Название: Chamstwo
Автор: Kacper Pobłocki
Издательство: PDW
Жанр: Историческая литература
Серия: Poza serią
isbn: 9788381912624
isbn:
Fałszywe jest również przekonanie o masowym udziale szlachty w życiu politycznym dawnej Polski. To nie był jedyny kraj w Europie, w którym funkcjonował parlament. Pogląd, że pomimo różnic majątkowych każdy szlachcic cieszył się obywatelskimi uprawnieniami, bo miał prawo głosu, należy do domeny naukowej fantastyki. Bowiem to nie klejnot szlachectwa, lecz posiadany majątek stanowił wyznacznik tego, kto zaliczał się do elity władzy. Była ona w dawnej Polsce równie wąska jak wszędzie indziej5.
Gdy wzrok koncentruje się na jednym obiekcie, tak jak aparat fotograficzny skupia się na wybranym przedmiocie, to, co znajduje się obok, robi się niewyraźne albo w ogóle wypada poza kadr. Tak właśnie stało się z osobami, których nie można było zaliczyć do – w dużej mierze wyimaginowanej – wspólnoty obywatelskiej zwanej szlachtą. Ludzi zepchniętych w ten sposób na margines narracji historycznych zwykle wrzuca się do jednego worka opisanego hasłem „chłopi pańszczyźniani”. Nie do końca wiadomo, co się za tym terminem kryje: jak wyglądali, co czuli, co robili. Wszystkie twarze, kontury postaci i tożsamości się zlewają. W podręcznikach przeczytamy, że chłopi mieli trudne życie, obracające się wokół ciężkiej pracy, a powinności wobec dworu wypełniali, choć niechętnie i ze spuszczoną głową, akceptując dominację szlachty. To również nieprawda.
Pańszczyźniacy nie byli bierną, niemą masą, która pokornie uczestniczyła w świecie stworzonym przez możnych. Nie tylko zaskakująco często, by nie rzec – nieustannie – odmawiali posłuszeństwa. Stworzyli też własne narzędzia i instytucje, które pozwalały im upominać się o to, co wszyscy pielęgnują w głębi duszy: przekonanie, że każdy i każda urodzili się równi i wolni. Dopiero gdy skierujemy uwagę poza klasę panów, na grupy, którym wciąż odmawia się pełnoprawnego miejsca w historii, będziemy w stanie to dostrzec. A bierna, jednolita masa stanie przed nami jako ludzie z osobnymi historiami, własnymi bolączkami i radościami. Ludzie, z których większość nie mieści się w stereotypowym obrazie pańszczyźnianego chłopa.
Spróbujmy z tej pełniejszej perspektywy spojrzeć na to, co mogło się wydarzyć w Jamestown w lipcu 1619 roku.
Mit Polski szlacheckiej jest tak silny, że wpłynął również na pamięć o strajkujących, którzy w opracowaniach wymieniani są czasem wręcz z imienia i nazwiska. Upowszechniła się teza, że prym wśród Poloniaków w Jamestown wiodła szlachta. Informacje te jednak pochodzą albo z wątpliwej analizy, albo z niepewnych źródeł. Mówi się na przykład, że jednym z tych szlachciców był Michał Łowicki, urodzony w Anglii. Taka osoba nie figuruje jednak w żadnych dokumentach: jest tam Michael Lowicke. Badacze założyli, że tak brzmiała angielska transkrypcja polskiego nazwiska, ale Lowicke to też nazwisko angielskie, występujące również w formie Lowick czy Lowich. W XVII wieku istniały na Wyspach co najmniej trzy wioski o nazwie Lowicke.
Prawdziwość różnych szczegółów opowiadanych współcześnie o wydarzeniach w Jamestown potwierdzać miały wspomnienia innego Poloniaka, Zbigniewa Stefańskiego, rzekomo wydrukowane w Amsterdamie w 1625 roku. Tyle że relacja człowieka, który twierdził, że miał oryginał wspomnień w ręku, jest pełna niedorzeczności, a istnienia takiej publikacji nie potwierdza żadne inne źródło. Nie zachowała się też ani jedna pełna kopia tej książki. Wszystko wskazuje na to, że taki dokument nigdy nie istniał i został najzwyczajniej sfabrykowany6.
