Nieśmiertelni. Vincent V. Severski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nieśmiertelni - Vincent V. Severski страница 43

Название: Nieśmiertelni

Автор: Vincent V. Severski

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежные детективы

Серия: Czarna Seria

isbn: 9788382520903

isbn:

СКАЧАТЬ było najstarsze drzewo w sadzie, czereśnia ptasia. Zasadził ją mój ojciec, kiedy się urodziłem, i nazwał Lubow. Była wysoka na ponad dwadzieścia metrów. Tu każde drzewo ma swoje imię. Ta tutaj – wskazał głową – to Nina, ta tam to Wiera, a ta to Olga. W ubiegłym roku miała wyjątkowo bogaty kwiatostan i wyżywiła pół pasieki Trofimowa, więc obrodziła potem jak jeszcze nigdy dotąd. Owoc był słodki, miękki, karminowy i tak nabrzmiały od soku, że gałęzie do samej ziemi dostawały i zleciało się do niej całe okoliczne ptactwo. W lipcu ubiegłego roku siedziałem na tej ławce, tak jak teraz, i czytałem książkę, gdy… – Przerwał i rozejrzał się wokół, a Popowskiemu się wydawało, że się rozmyślił i nie ma chęci opowiadać dalej tej historii, lecz ku jego zaskoczeniu generał odezwał się ponownie, wyraźnie poruszony. – Usłyszałem najpierw cichy chrzęst, po kilku sekundach znów, trochę głośniejszy, bardziej ostry… podniosłem wzrok i zobaczyłem, że Lubow drży. To był niezwykły widok, nie rozumiałem, co się dzieje, bo inne drzewa stały spokojnie, a Lubow wyraźnie drżała, jej liście, owoce… nawet ptaki uniosły się w powietrze. Nie zdążyłem odłożyć książki, zdumiony tym, co widzę, gdy doszedł do mnie znów ten sam ostry dźwięk, nawet jakby jeszcze ostrzejszy, prawie krzyk, i poczułem, że coś ugodziło mnie w pierś. Poczułem ból i w tym samym momencie Lubow się zachwiała, przechyliła na bok i w zupełnej ciszy, delikatnie położyła się na ziemi.

      Lebiedź zamilkł, a Popowski wstrzymał oddech, bo generał opowiedział historię takim głosem, jakby całe życie grał w MChacie, a nie zajmował się szpiegostwem. Zaraz jednak zdał sobie sprawę, że oficer wywiadu, po czterdziestu pięciu latach w swojej profesji, potrafi zagrać wszystko. Nie tylko śmierć drzewa, ale nawet własną.

      – Widziałeś kiedyś, jak umiera drzewo? – zapytał cicho Lebiedź. – Jak umiera ze starości, nie gdy zostaje ścięte, powalone wichurą… ale właśnie kiedy umiera… i to umiera na twoich oczach, gdy jesteś tego świadkiem. Wydawałoby się, że to tylko drzewo, a przecież też umiera. Czujesz ból? A może tylko jest ci przykro.

      – Niezwykłe. – Michaił nie mógł się zdobyć na nic więcej. – Doprawdy niezwykła historia. Lubow… ze starości… czy była chora?

      Lebiedź spojrzał na Popowskiego i uśmiechnął się. Położył mu rękę na kolanie. W powietrzu zawisła cisza, lecz po chwili przerwał ją ich gromki śmiech, a generał klepnął Michaiła w kolano tak mocno, że mimo kalesonów aż go zapiekło.

      – Krugłow jednak zwyciężył… Misza. – Generał zaczął mówić wstrząsany jeszcze resztkami śmiechu. – Dopiął swego i za miesiąc, dwa obejmie stanowisko i wprowadzi się do wymarzonego gabinetu w Jasieniewie, na dziewiątym piętrze.

      Popowski zamarł. Czyżby się przesłyszał? Po chwili pomyślał, że generał żartuje. Bo chyba nie zwariował?

      – Nie rozumiem, towarzyszu generale… Co Krugłow?

      – No to wlej. – Lebiedź podstawił szklankę. – To proste. Odkąd Gribow został ministrem spraw zagranicznych, frakcja Pietryckiego uzyskała przewagę w Biurze Politycznym i teraz wszyscy muszą się im podporządkować… trzeba nawet powiedzieć, że chcą się podporządkować. Stało się to modne i praktyczne. Pietrycki twardo stoi przy Władimirze Władimirowiczu i prezydent to docenia. Dobrze wiesz, co to znaczy.

      – Ale dlaczego Krugłow? Nie rozumiem. – Popowski był wyraźnie poruszony.

