Wyrosnąć z DDA. Robert J. Ackerman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wyrosnąć z DDA - Robert J. Ackerman страница 6

Название: Wyrosnąć z DDA

Автор: Robert J. Ackerman

Издательство: PDW

Жанр: Личностный рост

Серия:

isbn: 9788382250183

isbn:

СКАЧАТЬ Sięgam po pomoc, kiedy jej potrzebuję, i mniej się wstydzę. Ciągle uczę się stawiać zdrowe granice.

      Dzisiaj potrafię powiedzieć swojemu osiemdziesięcioletniemu ojcu, że go kocham – i to jest prawda. Mówię to bez żadnych zastrzeżeń i oczekiwań. To jest mój dar dla niego – i dla mnie. Boli mnie, że on nie odpowiada mi tym samym. Nie wiem, dlaczego nie umie powiedzieć mi: „Kocham cię”, ale zdaję sobie sprawę, że to jest jego problem. Kocha mnie najlepiej, jak umie. Jestem wdzięczna, że mówi moim dzieciom, szczególnie mojemu synowi: „Kocham was”. Nigdy nie dowiem się, dlaczego nie mówi tego mnie. Ale nie szkodzi. Nie potrzebuję już do życia jego aprobaty. Radzę sobie bez niej. Uczę się kochać i szanować siebie.

      Jestem warta tego, by mnie kochać, i zasługuję na szacunek. Dopiero kiedy wysłuchałam Pana prelekcji, zdałam sobie sprawę, dlaczego ciągle powtarzam mojemu tacie, że go kocham. Nie usprawiedliwiam tego, co zrobił, ale wybaczyłam mu i uwolniłam się od gniewu. Jego milczenie nie rani już tak bardzo. To, że nie potrafi powiedzieć, że mnie kocha, dotyczy bardziej jego niż mnie. Jest mi przykro z tego powodu, ale przechodzę nad tym do porządku dziennego.

      Jeszcze raz dziękuję za znakomite spostrzeżenia, które zaczerpnęłam z Pana książek. Niedługo planuję przeczytać Before It’s Too Late (Zanim będzie za późno).

      Z poważaniem

      Patt

      Szanowny Panie Doktorze,

      wiem, że to niemądre, ale boję się pisania tego listu. Mam aspiracje pisarskie, jednak moje doświadczenia dorosłego dziecka z rodziny alkoholowej stają ponad wszystkim innym. Ignoruję swojego krytyka wewnętrznego i wysyłam do Pana ten list.

      Pańskie uprzejme pytanie, czy rozważyłabym nadesłanie jakiegoś tekstu do nowego wydania Wyrosnąć z DDA, uruchomiło wszystkie głosy, które wciąż są częścią osoby, jaką byłam i jestem w tym życiu. Nauczyłam się jednak ich słuchać (…) dziękować im za obecność (…) a potem prosić, by zechciały siedzieć cicho! Dopiero po przejściu przez ten mały rytuał jestem w stanie robić coś dalej.

      Pierwszym krokiem było wpisanie Pańskiego adresu mailowego do mojego komputera. Zajęło mi to dwa tygodnie. Następny krok polegał na tym, by usiąść i zabrać się do pracy. Potrzebowałam na to kolejnych pięciu dni. Cieszę się obecną chwilą w moim życiu. Doprowadził mnie do niej proces zdrowienia. Nawet na studia poszłam, dopiero gdy miałam trzydzieści lat.

      W tym roku kończę czterdzieści trzy lata i pod pewnymi względami czuję się tak, jakbym dopiero wszystko zaczynała – to poczucie wolności, które ma nastolatek, gdy pierwszy raz wyjeżdża z domu na studia; ten zastrzyk adrenaliny i łomot serca z powodu podejmowania zdrowego ryzyka z poczuciem, że ma się za sobą solidny system wsparcia. Nie urodziłam się z takim systemem, ale lata zdrowienia nauczyły mnie, że trzeba mieć dość siły, aby taki system wytworzyć – i on jest najlepszy. Sama jestem swoim najwierniejszym przyjacielem. Stworzyłam relację z Bogiem, który ma we mnie swoje miejsce. Nauczyłam się odróżniać dawne, autodestrukcyjne głosy od głosu samozachowawczego. Pańskie dokonania były dla mnie wielką pomocą. Dziękuję wszystkim tym kobietom, które były przede mną. Regularnie przyjmuję zaproszenia do wygłaszania odczytów i mówię o cudzie odkrywania siebie w rezultacie cudu samouzdrawiania.

