Listy zza grobu. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 19

Название: Listy zza grobu

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Триллеры

Серия: Mroczna strona

isbn: 978-83-8075-726-4

isbn:

СКАЧАТЬ nigdy więcej nie stawi się w pracy, ale najwyraźniej postanowiono nie alarmować uczniów.

      Zaorski wodził wzrokiem za przejeżdżającymi samochodami, czekając na nieco wyróżniające się na ich tle volvo. Większości mieszkańców nie stać było na nic, co wyprodukowano w ostatniej dekadzie i co zbliżałoby się do segmentu premium. Pod szkołą stawały głównie stare toyoty, skody i volkswageny.

      W końcu Seweryn wypatrzył V60 pierwszej generacji. Nie robiło takiego wrażenia jak inne samochody tej marki, ale zwracało na siebie uwagę. Kiedy Burza wysadziła Dominika i ruszyła w kierunku Zaorskiego, ten szybko uniósł rękę.

      Była w mundurze, pewnie się spieszyła do komisariatu, a mimo to zatrzymała się obok Seweryna i opuściła szybę.

      – Wyspałeś się? – powitała go.

      Spojrzał w jej zmęczone, podkrążone oczy i odniósł wrażenie, jakby dopiero przed momentem pożegnali się na miejscu zdarzenia.

      – Niespecjalnie – odparł. – Ale ty chyba też nie.

      – Nie zmrużyłam oka. Cały czas miałam przed sobą…

      Urwała, doskonale wiedząc, że nie musi kończyć. Z pewnością kiedy zamykała powieki, widziała nie tylko matematyczkę, ale też Zaorskiego, który zachowywał się, jakby trafił na wyjątkowo korzystną promocję w supermarkecie. Być może powinien rozegrać to inaczej, ale musiał upewnić się, że to on będzie kontrolował rozwój sytuacji na miejscu zdarzenia.

      – Jasne – odparł. – A jak komendant? Nie wyrzucił cię z roboty?

      – Nie, ale oberwało mi się za włączanie cywila w czynności służbowe.

      – Włączyłaś lekarza. W dodatku takiego, który stwierdził zgon i wypełnił kartę informacyjną. To całkowicie zgodne ze sztuką. I z prawem.

      Seweryn spojrzał na nadjeżdżający samochód. Burzyńska odsunęła się, by nie miał problemów z przejechaniem.

      – Powiedziałaś mu o liczbach Catalana? – spytał.

      Zmierzyła go podejrzliwie wzrokiem, niepewna, czy w takiej sytuacji w ogóle powinna z nim o tym rozmawiać. Spodziewał się tego, ale przypuszczał, że ostatecznie uda mu się ominąć tę przeszkodę.

      – Nie – przyznała. – Uznałam, że najpierw powinniśmy ustalić przyczynę zgonu, a dopiero potem układać teorie spiskowe.

      – Słusznie. Chociaż przyczyna jest dość oczywista.

      – Tak?

      – Dwa, trzy ciosy twardym przedmiotem w głowę. Nic więcej. Żadnego znęcania się, zostawiania śladów, poprawiania czy upewniania się, że ofiara nie żyje. Wygląda to na dość przypadkowe zabójstwo.

      – A jednak nie było przypadkowe.

      – Skąd ta pewność?

      Kaja zmrużyła oczy, wyraźnie niechętna, by ciągnąć temat.

      – Bo bez powodu nikt się tam nie zapuszcza – oznajmiła. – Nauczycielka musiała umówić się tam z człowiekiem, który to zrobił.

      – Niewykluczone.

      – Poza tym…

      – Nie powinnaś ze mną o tym rozmawiać – dokończył za nią i uśmiechnął się.

      Zanim zdążyła choćby kiwnąć lekko głową, zbliżył się do niej.

      – Kłopot w tym, że będziesz musiała – dodał.

      – Co proszę?

      – Dostałem informacje z Krakowa – dorzucił szybko, by nie zdążyła zastanowić się nad tym, czy powinna ciągnąć tę rozmowę. – I wiem, co twój ojciec spakował w archiwum.

      Otworzyła usta, ale się nie odezwała. Zamarła w bezruchu, a jej ciekawość zdawała się toczyć walkę z ostrożnością. W końcu ta druga musiała ustąpić.

      – Więc? – spytała. – Co jest w tym pliku?

      – Tekst. Wystarczyło zmienić rozszerzenie. I może wpadłoby mi to do głowy, gdyby nie to całe wczorajsze zamieszanie.

      Zaorski przysiadł na masce i skrzyżował ręce na piersi.

      – Jaki tekst?

      – Sprawdź sama.

      – Nie rób sobie jaj, Seweryn. Mów.

      Policyjny mundur dodawał tym słowom kategoryczności, choć i bez tego Zaorski nie miałby zamiaru dłużej tego przeciągać. Miała prawo wiedzieć, jaką wiadomość zostawił jej ojciec.

      – W międzymorzu, dziewiątym. Piętnastym jest heliotrop.

      Kaja zmrużyła oczy, a dochodzące z oddali wesołe dziecięce głosy zdawały się kłócić z atmosferą, jaka zapanowała.

      – To wszystko? – spytała Burza.

      – Tak.

      – Ale co to znaczy?

      – Przypuszczałem, że ty mi powiesz – odparł. – Nic ci to nie mówi?

      – Nic a nic. Ale z jakiegoś powodu nie brzmi dobrze.

      Zgodził się, kiwając głową.

      – Sprawdziłem przy śniadaniu, czym jest ten heliotrop. To…

      – Fioletowe kwiaty – dokończyła za niego Burzyńska. – Wiem.

      – Mieliście takie w ogrodzie czy na tarasie?

      Przez chwilę się zastanawiała.

      – Nie – odparła w końcu. – A nawet jeśli, to nie rozumiem, co miałyby oznaczać. Co to niby za dziewiąte międzymorze?

      Seweryn pokręcił głową i pochylił się jeszcze bardziej.

      – Po „międzymorzu” jest przecinek – wyjaśnił. – Wygląda na to, że „dziewiątym” odnosi się do czegoś innego.

      – Do czego?

      Wzruszył ramionami.

      – Czegoś, czego piętnastym jest heliotrop.

      Brzmiało to jak mamrotanie szaleńca, a Zaorski właściwie powoli zaczynał czuć się tak, że mógłby pretendować do tego miana. Kaja odgięła głowę i przez moment wodziła wzrokiem po niebie. W końcu skierowała wzrok na Seweryna.

      – Masz teraz trochę czasu? – zapytała.

      – Aż nadto.

      – Nie miałeś przypadkiem dzisiaj СКАЧАТЬ