Ze źródeł, których wiarygodności nie da się podważyć, wiadomo w zasadzie dwie rzeczy: że strajkujący z Jamestown byli rzemieślnikami oraz protestantami. W dokumencie sporządzonym przez Anglików w 1586 roku, podczas przygotowań do kolonizacji Ameryki, pisano, że potrzebni będą „mężczyźni potrafiący wyrabiać popiół mydlany, smołę. Można takich zdobyć w Prusach lub Polsce i mieć tu [w Ameryce] za niewielką pensję, gdyż wiodą tam żywot niewolniczy”7.
Ludzi, którzy w dawnej Polsce znali się na obróbce drewna, było wielu. Drewno stanowiło główny materiał budowlany oraz podstawowe źródło energii – używano go czy to do ogrzewania domów, czy to do produkcji, na przykład w warsztacie kowalskim. Takie pozarolnicze umiejętności były powszechne wśród chłopów. Dawały im dodatkowy dochód i szansę, by polepszyć nieco swój niewolniczy żywot. Komuś mogły dać bilet do Ameryki.
Istniała również grupa żyjąca wyłącznie z produkcji potażu i innych surowców pochodzących z przerobu drewna. Budnicy, bo tak ich nazywano, mieszkali tam, gdzie pracowali: w lesie. „My jesteśmy ludzie wolni”8 – mówili sami o sobie. Nazwa „budnicy” wzięła się od bud, czyli ich leśnych chat. Nie były one szczególnie wyszukane, jednak od wygód ważniejsza wydawała się niezależność, którą zapewniały.
Niezależność ta nie została budnikom dana – wywalczyli ją. Jak pisał historyk, „najbardziej ostry charakter przybierała walka z feudalnym uciskiem w górach lub trudno dostępnych puszczach, gdzie przyzwyczajeni do znacznej swobody, obznajomieni dobrze z bronią palną chłopi o wiele skuteczniej mogli stawiać zbrojny opór”9. Bywał on niejednokrotnie skuteczny: na przykład w 1738 roku mazowieccy budnicy wzniecili powstanie, które zostało stłumione, ale ostatecznie ich bunt przyniósł efekt – starosta ostrołęcki wydał rozporządzenie znoszące we wszystkich niemal podległych mu wsiach pańszczyznę. Niektórych ludowych przywódców znamy z imienia i nazwiska: Marcina Dziekciarczyka, Wojciecha Rachubkę czy Tomasza Darmofała10.
Gospodarka rolnicza zdominowana została przez uprawę zbóż, pańszczyznę i folwark. Gospodarka leśna stanowiła oazę, w której można się było przed pańszczyźnianą niewolą schronić. Podczas obrad sejmu w 1659 roku narzekano, że Puszcza Kurpiowska, wtedy ogromny kompleks leśny w dorzeczu Narwi, mogłaby się nazywać spelunca latronum – jaskinią łotrów – tam bowiem uciekali chłopi11. Te enklawy wolności były również „atrakcyjnym wzorcem dla okolicznych wsi pańszczyźnianych i powodowały w nich pewne rozluźnienie poddańczych porządków”12.
Czy ludzie zajmujący się wytwarzaniem smoły i potażu, którzy zorganizowali strajk w 1619 roku, byli w kraju swojego pochodzenia budnikami? Jeśli tak, to nasuwają się kolejne pytania: skąd się wzięli w Jamestown? Czy zostali do Ameryki zaproszeni, czy może sprowadzeni? Czy udali się za ocean z własnej woli?
W wieku XIX do Ameryki wyjechały miliony chłopów, uciekających od biedy z nadzieją na dobry zarobek i godną pracę. Przez dwa wcześniejsze stulecia raczej nie wsiadano na statek dobrowolnie. Nowy Świat był przestrzenią zsyłki. Wyprawiano tam tych, których państwo chciało się pozbyć: łotrów, hultajów, próżniaków, nierobów, zbójów, opryszków, pieniaczy, heretyków, burzycieli13. Wszystkich, którzy podważali ówczesny porządek społeczny, czy to odmawiając harówki na pańskim polu, czy to wznosząc otwarty bunt. Ameryka stanowiła wówczas wentyl bezpieczeństwa dla europejskiej władzy, opartej na bezpośrednim i nieludzkim przymusie.
Tylko nieliczni plebejusze sami ruszali na wyprawę do Nowego Świata. Co ich tam wiodło?
СКАЧАТЬ
4
J. Topolski,
5
Zob. D. Beauvois,
6
J. S. Pula,
7
Cyt. za: tamże, s. 487.
8
Cyt. za: A. Woźniak,
9
B. Baranowski,
10
J. Gierowski,
11
Cyt. za: B. Baranowski,
12
A. Woźniak,
13
R. Blackburn,