Wyrosnąć z DDA. Robert J. Ackerman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wyrosnąć z DDA - Robert J. Ackerman страница 8

Название: Wyrosnąć z DDA

Автор: Robert J. Ackerman

Издательство: PDW

Жанр: Личностный рост

Серия:

isbn: 9788382250183

isbn:

СКАЧАТЬ poważaniem

      Lois

      Szanowny Panie Doktorze,

      dorastanie w domu z agresywnym ojcem alkoholikiem sprawiło, że miałam wiele niezaspokojonych potrzeb i stałam się bardzo poraniona. Podejrzewam, że przez cały czas było to oczywiste, tylko ja nie byłam gotowa zdać sobie z tego sprawy czy tego przyznać.

      Myślę, że kiedy byłam mała, miałam poniżej dziesięciu lat, prawdopodobnie pragnęłam od mojego ojca aprobaty i miłości. Ale po ukończeniu dziesięciu, jedenastu lat zaczęłam sobie uświadamiać, jak jest okropny. Zdałam sobie sprawę, że za dużo pije; zaczęły to zauważać moje koleżanki i robić na ten temat uwagi. Byłam upokorzona, zażenowana i zawstydzona. Zdałam też sobie sprawę, że wszystkie awantury, które wybuchały między rodzicami, powstawały z jego winy. Nie chciałam mieć nic wspólnego z nim ani z moją chorą rodziną. Wychodziłam z domu i udawałam, że to nie jest moja rodzina, ale w rzeczywistości ci ludzie sterowali moim życiem.

      Patrząc z perspektywy, uświadomiłam sobie, jak dużo czasu i energii przeznaczałam na marzenia i wyobrażanie sobie, że zostanę przez kogoś wyratowana, zaakceptowana i pokochana. Nie tyle pragnęłam aprobaty (miałam wysokie kompetencje i wiele osiągnięć), co chciałam być kochaną i uwierzyć, że w ogóle można mnie kochać. Pragnęłam mieć kochającą rodzinę i chciałam uwierzyć, że mogę być kochana przez jakiegoś mężczyznę jak córka. Po prostu zżerało mnie pragnienie posiadania prawdziwego ojca. Tęskniłam do tej miłości oraz poczucia bezpieczeństwa i opieki.

      W końcu zrobiłam się bardzo zmęczona – zmęczona życiem, zmęczona presją i stresem bycia idealną i troszczenia się o wszystkich. Byłam zmęczona koniecznością ciągłego chronienia mojej matki i rodzeństwa przed jego przemocą. Chciałam, żeby to o mnie ktoś się zatroszczył; żeby ktoś mnie wyratował. Chciałam, żeby ktoś okazał, że mu na mnie zależy. Wszystko było takie pokręcone.

      Ta tęsknota za miłością ojca ani na moment nie opuszczała mnie przez lata studiów, splatając się jednocześnie z moimi innymi rozpaczliwymi wołaniami o wybawienie. Wszystkie te uczucia i myśli kotłowały się we mnie. Przez te niezaspokojone potrzeby byłam cała poobijana i ślepa.

      I wtedy pojawił się facet, który twierdził, że uda mu się zaspokoić moje potrzeby. Stałam się dzieckiem; tak jakby cząstka mnie ponownie doświadczała bólu dzieciństwa i chciała, by ktoś mnie z niego wybawił. Miałam poczucie, jakby mnie ratował, i chciałam w to wierzyć. Pozwoliłam, aby moje dziecięce fantazje o posiadaniu kochającego ojca przejęły stery mojego dorosłego życia. Postrzegałam siebie jako bezradną. On przekonywał mnie, że jestem bezradna i że go potrzebuję, co zresztą nie było trudne. Coś we mnie stało się dzieckiem – potrzebującym, niezdolnym do samodzielnego podejmowania decyzji, przestraszonym i pragnącym, by ktoś je uratował.

      Pozwoliłam mu na sprawowanie nade mną kontroli z powodu pustki i bólu, których zniknięcia tak bardzo pragnęłam. Szkoda, że nie zdawałam sobie sprawy, iż przez poddanie się czyjejś władzy umniejszam się, a nie powiększam. Mój ból i samotność narastały. W rzeczywistości umiałam o siebie zadbać i podejmować decyzje, ale byłam zmęczona. Zanim się zorientowałam, byłam już w strasznym położeniu, z którego przez długi czas nie mogłam się wydobyć. To był koszmar.

      Wiem, że niektórzy ludzie mogą być godni zaufania, lecz wiem także, że niektórzy poszukują osób dających się ranić i wykorzystywać. To nie mój problem ani nie moja sprawa, dlaczego tak postępują. Moją sprawą jest zadbanie o siebie.

