Nieśmiertelni. Vincent V. Severski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nieśmiertelni - Vincent V. Severski страница 10

Название: Nieśmiertelni

Автор: Vincent V. Severski

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежные детективы

Серия: Czarna Seria

isbn: 9788382520903

isbn:

СКАЧАТЬ kurwa! – wyrwało się Magdzie, ale wszyscy pomyśleli to samo i zaległa cisza.

      – Niemożliwe! – zaczął Konrad. – Skąd wzięliby tyle wzbogaconego uranu, przecież nie z Natanz. Niemożliwe, George! – zakończył uderzeniem dłoni w stół.

      – Podaj mi ten dokument, Guy… – Gordon sięgnął po kartkę leżącą przed Petersonem, założył okulary i przez chwilę czytał, po czym zdjął je, położył równo przed sobą i spojrzał na Konrada. – Przekaz od generała Sawaha to jedno i przy odrobinie niefrasobliwości moglibyśmy potraktować go jako dezinformację. MOIS i służby Strażników Rewolucji mają wyjątkowo zdolnych oficerów wywiadu i prawie trzy tysiące lat doświadczenia, nauki i tradycji. Hm… – Gordon uśmiechnął się tajemniczo. – Persowie… Ale wyciek od Sawaha plus coś jeszcze i mamy dzisiejszy problem, z którym przyjechałem. Pamiętasz tę informację, którą uzyskaliśmy w ramach „Merkurego” od Travisa i Vegi w ubiegłym miesiącu? – zwrócił się do Konrada. – O zamówieniach wzmocnionych profili betonowych na Ukrainie i w Chinach do budowy metra teherańskiego…

      – Nie bardzo… było tego sporo… Aaaa… czekaj! Te informacje z firmy Ghuzbeh, podwykonawcy Teheran Metro Company? Pamiętam, ale to stare zamówienia… z dwa tysiące piątego roku bodaj – wtrącił natychmiast Konrad, lecz już się domyślał, do czego Gordon zmierza. – Więc?

      – To, o czym powiem, wie tylko MI6 i… teraz Agencja Wywiadu, ale wkrótce trzeba będzie poinformować o tym wszystkich sojuszników w NATO. Przy odrobinie wyobraźni i swobodnej ocenie dowodów informacja o profilach ze specjalnie utwardzanej stali może być najważniejsza od czasu pierwszej próby jądrowej ZSRR. Wygląda na żart, jednak nim nie jest. To informacja przełomowa i jeśli się potwierdzi, świat już nie będzie taki sam. – Gordon oparł się na przedramionach i wychylił głęboko do przodu. Jego podłużna, trochę końska głowa wysunęła się z cienia, jakby reżyser chciał powiedzieć: patrzcie, oto bohater dramatu, słuchajcie go teraz uważnie.

      – Ach… to przypadek! – odezwał się szef. – Mamy takich niespodzianek pewnie więcej w szafach. Trzeba tylko poszukać – dodał z mieszaniną ironii i skrytego zawstydzenia, bo długo sprzeciwiał się projektowi „Merkury”, a szczególnie wysłaniu do Iranu Travisa i Krupy, uznając jednego za niezrównoważonego psychicznie, drugiego za groteskowego Białorusina, a obu razem za nieszczęście i zagrożenie dla Polski.

      W gruncie rzeczy miał trochę racji, bo faktycznie było to mocno ryzykowne przedsięwzięcie, a szef starał się bardzo gorliwie realizować intencje premiera i nie stwarzać krajowi niepotrzebnych problemów. Dla dobra premiera i swojego własnego, jak uważał.

      – Travis i Vega spisali się wyśmienicie. – Gordon zignorował generała. – To wybitni oficerowie i to oni pierwsi zaznaczyli w materiałach z firmy Ghuzbeh, że liczba zamówionych i dostarczonych profili jest mocno zastanawiająca. Wskazali nam kierunek i dzięki ich profesjonalizmowi i wrażliwości wiedzieliśmy, gdzie szukać, a to najważniejsze, bo „pod latarnią najciemniej” – dorzucił po polsku. – Panie generale! – zwrócił się do szefa. – Panie generale! Myślę, że powinniśmy im podziękować w imieniu obu naszych służb, a wkrótce pewnie całej naszej społeczności, choć odkrycie samo w sobie jest smutne. – Gordon zawsze trzymał klasę i wiedział, co i kiedy powiedzieć, ale tym razem miał szczególny interes, by dwukrotnie użyć ulubionego zwrotu szefa „panie generale”. – Mieliśmy również informacje z innego źródła, które monitorowało budowę schronów pod Teheranem przy okazji prac nad nową linią metra numer siedem. Okazało się po szczegółowych obliczeniach, że budowa schronów i samego metra nie mogła pochłonąć więcej niż połowę dostarczonych elementów. Przypominam, że były to specjalne profile do konstrukcji podziemnych, odporne na wstrząsy tektoniczne. Na Ukrainie uzyskaliśmy szczegółowe dane techniczne tych profili. Nasi specjaliści wyliczyli, że można byłoby z nich zbudować tunel o długości około trzech kilometrów. Taka boczna linia miała być projektowana, ale w dwa tysiące piątym roku znikła z planów metra, chociaż prace w linii głównej są prowadzone. W takim tunelu można ustawić trzy tysiące wirówek. Od końcowej stacji tej linii do podnóża gór są tylko dwa kilometry. Dzielnica nazywa się Kan, a stacja Szahran.