      – Krugłow poszedł na współpracę z GRU…

      – To znaczy?

      – Generał Fiedia Łopatin poparł kandydaturę Krugłowa na szefa SWZ w zamian za to, że ten nie będzie wychodził z gabinetu i zostawi pole wywiadowi wojskowemu. Łopatin ma swoje interesy, ale musi się liczyć z nami, a nie zawsze jest nam po drodze.

      – No wiem, towarzyszu generale, ale dlaczego ten bałwan Krugłow?

      – Sam sobie odpowiedziałeś. – Lebiedź stuknął swoją szklanką o szklankę Michaiła i wypił. – Nie będziesz miał łatwo, Misza… oj, nie… Nie masz ty w nim przyjaciela.

      – Zdaję sobie sprawę, towarzyszu generale. – Teraz wypił Popowski. – Świński ryj na czele rosyjskiego wywiadu. – Zaczerpnął głęboko powietrza i z niedowierzaniem pokręcił głową. – Odchodzę! – oznajmił. – Pies go jebał! Odchodzę!

      – Wolałem, żebyś się o tym dowiedział wcześniej ode mnie. Byłem pewny, że tak zareagujesz. To oczywiste, bo masz zdrowy instynkt wywiadowcy i tak czy inaczej podjąłbyś taką decyzję. Jesteś jednym z moich najlepszych oficerów, więc… Ale chciałem z tobą porozmawiać też o czymś innym…

      – Krugłow i tak by mnie zwolnił albo przeniósł do hotelu – odezwał się Popowski, jakby nie dosłyszał ostatniego zdania. – Odchodzę!

      – Oczywiście, że by cię zwolnił, i to w pierwszej kolejności. Co więcej, rozgniecie cię jak muchę. Nie dlatego, że jesteś jego zaprzeczeniem, ale dlatego, że łączy cię ze mną. Pamięta, że jesteś synem Wiktora, i na tym kończy się uzasadnienie twojego wyroku. Wiem, że Pietrycki opracował reformę naszej służby, którą mają rozpocząć po moim odejściu, a to oznacza czystkę. Reformę robić ma już Krugłow przy wsparciu ludzi Łopatina. Czyli GRU zabierze od nas to, co najsmaczniejsze. Po Saszy Lebiedziu nienaruszone ma zostać tylko archiwum, mówią.

      – To wygląda jak pucz.

      – Wygląda, ale to nie jest pucz, Misza…

      – To skąd ta nagła zmiana konstelacji? Dlaczego prezydent…

      – Lubow.

      – Co Lubow? – zdziwił się Michaił.

      – Jestem jak ta czereśnia. He, he… – Generał uśmiechnął się niewyraźnie. – Mam raka trzustki. Trzymałem to w tajemnicy przed wszystkimi, przed prezydentem też, ale ostatnie rokowania nie są dobre i musiałem podjąć decyzję. Nie mogę już tego ukrywać.

      Popowski nawet nie spojrzał na generała, bo jakoś dziwnie ta wiadomość wcale go nie zaskoczyła. Poczuł żal, ale nic więcej. Może dlatego, że przez długie miesiące cierpiał ze swoim ojcem i pamiętał, jaką poczuł ulgę, gdy ten zmarł. Generał Lebiedź miał córkę i Popowski wiedział, że z nim będzie tak samo.

      – Rozumiem – skwitował krótko.

      – Przeszedłeś to ze swoim ojcem. Wiem. – Generał przerwał na moment i zaraz dodał: – Kiedy w Biurze Politycznym się dowiedzieli, że zwalnia się zielony fotel, rozpoczęła się walka i układ ruszył. Dlatego to nie jest pucz, nikt mnie nie wysadził, ale skutki mojego odejścia będą tak czy inaczej jak wybuch wodorowy, bolesny dla służby… i mogą być też takie dla Rosji.

      – Dla kraju? – Popowski zrozumiał teraz, dlaczego generał zaprosił go do daczy w niedzielę i dlaczego siedzą teraz na zaśnieżonej ławce w zmrożonym czereśniowym sadzie. – O czym jeszcze mieliśmy porozmawiać? Jestem do dyspozycji, towarzyszu generale.

      – Nim odejdę, spróbujemy ukręcić puczystom, jak mówisz, łeb. Mam plan pewnego przedsięwzięcia, które może nam się uda i wygramy, może nam się uda i nie wygramy, a może nam się nie uda i polegniemy… wy polegniecie, bo ja… i tak…

      – Towarzyszu generale, jeśli polegniemy, СКАЧАТЬ