Paragraf 22. Joseph Heller
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Paragraf 22 - Joseph Heller страница 29

Название: Paragraf 22

Автор: Joseph Heller

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмор: прочее

Серия:

isbn: 978-83-8125-631-5

isbn:

СКАЧАТЬ i nie pożądał osła bliźniego swego. Co więcej, kochał wręcz bliźniego swego i nigdy nie mówił fałszywego świadectwa przeciwko niemu. Przełożeni Majora Majora nie lubili go za ten skrajny nonkonformizm.

      Ponieważ nie miał nic lepszego do roboty, uczył się dobrze. Na uniwersytecie stanowym tak się przejmował studiami, że homoseksualiści podejrzewali go o komunizm, a komuniści o homoseksualizm. Wybrał sobie specjalizację z historii Anglii, co okazało się błędem.

      – Historia Anglii! – ryknął z oburzeniem srebrnogrzywy senator z jego stanu. – A dlaczego nie historia Ameryki? Historia Ameryki nie ustępuje żadnej innej historii na świecie!

      Major Major przepisał się natychmiast na literaturę amerykańską, ale w tym czasie figurował już w kartotekach FBI. Na samotnej farmie, która była domem rodzinnym Majora Majora, mieszkało sześć osób i terier szkocki. Pięcioro z nich wraz z terierem szkockim było, jak się okazało, agentami FBI. Wkrótce mieli tyle materiału obciążającego Majora Majora, że mogli z nim zrobić, co chcieli. Nie przyszło im jednak do głowy nic lepszego, jak wcielić go do wojska jako szeregowca i po czterech dniach mianować majorem, przez co kongresmani, którzy nie mieli akurat nad czym się zastanawiać, chodzili tam i z powrotem po ulicach Waszyngtonu, mrucząc: „Kto zrobił Majora Majora majorem? Kto zrobił Majora Majora majorem?”

      W rzeczywistości awansował go komputer, który pod względem poczucia humoru dorównywał prawie ojcu Majora Majora. Kiedy wybuchła wojna, Major Major nadal był uległy i potulny. Powiedzieli mu, że ma iść do wojska, to poszedł. Powiedzieli mu, żeby złożył podanie do oficerskiej szkoły lotniczej, to złożył i zaraz następnej nocy znalazł się o trzeciej nad ranem boso w lodowatym błocie, przed obliczem marsowego sierżanta z Południowego Zachodu, który oznajmił, że potrafi zgnoić każdego ze swoich podkomendnych, i szykował się, żeby im to udowodnić. Rekrutów z jego eskadry zaledwie przed kilkoma minutami kaprale wyrwali brutalnie ze snu i kazali im ustawić się przed kancelarią. Los nadal nie oszczędzał majora Majora. Stanęli na zbiórce w cywilnych ubraniach, w jakich przed trzema dniami zgłosili się do wojska. Ci, którzy zatrzymali się, wkładając buty i skarpetki, zostali odesłani do swoich zimnych, wilgotnych, ciemnych namiotów, żeby je zdjąć, i teraz wszyscy stali boso w błocie przed sierżantem, który toczył po ich twarzach kamiennym wzrokiem i twierdził, że może zgnoić każdego z nich. Nikt nie miał ochoty wdawać się z nim w dyskusję.

      Następnego dnia niespodziewany awans Majora Majora do stopnia majora pogrążył wojowniczego sierżanta w bezdennej rozpaczy, gdyż nie mógł się już teraz chwalić, że może zgnoić każdego. Przez wiele godzin rozmyślał ponuro w swoim namiocie niczym biblijny Saul, nie wpuszczając nikogo, podczas gdy doborowa gwardia jego kaprali stała zbita z tropu na straży. O trzeciej nad ranem znalazł wyjście z sytuacji i major Major oraz pozostali rekruci zostali znowu brutalnie wyrwani ze snu i ustawieni boso w mglistym blasku przedświtu na wprost kancelarii, gdzie dziarsko wsparty pod boki sierżant czekał, już nie mogąc się doczekać, kiedy będzie mógł do nich przemówić.

      – Ja i major Major – oświadczył tym samym twardym, ostrym głosem, jakim przemawiał do nich poprzedniej nocy – możemy zgnoić każdego z was.

      Oficerowie bazy zajęli się problemem majora Majora nieco później tego samego dnia. Jak mieli się ustosunkować do takiego majora jak Major Major? Poniżyć go to znaczyło poniżyć wszystkich oficerów równych i niższych stopniem. Z drugiej strony traktowanie go z należnymi honorami było nie do pomyślenia. Na szczęście major Major złożył podanie o przyjęcie do oficerskiej szkoły lotniczej. Rozkaz przeniesienia wpłynął do kancelarii późnym popołudniem, a już o trzeciej nad ranem major Major został znów brutalnie obudzony, po czym sierżant, życząc mu szczęśliwej drogi, wsadził go do samolotu odlatującego na zachód.

