kremlem. Popularna gazeta pisała wtedy tak:
„Wbrew słowom premiera, w sprawie podsłuchów nie ma żadnych przestępców ze Wschodu, mafii węglowej czy rosyjskich służb […]. – To trio frustratów za tym stoi – tak człowiek, który jest blisko śledztwa, opowiada nam o teorii forsowanej przez ABW. I wymienia trzy nazwiska świetnie znane w biznesie i polityce: biznesmen Marek Falenta (39 l.), były senator PO Tomasz Misiak (45 l.) i prawnik Robert Oliwa (50 l.). Każdy z naszych rozmówców znających węglowego króla [Falentę – T.P.] przyznawał, że jego najbliższymi przyjaciółmi byli dawny senator PO Tomasz Misiak i mecenas Oliwa, mąż Grażyny Piotrowskiej-Oliwy (45 l.), byłej prezes PGNiG. Została odwołana, gdy ukryła przed rządem fakt podpisania z Gazpromem memorandum na budowę kolejnej nitki gazociągu jamalskiego.
[…] Dlaczego – zdaniem naszych informatorów – «trio frustratów» [Falenta, Misiak i Oliwa – T.P.] postanowiło ujawnić nagrania? Każdy podobno z innego powodu. Falenta – za zamach na spółkę węglową i ponoć rządowe naciski, by sprzedał Składy Węgla. […] Oliwa i jego żona długo byli parą wpływową – ich sąsiadem był minister skarbu Mikołaj Budzanowski (43 l.). Po nastaniu nowego ministra ich wpływy zaczęły się kurczyć. Oliwa stracił stanowiska w radach nadzorczych spółek skarbu państwa. Teraz jest nieuchwytny, a jego żona zaprzecza, że miała związek ze sprawą. Misiak – wyjątkowo zdenerwowany – przyznał w rozmowie z «Faktem», że Łukasza N. [kelnera uznanego przez sąd za odpowiedzialnego za podkładanie podsłuchów – T.P.] zna od kilku lat, ale tylko jako menedżera restauracji”95.
Odnotujmy, że krótko po tej publikacji Misiak doniósł na „Fakt” do prokuratury, zgłaszając artykuł jako pomówienie. Cóż, nie da się ukryć, że gazeta przesadziła, przypisując Misiakowi i Falencie aż tak wielką sprawczość (nie mówiąc już o małżeństwie Oliwów, którzy raczej odgrywali pomniejszą rolę). Z zebranych dowodów wynika, że inspiratorem i mocodawcą „grupy podsłuchowej” były kremlowskie służby i sołncewska mafia. Zacytowane wcześniej ustalenia Grzegorza Rzeczkowskiego z „Polityki” (jak również ustalenia Radosława Grucy z tego samego „Faktu” i moje) dowodzą, że Falenta uzależniony był od Rosji. Zarówno poprzez swoje biznesy węglowe, jak i kontakty z mafią sołncewską. Łączyły go z nią nie tylko powiązania Misiaka. Kolejnym, bardziej bezpośrednim ogniwem między Falentą a „Sołncewem” byłby przede wszystkim znany nam już Robert СКАЧАТЬ
92
93
M. Maciorowski,
94
95
Tamże.