Название: Przyszłość jest bliżej, niż nam się wydaje
Автор: Steven Kotler
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: О бизнесе популярно
isbn: 978-83-8175-263-3
isbn:
Te rozpędzone czasy już nadeszły. W ciągu 10 lat zaczniemy żyć w świecie, w którym wszystko to, co będzie się dało zmierzyć, będzie mierzone – nieprzerwanie. Będzie to świat wyjątkowo radykalnej transparentności. Od krawędzi wszechświata przez dna oceanów do wnętrza układu krwionośnego nasza elektroniczna powłoka będzie generować sensorium stale napływających informacji do wykorzystania. Czy nam się to podoba, czy nie, żyjemy teraz na hiperświadomej planecie.
Robotyka
W marcu 2011 roku trzęsienie ziemi w Tokio wywołało tsunami na Pacyfiku. Powstałe w jego efekcie fale wysokości apartamentowców uderzyły w elektrownię atomową Fukushima Daiichi. W chaosie, który zapanował, jako pierwsze odmówiło posłuszeństwa awaryjne zasilanie elektrowni, wkrótce potem pompy przestały tłoczyć wodę, a na koniec system chłodzenia przestał zapewniać chłodzenie. Tym trzem wypadkom towarzyszyła seria eksplozji zmieszanego z powietrzem wodoru i katastrofalne zamieszanie. Miesiąc później, zgodnie ze skalą opracowaną przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej do mierzenia poziomu promieniowania emitowanego po wypadku, odczyt czujników wciąż był poza zakresem.
Kluczową rzeczą dla ograniczenia tego promieniowania było jak najszybsze skierowanie na miejsce wypadku ekip porządkujących i czyszczących. Jednak poziom skażenia w Fukushimie wciąż był zbyt wysoki dla ludzi. Japonia od dawna była jednym ze światowych liderów w dziedzinie robotyki, więc do elektrowni wysłano droidy. Poniosły one jednak całkowitą porażkę. Na jedną narodową katastrofę nałożyła się druga. Trudny i niebezpieczny teren był jak pole minowe, a promieniowanie niszczyło ich elektroniczne obwody. W ciągu kilku miesięcy Fukushima stała się cmentarzyskiem robotów.
Katastrofa szczególnie mocno uderzyła w Hondę. Kiedy tylko zaczął się kryzys w Fukushimie, korporacja musiała uporać się z ludźmi odbywającymi tysiące rozmów telefonicznych i wysyłającymi tysiące e-maili, błagających o to, żeby na miejsce wypadku został wysłany ASIMO – najbardziej wówczas zaawansowany humanoidalny robot na świecie. Przypominał on z wyglądu nastolatka, który przebrał się za astronautę z lat 50. ubiegłego wieku (w duży, biały, napompowany skafander kosmiczny), i był celebrytą o międzynarodowej sławie. To on uderzał w dzwonek, który otwierał sesje Nowojorskiej Giełdy Papierów Wartościowych, dyrygował orkiestrą symfoniczną z Detroit i chodził po czerwonym dywanie na kilku premierach filmowych. Jest jednak ogromna różnica między paradowaniem wśród celebrytów a radzeniem sobie w złożonym środowisku, gdzie miał miejsce wypadek jądrowy. ASIMO, tak jak inne roboty wysłane do Fukushimy, okazał się niewystarczająco sprawny, żeby poradzić sobie z usuwaniem skutków wypadku. Stało się to wizerunkowym koszmarem dla Hondy i wywołało oburzenie w społeczności robotyków.
Kilka lat później w odpowiedzi na to oburzenie Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności ogłosiła konkurs Robotics Challenge z pulą nagród w wysokości 3,5 miliona dolarów. Zadaniem było stworzenie humanoidalnego robota zdolnego do „wykonywania skomplikowanych zadań w niebezpiecznym, zdegradowanym środowisku zaprojektowanym przez człowieka”. Kluczowe są ostatnie słowa. Ogromne znaczenie ma to, żeby były to roboty humanoidalne, ponieważ żyjemy w świecie zaprojektowanym przez człowieka, zbudowanym w taki sposób, by wchodzić w interakcje z naszym fizycznym interfejsem – parą rąk, parą oczu, wyprostowaną dwunożną postawą.
Rezultaty konkursu rozstrzygniętego w 2015 roku – można je zobaczyć w internecie – to ciąg kompromitujących wpadek robotów. Przewracają się, nie są w stanie wejść po schodach, sypią iskrami, po czym nieruchomieją na skutek zwarcia w obwodach. Nawet Gill Pratt, kierownik programu realizowanego przez Agencję i organizator konkursu Robot Challenge, nie był w stanie opanować się, relacjonując swoje własne wydarzenie: „Dlaczego ktoś miałby siedzieć w słońcu i prażyć się w upale, oglądając maszynę, która potrzebuje godziny na wykonanie 8 prostych zadań, z którymi my poradzilibyśmy sobie w ciągu 5 minut?”.