      – Rzeczywiście. – Konrad pokiwał głową, a szef poszedł za jego przykładem. Magda siedziała nieporuszona. – I łatwo ukryć zasilanie – dodał.

      – Co więcej! Na budowie linii numer siedem pracuje bardzo nowoczesna maszyna TBM. Czyli Irańczycy byliby w stanie wybudować oddzielny tunel znacznie szybciej i zatrudniając mniej ludzi… ergo utrzymując to przedsięwzięcie w tajemnicy – ciągnął Gordon. – Gdyby tunel został wykopany odpowiednio głęboko, to nasze pomiary drgań ziemi spowodowanych przez trzy tysiące nowoczesnych wirówek IR-3mn nic by nie dały, bo naturalne zakłócenia tła w Teheranie są tak wysokie, że sejsmosomy nic by nie wykazały. Obserwacja satelitarna w gęsto zabudowanym mieście z ciągłym smogiem też na niewiele się zda. Dochodzi do tego dobra obrona przeciwlotnicza na wypadek niespodziewanego ataku i element psychologiczny…

      – Obawy przed bombardowaniem w gęsto zaludnionym i ściśle zabudowanym mieście – dopowiedziała Magda.

      – Genialnie proste! – włączył się szef. – Czy to możliwe?

      – To wcale nie jest nowy pomysł – odezwał się Konrad. – Koncepcję mogli podsunąć Irańczykom Koreańczycy albo ją po prostu skopiowali. Pod Pjongjangiem sporo jest takich instalacji. Ile tuneli wykopali pod granicą z Południem? Zresztą Koreańczykom pomysł sprzedali kiedyś Rosjanie.

      – Tak… tak, wiemy i o tym… – Gordon nie dokończył, bo szef rzucił kolejne pytanie.

      – A jak z wstrząsami sejsmicznymi w Teheranie?

      – To miasto ciągle drży, a Irańczycy już dawno opanowali technologię budowy instalacji podziemnych. Chociażby metro… przecież działa bez zakłóceń – wyjaśnił jakby na odczepnego, bo szef wywiadu powinien takie rzeczy wiedzieć, i dodał: – Irańska Organizacja Dziedzictwa Narodowego od dawna twierdzi, że wibracje, jakie powoduje metro, niszczą zabytki w Teheranie.

      – No dobrze, George! – Konrad uniósł lekko głos. – Ale gdzie ta wojna, z którą przyjechałeś? – Spojrzeli na siebie. – My oczywiście też sporo wiemy, chociaż jesteśmy małą służbą wywiadowczą. Dużo dowiadujemy się od was i innych naszych przyjaciół, ale mamy swój rozum i rozeznanie. Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, co dla świata oznacza fakt, że dwa archaiczne i sprzężone w strachu reżimy nagle mają dostęp do broni atomowej. Bylibyśmy w stanie wam uwierzyć, nawet gdybyście twierdzili, że zbliża się armada zielonych ludków, wrogo do nas nastawiona. My nie wiemy, czy świat jest dobry, czy zły. To nie nasza sprawa. Musimy rzetelnie informować swoich polityków, co się dzieje. Może u was to jest łatwiejsze z uwagi na tak zwane okoliczności, ale u nas nie tak bardzo. Takie proste słowo jak „wojna” nie znaczy tego samego nad Tamizą i nad Wisłą, a jeszcze zupełnie coś innego w Moskwie czy Teheranie. – Konrad próbował dyplomatycznie zasygnalizować, że polski rząd może mieć problemy ze zidentyfikowaniem stanu zagrożenia, za to polski Sejm w ogóle nic z tego nie zrozumie i znajdzie okazję do wojny, ale tylko polsko-polskiej.

      Właściwie to i tak problem pana generała, by poinformować premiera o dzisiejszym spotkaniu – pomyślał. No… i w tym pewnie, kurwa, największy problem.

      – Więc o jakiej wojnie mówisz, George? – Podniósł głos w taki sposób, aby Gordon zrozumiał, że powinien teraz mówić do szefa, i to takim językiem, by ten mógł później powtórzyć wszystko premierowi, niekoniecznie СКАЧАТЬ