      Porucznik Scheisskopf zbladł jak prześcieradło, kiedy major Major zameldował się u niego w Kalifornii boso z błotem zaschniętym między palcami. Major Major był pewien, że obudzono go brutalnie znowu po to, żeby go potrzymać boso na błocie, zostawił więc buty i skarpetki w namiocie. Cywilne ubranie, w którym stanął przed porucznikiem Scheisskopfem, było brudne i wymięte. Porucznik Scheisskopf, którego nie otaczała jeszcze sława specjalisty od defilad, poczuł gwałtowny dreszcz na myśl o majorze Majorze defilującym w najbliższą niedzielę na bosaka w jego eskadrze…

      – Niech się pan natychmiast zgłosi do szpitala – wymamrotał, kiedy odzyskał mowę – i powie, że jest pan chory. Proszę tam pozostać, dopóki nie wydadzą panu pieniędzy i nie będzie pan mógł kupić jakiegoś munduru. I jakichś butów. Koniecznie niech pan kupi buty.

      – Tak jest, panie poruczniku.

      – Nie musi pan zwracać się do mnie w ten sposób, panie majorze – zauważył porucznik Scheisskopf. – Jest pan starszy stopniem.

      – Tak jest, panie poruczniku. Może i jestem starszy stopniem od pana porucznika, ale pan porucznik jest moim przełożonym.

      – Tak jest, panie majorze, to prawda – zgodził się porucznik Scheisskopf. – Pan major jest starszy stopniem, ale ja jestem przełożonym pana majora. Niech więc pan wykonuje moje polecenia, jeśli chce pan uniknąć nieprzyjemności, panie majorze. Niech się pan zgłosi do szpitala i powie, że jest pan chory. Proszę tam pozostać, dopóki nie wydadzą panu pieniędzy i nie będzie pan mógł kupić jakiegoś munduru.

      – Tak jest, panie poruczniku.

      – I jakichś butów, panie majorze. Niech pan przede wszystkim kupi jakieś buty.

      – Tak jest, panie poruczniku. Kupię, panie poruczniku.

      – Dziękuję, panie majorze.

      Życie w szkole oficerskiej nie było dla majora Majora łaskawsze niż dotychczas. Ktokolwiek znalazł się w jego towarzystwie, pragnął, aby major Major wybrał sobie inne towarzystwo. Wykładowcy faworyzowali go na każdym kroku, aby go czym prędzej przepchnąć dalej i nie mieć z nim więcej do czynienia. W ten sposób major Major błyskawicznie zdobył skrzydełka pilota i znalazł się na froncie, gdzie nagle wszystko zaczęło się zmieniać na lepsze. Przez całe życie major Major marzył tylko o jednym – żeby być dopuszczonym do towarzystwa – i na Pianosie wreszcie to osiągnął. Nie na długo. Stopnie miały niewielkie znaczenie dla żołnierzy frontowych i stosunki między oficerami a szeregowcami były swobodne i koleżeńskie. Żołnierze, których nawet nie znał z nazwiska, mówili mu „Cześć” i umawiali się z nim na pływanie albo na koszykówkę. Najbardziej lubił godziny spędzane na całodziennych meczach koszykówki, w których nikomu nie zależało na zwycięstwie. Nigdy nie liczono punktów i liczba grających wahała się od jednego do trzydziestu pięciu. Major Major nigdy przedtem nie grał w koszykówkę ani w żadne inne gry, ale jego wzrost i bezgraniczny entuzjazm rekompensowały wrodzoną niezdarność i brak umiejętności. Tam, na nierównym boisku, wśród oficerów i szeregowców, którzy byli prawie jego przyjaciółmi, major Major znalazł prawdziwe szczęście. Ponieważ nie było zwycięzców, nie było też pokonanych i major Major cieszył się każdą spędzoną w podskokach chwilą aż do dnia, kiedy pułkownik Cathcart zjawił się w swoim ryczącym jeepie po śmierci majora Dulutha i uniemożliwił mu na zawsze czerpanie radości z gry w koszykówkę.

      – Jesteście od dzisiaj dowódcą eskadry! – krzyknął do niego szorstko pułkownik Cathcart poprzez wykop kolejowy. – Ale nie wyobrażajcie sobie, że to ma jakieś znaczenie, bo tak nie jest. Znaczy to tylko tyle, że jesteście teraz СКАЧАТЬ