Niebezpieczna gra. Emilia Wituszyńska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niebezpieczna gra - Emilia Wituszyńska страница 11

Название: Niebezpieczna gra

Автор: Emilia Wituszyńska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-66338-25-8

isbn:

СКАЧАТЬ Weroniko. – Dłoń czarnowłosej dziewczyny wystrzeliła w jej kierunku, na co Wera uścisnęła ją i zdjęła nakrycie głowy wraz z okularami. Kiedy kobieta zobaczyła ją bez przebrania, lekko uniosła brwi, ale nic nie komentując, zaprosiła ją do fotela. Weronika wyłapała tylko jej zaskoczone spojrzenie, gdy patrzyła na aktora z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przemek obiecał, że nie zniknie Weronice z oczu, więc usiadł spokojnie na sofie i sięgnął po swój telefon.

      – To co będziemy robić? – zapytała fryzjerka, mocząc głowę dziewczyny. Ta jednak nie miała szansy odpowiedzieć, bo jej pseudochłopak zrobił to za nią.

      – Nastko, zrób tak, aby wszyscy, gdy ją zobaczą, wiedzieli, że wyszła od ciebie. – Ucałował kciuk i wskazujący palec, a następnie mrugnął wesoło do dziewczyny. Wciąż miał zachrypnięty głos, mimo że od porannego kaca minęło już trochę czasu. Wyglądało więc na to, że on tak po prostu ma. Zmroziła go wzrokiem w lustrze, gdy dostrzegła, że na nią patrzy.

      – A Arleta przyjdzie? – zapytał nagle.

      – Przyjdzie.

      – To dobrze. – Skinął głową i zawiesił spojrzenie na lustrzanym odbiciu Weroniki. – Nic się nie bój, cukiereczku, jesteś w dobrych rękach.

      – To jak się poznaliście? – zapytała nagle Anastazja, a ich spanikowane spojrzenia wskazywały, że tego nie uzgodnili.

      – No wiesz, to był jeden z tych moich szalonych wypadów do centrum. Mój cukiereczek uratował moją twarz przed zderzeniem z betonem.

      Boże, czy to, co on mówi, jest w ogóle prawdopodobne? Weronika przysłuchiwała się głupotom, które wypowiadał Przemek, i dziwiła się coraz bardziej. Na początku spotykali się tak o, jak znajomi na kawę, ale jego powaliło jej wyjątkowe poczucie humoru – rzeczywiście była zajebiście zabawna – ona zaś, rzecz jasna, nie mogła uwierzyć w to, że przyjaźni się ze znanym aktorem. Tak, istotnie dotąd nie mogła uwierzyć, że go poznała. Szał macicy.

      Spojrzała na chłopaka w lustrze, a on zabawnie poruszał brwiami. Gdyby mogła, to złapałaby się za głowę, ale niestety fruwające wokół niej nożyczki jej to uniemożliwiły.

      – Nic się nie martw, cukiereczku, będziesz wyglądała pięknie. – Kiedy usłyszała jego przesłodzony głos, miała ochotę poprosić o kosz na wymioty.

      – Proszę, nie skracaj ich za bardzo – zwróciła się do fryzjerki, która pokiwała głową.

      – Masz piękne i długie włosy, trochę zaniedbane, ale szkoda byłoby je ścinać, tak że nic się nie martw. Już kończę, zaraz będziemy nakładać farbę.

      Fryzjerka zniknęła na zapleczu, a Weronika zobaczyła w lustrze, że Przemek się do niej zbliża. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego zgodziła się na fryzjera. Normalnie stoczyłaby o to z aktorem niezły bój, ale mężczyzna się nie mylił. Jeżeli miała się z nim pokazywać publicznie, musiała jakoś się prezentować. Zresztą chciała po prostu ładnie wyglądać. W życiu nie przyznałaby się do tego głośno, ale wyglądała naprawdę kiepsko, odkąd zmarł Michał. Wiedziała, że gdyby żył, toby ją zjechał za to, co ze sobą zrobiła. Zawsze sprowadzał ją na ziemię.

      Weronika nie zauważyła, kiedy ręce aktora wsparły się za jej fotelem.

      – Jak ci się podoba nasza historia?