      Chciałabym przestrzec inne kobiety, aby nie pozwalały na to, by własne niezaspokojone potrzeby i otwarte rany przejmowały kontrolę nad ich decyzjami. Ja niestety nie uświadamiałam sobie, że to właśnie się dzieje, póki nie było już za późno. Szkoda, że nie wiedziałam, iż to może się naprawdę przydarzyć mnie. Pomocni byliby też bliscy przyjaciele, którzy wiedzieliby, co dzieje się w moim życiu. Widzieliby wszystko wyraźniej i mogliby mnie ostrzec, ale nie umiałam nawiązywać dobrych przyjaźni, opartych na zaufaniu. Izolacja, w jakiej się znajdowałam, pomogła temu mężczyźnie wykorzystywać mnie i w pełni kontrolować.

      Żałuję, że nie miałam wtedy tej wiedzy, jaką mam teraz. A teraz wiem, że szalenie pomogła mi Pana książka. Dziękuję za napisanie jej i za przeczytanie mojego listu.

      Ciepło pozdrawiam

      Joann

      Szanowny Panie Doktorze!

      Nie jestem pewna, dlaczego do Pana piszę. Nie oczekuję żadnej odpowiedzi. Chyba chciałam po prostu napisać do kogoś, kto mnie rozumie. Mam nadzieję, że nie ma Pan nic przeciwko temu. Nie zdawałam sobie sprawy, że mój ojciec alkoholik sprawował nade mną kontrolę. Miałam się za „wybrankę” w całej rodzinie, bo udawało mi się unikać wybuchów jego gniewu. Nikt nie potrafił przeniknąć więzi, która łączyła mnie z ojcem. Niekiedy gubiłam się i robiłam otępiała, gdy byłam świadkiem, jak bił moją matkę, ale umiałam nie wchodzić mu w drogę i dzięki temu spływała na mnie miłość, której nie umiał okazać mojej matce.

      W moim dzieciństwie było wiele chaotycznych zdarzeń. Patrzyłam, jak matka leży nieruchomo na kuchennej posadzce, znokautowana pięścią przez ojca. Ojciec nigdy mnie nie uderzył, ale szybko miałam zaznać smaku lania od matki i dwóch starszych braci. Choć byłam wtedy tylko dzieckiem, miałam dość rozumu, żeby bronić się przed nimi, trzymając sztamę z ojcem alkoholikiem. Troszczył się o mnie, kiedy oni nie potrafili okazać mi miłości. Łączyła mnie z nim bardzo szczególna więź ojciec-córka i znajdowałam ukojenie w czerpaniu z prostoty tej szczerej miłości.

      Przez lata z radością uprawialiśmy z ojcem narciarstwo alpejskie. Jeździliśmy na zawody dla ojców z córkami w całym stanie i zgarnialiśmy nagrody i medale. Narciarstwo było dla mnie tak atrakcyjne dlatego, że miałam w nim ojca za partnera, który obserwował, jak doskonalę swoje umiejętności, oraz uczył mnie nowych. Jeżeli przewracałam się na stoku, był zawsze przy mnie, by mnie podnieść, otrzepać ze śniegu i powiedzieć, żebym się nie poddawała. Był dla mnie wielkim wsparciem. Dzisiaj aż trudno uwierzyć, że w tamtym czasie miał już prawdopodobnie w pełni rozwiniętą chorobę alkoholową i nie potrafił układać stosunków z dorosłymi w swoim życiu. Wiem, że przybieram postawę obrończyni, kiedy dzisiaj opowiadam o swoim ojcu, ale on był jedyną osobą w mojej rodzinie, która naprawdę mnie znała i kochała.

      Pierwszy raz próbowałam alkoholu przy moim tacie, gdy miałam pięć albo sześć lat, pociągając łyczki z jego butelek piwa, które wyjmował sobie co wieczór z lodówki. To był stały rytuał: piwo i krakersy przed kolacją dla mojego podpitego ojca. Poważniejsze picie zaczęło się, gdy byłam już nastolatką, bo nie umiałam sobie poradzić ze stresem wynikającym z obserwowania, jak sypie się zdrowie mojego pijącego taty. Widziałam, jak przeistaczał się w ulicznika, człowieka bez innego celu w życiu oprócz spożywania alkoholu i szwendania się po ulicach w postrzępionych ubraniach. Zmarł, gdy miałam siedemnaście lat. Na tym etapie życia nie potrafiłam poradzić sobie z żałobą, więc moją odpowiedzią było jeszcze intensywniejsze picie alkoholu. Nigdy nie chciałam, żeby przerodziło się to w „problem”, ale tak się stało.

      Systematycznie kwestionuję siebie, pytam, czy jestem zdrowa, i ciągle staram się zaakceptować swoje silne i słabe strony. Raz po raz szukam aprobaty u otaczających mnie mężczyzn, z rzadka zaś u kobiet. Mam swoje zapaści, doły i szczyty uniesień. Lekarstwa pomagają, ale nie na tyle, by dawać mi pełną wolność bycia taką, jaką chcę być. Nie mogę być zabójczą modelką czy dzianą СКАЧАТЬ