Zaginiona kronika. Jacek Ostrowski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zaginiona kronika - Jacek Ostrowski страница 11

Название: Zaginiona kronika

Автор: Jacek Ostrowski

Издательство: PDW

Жанр: Исторические приключения

Серия:

isbn: 9788366644397

isbn:

СКАЧАТЬ słucham? – Gość zatrzymał się w pół kroku.

      – Po pierwsze, muszę ci oddać komórkę, a po drugie, tak na wszelki wypadek każ sprawdzić w archiwach tego Gracjana.

      – Mówisz serio? – zdziwił się gość, gdy obaj znaleźli się w gabinecie gospodarza.

      – Jak najbardziej – odparł Marotti, wyjmując telefony z lodówki. – Nigdy nie wiadomo, co w trawie piszczy. Lepiej trzymać rękę na pulsie. Idź z Bogiem, przyjacielu!

      Toscanii wyszedł, Marotti odczekał jeszcze chwilę, po czym sięgnął po własną komórkę.

      – Nie uwierzysz, co się stało – szepnął po uzyskaniu połączenia. – Pamiętasz historię z tym Gracjanem, co szukał kronik? Ktoś chce, żebyśmy uwierzyli, że ożył. Popytaj, może dowiesz się, o co tu chodzi.

      PŁOCK

      – Myślisz, że to takie proste w dzisiejszych czasach znaleźć kogoś świetnie znającego łacinę? Starsi ludzie boją się koronawirusa i nie będą chcieli z nami nawet gadać, a dla młodych to archaiczny język, prawie tak samo jak aramejski – tłumaczyła Monika.

      Siedzieli na tarasie jednej z knajpek mieszczących się w kamieniczkach Starego Rynku. Jedli lody. Przed nimi leżał telefon, a na jego wyświetlaczu zdjęcie przedstawiające starodruk.

      – Jak ty mówisz, to natychmiast przestaję myśleć – zakpił Jacek.

      – Zaraz cię walnę w łeb – rzekła ze złością.

      – Przepraszam, że się wtrącam, ale może mogę pomóc. Przypadkowo usłyszałem państwa rozmowę.

      Był to może sześćdziesięcioletni mężczyzna siedzący przy sąsiednim stoliku. W pierwszej chwili myśleli, że nie mówi do nich, ale lokal świecił pustkami.

      – Tak, zwracam się do państwa. Może mogę pomóc – powtórzył głośniej i wyraźniej.

      Spojrzeli na niego z ciekawością. Dystyngowany pan, ubrany w śnieżnobiałe spodnie w kant, koszula idealnie wyprasowana, kolorowa apaszka zawiązana na szyi, nawet maseczka dopasowana do stroju. Wzbudzał zaufanie na pierwszy rzut oka.

      – Pozwolą państwo, że się przedstawię. Nazywam się Jan Jankowski, jestem historykiem sztuki, znawcą łaciny, greki i kilku innych języków. Od razu dodam, że aramejskiego nie znam, czego bardzo żałuję, bo to język starożytnego Babilonu, język, w którym napisano oba Talmudy, a także język Chrystusa.

      – Jest pan Żydem? – spytała Monika.

      – Ma pani jakieś uprzedzenia do Żydów? – odparł zaczepnie, bacznie się jej przyglądając.

      – Nie, skądże. – Zmieszała się. – Moja najlepsza przyjaciółka jest Żydówką.

      – To mi ulżyło. Myślałem, że cierpi pani na bardzo popularną w Polsce chorobę o nazwie antysemityzm.

      – Monika Prokop. – Wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny, ale zaraz się zreflektowała i ją cofnęła.

      – No cóż, takie mamy czasy, że zwykły uścisk dłoni odchodzi w zapomnienie – rzekł smutno i przerzucił wzrok na Jacka.

      – Jacek Krawczyk, dziennikarz.

      – Wiem, kim pan jest. Najzdolniejszy dziennikarz śledczy młodego pokolenia. Czyż to nie pan rozwikłał zagadkę zaginięcia diademu królowej Bony? Ponoć zmierzył się pan w pojedynkę z całym gangiem złodziei. Z wypiekami na policzkach czytuję pańskie artykuły. Jeden z moich kolegów nazywa pana polskim Indianą Jonesem.

      – Proszę przestać, aż tak dobry nie jestem, chociaż przyznam nieskromnie, że bardzo mnie podniecają zagadki historyczne, choć nie aż tak jak piękne kobiety. – Rzucił Monice szeroki uśmiech. – A odnośnie do tego gangu, to jest to ciut przesadzone.

      – Zarozumiały samiec – mruknęła sama do siebie.

      – Wracając do sedna sprawy, z czym macie problem? – spytał Jankowski.

      – Chcemy przetłumaczyć dokument napisany po łacinie.

      – Domyślam się, że jesteście w jego posiadaniu?

      – I tak, i nie. Prawda leży pośrodku – odparł Jacek wymijająco.

      Nie bardzo miał ochotę wciągać nieznajomego w ich sprawy. Lepiej, żeby wiedział jak najmniej.

      – Pokażcie mi ten tekst. Zobaczymy, co warta jest moja wiedza.

      Jacek podsunął mu telefon. Mężczyzna założył okulary na nos, następnie wciągnął gumowe rękawiczki i dopiero wtedy nachylił się nad ekranikiem.

      – Słabo widać – zauważył.

      – Mogę powiększyć – zaproponował Jacek.

      – Dziękuję, poradzę sobie, to jeszcze potrafię, mimo że jestem już starej daty.

      Zapanowała pełna wyczekiwania cisza.

      Młodzi zerkali niespokojnie po sobie. Ciekawość dosłownie zżerała ich od środka.

      Wreszcie mężczyzna podniósł wzrok znad komórki i zdjął okulary. Spojrzał po kolei na Monikę i Jacka, pokręcił głową.

      – No i? – Jacek nie wytrzymał. – Co tam jest?

      – Czy jesteście pewni, że to prawdziwy dokument? – odpowiedział im pytaniem na pytanie. – Czy mogę go obejrzeć? Chciałbym rzucić okiem na podpis.

      – Ale co w nim jest? Udało się panu go przetłumaczyć?

      – Owszem, ale jego treść to prawdziwa sensacja na skalę całego kraju. Jeśli jest prawdziwy, to będziecie sławni, choć pan i tak już jest znany.

      – Ale ja nie chcę być sławna – odparła Monika podniesionym głosem.

      – Dlaczego? – zdziwił się. – Każdy chce być sławny. Człowiek z natury jest próżny, a sława to jedna z jej form. A pan – zwrócił się do Jacka – ma bombę na pierwsze strony gazet! Nie znam dziennikarza, który by tego nie chciał wykorzystać.

      – Wiem, ale mam swoje powody, żeby z tym poczekać. Proszę nam powiedzieć, co jest w tekście.

      – Ale obiecajcie, że pokażecie mi ten dokument.

      Jacek spojrzał czujnie na przyjaciółkę. Kiwnęła głową, że się zgadza.

      – Dobrze, obiecujemy, ale prosimy o dyskrecję.

      – Ależ oczywiście, a zatem kolej na mnie. Powiem w skrócie, bo formuła jest zagmatwana. To list polecający do wszystkich zakonów i przedstawicielstw papieskich. Każdy duchowny ma służyć pomocą niejakiemu Gracjanowi w pojmaniu żywcem lub zabiciu niejakiego Anonima. Ten pochodzący ze znamienitego rzymskiego rodu mężczyzna dopuścił się okropnej zbrodni przeciw Kościołowi, za którą został wypędzony СКАЧАТЬ