Mimo to postęp w tej dziedzinie nastąpił szybko. Rok później na filmie opublikowanym online przez firmę Boston Dynamics mogliśmy zobaczyć robota o imieniu Atlas, zdobywcę drugiego miejsca w konkursie DARPA Challenge w 2015 roku. Widzimy, że sprawnie porusza się po śliskim podłożu w zaśnieżonym lesie, układa pudła w magazynie, a nawet odzyskuje równowagę po palnięciu go kijem do hokeja. Rok później na innym filmie widzimy Atlasa przemierzającego tor z przeszkodami, którego jednym z elementów było salto w tył z drewnianej konstrukcji, okraszone komentarzem w stylu sprawozdawcy sportowego – „Piruet o 180 stopni wykonany na podeście, zeskok z saltem w tył…”.
Honda również włączyła się do gry. W 2017 roku firma skonstruowała prototyp bota przeznaczonego do walki ze skutkami katastrof, który potrafi wchodzić po drabinie, chodzić bokiem, a nawet przyjąć pozycję na czworaka i poruszać się na kłykciach po trudnym terenie. W ciągu 6 lat, które minęły od katastrofy w Fukushimie, przeszliśmy długą drogę od mających kłopoty z utrzymaniem równowagi droidów do przygotowanych na każdą ewentualność wojowników ninja.
W 2017 roku, nie chcąc dać się wyprzedzić Hondzie, japoński konglomerat SoftBank kupił firmę Boston Dynamics od spółki Alphabet (która kupiła ją jeszcze w 2013 roku). Jaki był powód? Inna narodowa katastrofa, która uderza w Japonię – szybko starzejące się społeczeństwo i brak ludzi, którzy będą zajmować się starszymi osobami.
Po kilku dekadach wzrostu oczekiwanej długości życia i spadku liczby urodzin Japonia wkroczyła w nowe tysiąclecie ze sporą częścią swojego społeczeństwa zbliżającą się do emerytury i nikim, kto mógłby ich zastąpić. Gospodarka była głodna siły roboczej, a równocześnie mnożyły się wątpliwości co do tego, kto będzie się opiekował osobami starszymi i skąd wziąć na to pieniądze. W 2015 roku premier Shinzō Abe, chcąc uporać się z obydwoma tymi problemami, wezwał do rozpoczęcia „robotycznej rewolucji”. Dzięki serii konwergencji jego wezwanie zostało usłyszane.
Na całym świecie.
Roboty wkraczają teraz w niemal wszystkie aspekty naszego życia. Wytwarzane dzisiaj egzemplarze korzystają ze sztucznej inteligencji, dzięki czemu są w stanie samodzielnie się uczyć, funkcjonować zarówno w pojedynkę, jak i w grupie, chodzić na dwóch nogach, utrzymać równowagę na dwóch kółkach, prowadzić samochód, pływać, latać oraz, jak mówiliśmy już wcześniej, wykonywać salta w tył. Dzisiaj roboty wykonują prace, które są monotonne, brudne lub niebezpieczne. Jutro pojawią się tam, gdzie kluczowe będą dokładność i doświadczenie. W salach operacyjnych roboty asystują we wszystkich zabiegach medycznych, poczynając od rutynowego usunięcia przepukliny do skomplikowanego wszczepienia pomostów naczyniowych. W gospodarstwach rolnych robożniwiarze zbierają plony z pól, a robozbieracze zrywają owoce z drzew. W budownictwie w roku 2019 pojawili się pierwsi dostępni na rynku robomurarze, którzy są w stanie w godzinę położyć 1000 cegieł.
Jeszcze większa zmiana zaszła w robotyce przemysłowej. 10 lat temu kosztujące wiele milionów dolarów maszyny były tak niebezpieczne, że trzeba je było oddzielać od pracujących w tym samym pomieszczeniu ludzi szybami pancernymi, i tak skomplikowane, że do ich zaprogramowania potrzebni byli pracownicy z doktoratem. Dzisiaj już nie. Na rynek wchodzi obecnie coraz więcej „kobotów” (czyli kolaboratywnych robotów). W celu ich zaprogramowania wystarczy poruszyć ich robotycznymi ramionami w żądany sposób i gotowe – będą potrafiły powtórzyć ten ruch. Ponadto koboty są naszpikowane sensorami i kiedy tylko СКАЧАТЬ