      – Fantastyczna jak ty – powiedziała głosem ociekającym sarkazmem, na co Przemek się roześmiał. Drzwi od lokalu otworzyły się, a do środka dziarskim krokiem wmaszerowała niska, krótko ścięta blondynka ze słuchawkami w uszach. Kiedy zobaczyła aktora, okręciła się na pięcie i przybiła mu piątkę, drugą ręką wyciągając słuchawki z uszu jednym pociągnięciem.

      – Cześć, Rej, to moja klientka? – Spojrzała na Weronikę z uśmiechem. – Nie mam za wiele czasu, skarbie, więc gdy tylko Nastka nałoży farbę, wezmę się do pracy. Nie masz nic przeciwko, prawda? – Ku zdziwieniu brunetki kosmetyczka zwróciła się bezpośrednio do niej, kompletnie ignorując faceta stojącego tuż obok. Z miejsca ją polubiła.

      – Jasne, nie mam nic przeciwko i dziękuję, że przyszłaś w niedzielę. – Blondynka roześmiała się i spojrzała na Przemka, który mordował ją wzrokiem i wyraźnie próbował zatrzymać jej gadulstwo, jednak ona zupełnie to olała. – Jakbyś usłyszała, ile mi zapłacił, też byś przyszła. – Mrugnęła do niej i zniknęła na zapleczu. Rej patrzył na Werę ze zmieszaną miną.

      – Ile jej zapłaciłeś? – zapytała szeptem.

      – W ogóle nie zawracaj sobie nią głowy. Wcale nie tak dużo. – Odsunął się od niej na kilka kroków.

      – Co to znaczy „nie tak dużo”? Później będę cię spłacać jak kredyt hipoteczny czy wystarczy, że kupię ci loda? – zapytała, okręcając się na krześle.

      – Loda? – Uśmiechnął się do niej szeroko, z blaskiem w bursztynowych oczach, a ona zrozumiała, że pomyślał zupełnie o czymś innym. – Może być lód – dodał, oblizując się z uśmiechem.

      – Zamknij się, dobra? – Jej twarz pokryła się purpurą. – Oddam ci wszystko.

      – Uznaj to za swoje wynagrodzenie za moją ochronę – mówił szeptem, by pozostałe kobiety go nie usłyszały.

      – Dostaję za to pensję.

      – Patrząc na twoje auto, to nie za wiele. – Kątem oka dostrzegł, że z zaplecza wychodzi Anastazja. Niespodziewanie pocałował Werę w nos i odsunął się szybko z uśmiechem. Ktoś obserwujący zdarzenie z boku naprawdę mógł ich wziąć za parę zakochanych, tym bardziej że Weronika wpatrywała się w niego, dopóki nie zajął miejsca na kanapie. Później zamknęła oczy i pozwoliła dziewczynom kontynuować pracę. Cały czas zerkała jednak na Przemysława i z uwagą obserwowała chodnik za szybą, by mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Rzeczywiście mogli wyglądać jak para.

* * *

      Arleta uporała się z nakładaniem lekkiego makijażu na twarz Weroniki. Podczas malowania cały czas dawała jej wskazówki, jak to robić. Jej włosy, dotąd ciemnobrązowe, zostały rozjaśnione delikatnymi, ciepłymi refleksami. Anastazja je tylko wysuszyła, bo teraz, kiedy włosy zostały odżywione, nabrały naturalnego skrętu. Weronika spoglądała w lustro, ale Przemek od dłuższej chwili nie zwracał na nią uwagi. Cały czas stukał coś na telefonie i głupkowato się uśmiechał. Kiedy dziewczyny z nią skończyły, z ulgą wstała z krzesła, od którego spocił jej się tyłek.

      – Gotowa! – oznajmiła Arleta, a Przemysław skończył coś pisać i dopiero po chwili uniósł głowę. Kiedy spojrzał na brunetkę stojącą przed nim, oniemiał, a jego oczy się rozszerzyły. Gdyby nie figura dziewczyny i jej ubiór, pomyślałby, że to ktoś zupełnie inny. Z uznaniem uśmiechnął się do niej, przekrzywiając głowę.

      – Cukiereczku, wyglądasz nieziemsko. – Podszedł do Weroniki i uśmiechnął się, chwytając ją za dłoń. Jezu Chryste! Policjantka prawie zemdlała. Oczywiście nie przez jego sztuczny komplement, ale przez to, że znów musiała trzymać jego ciepłą dłoń. Zabije cię, СКАЧАТЬ