      Moja rodzina stale czerpała wodę ze studni traumy, a najczęściej powtarzająca się lekcja brzmiała: „Nie wierz, że cokolwiek dobrego w życiu potrwa długo albo nie będzie słono kosztować”. Przeszłam już długą drogę i wciąż żyję, więc nadal mogę się wiele nauczyć. Skoro mówią, że najlepsze jest zawsze przed nami, postanowiłam jeszcze trochę pożyć i zweryfikować tę teorię. Moje życie jest obecnie cudowne dzięki rozmaitym możliwościom, które przed sobą widzę. Próbuję rozpościerać skrzydła; dotąd prawie z nich nie korzystałam. Mam nadzieję, że zechce Pan mi odpowiedzieć, jeśli czas na to pozwoli. Samo napisanie tego listu było dla mnie jednym ze wznioślejszych wydarzeń dotychczasowego życia.

      Dziękuję za udostępnienie mi tego kanału komunikacji z osobą, którą tak głęboko szanuję. Napiszę do Pana ponownie, jeśli to nie natręctwo. Proszę dać mi znać.

      Ze szczerym uszanowaniem

      Maggi

      Szanowny Panie Doktorze!

      Mój tata był aktywnym alkoholikiem. W rodzinie po cichu mówiło się o piciu taty, ale tylko mama z nim na ten temat rozmawiała. To „rozmawianie” zwykle polegało na cichym dymieniu, dopóki nie wybuchał wulkan. Pamiętam, jak byłam małym dzieckiem, miałam cztery, może pięć lat. W kuchni mieliśmy żółty stół – spędzałam przy nim dużo czasu, grzebiąc w jedzeniu. Mama przygotowywała kolację i codziennie o tej samej godzinie wszystko stawało na tym stole. Siadałyśmy obie i czekałyśmy na tatę, który każdego popołudnia zahaczał w drodze z pracy o pijalnię. Czekałyśmy. Kolacja stygła. Czekałyśmy dalej. Kiedy tata wreszcie docierał do domu, siadał do stołu. Kamienna cisza uniemożliwiała wzięcie choćby jednego kęsa zimnego jedzenia. Więc rozlewałam mleko z kubka. Kiedy teraz o tym myślę, musiało mi chodzić po prostu o przerwanie tego nieznośnego napięcia. Tata odchodził od niezjedzonego posiłku, a mama krzyczała na mnie, wycierając rozlane mleko.

      Przez dużą część życia „mleko rozlewało mi się” w napiętych sytuacjach. Wyszłam za mężczyznę, nie alkoholika, ale bardzo podobnego do ojca. Też na różne sposoby uciekał. Byliśmy razem przez ponad dwadzieścia lat i wychowaliśmy szóstkę dzieci. Wciąż ciągnie mnie do cichych, skrytych, zdystansowanych mężczyzn. Wciąż widzę możliwość i myślę, że mogę żyć z wizją tej możliwości. Aż do dzisiaj zmagam się z tym, żeby pozostawać w rzeczywistości, którą mam przed oczami, zamiast w tej możliwej, która według mnie mogłaby zaistnieć. Coraz lepiej wychodzi mi dostrzeganie znaków ostrzegawczych oraz słuchanie mądrości, którą nabyłam. Jeśli coś wygląda jak kaczka, kwacze jak kaczka i chodzi jak kaczka – niewykluczone, że naprawdę jest to właśnie kaczka.

      Mam nadzieję, że będzie to pomocne dla innych kobiet. Mnie pomaga czytanie tego w druku.

      Nancy

      Doktorze Ackerman!

      Właśnie skończyłam czytać Wyrosnąć z DDA i chciałam Pana pozdrowić. Po całym życiu spędzonym w milczeniu czuję, że wreszcie chcę mówić. Czuję się podekscytowana. Nareszcie ktoś rozumie moje życie. Żebym tylko ja mogła je jeszcze teraz zrozumieć!

      Jestem najstarszą córką dwojga alkoholików. Mam trzy siostry i dwóch braci. W dzieciństwie zawsze wiedziałam, że coś u nas nie gra i że wszystko obraca się wokół butelki piwa, która zawsze była na wyciągnięcie ręki. Nie podobało mi się, co robiła z moim ojcem, nie podobało mi się, jakie reakcje wywoływała u matki, ale przede wszystkim nie podobało mi się, jak ja się przez nią czułam – najczęściej rozzłoszczona i zdezorientowana.

      Miałam piętnaście lat, gdy naszą rodziną wstrząsnął pierwszy silny kryzys związany z alkoholem. Była to pierwsza sytuacja, która wywarła na mnie duży wpływ i którą zapamiętałam. Alkoholizm i depresja mojej matki posunęły się tak bardzo, że musiała być przez trzy miesiące hospitalizowana w stanowym ośrodku psychiatrycznym. Ale wtedy nie znałam tych słów. Wiedziałam tylko tyle, że matka wyjechała, a moim zadaniem było zajęcie się wszystkim w domu. Ojciec nigdy nie nauczył się dopilnowywać żadnych spraw czy odnajdywać w sytuacjach kryzysowych.

      W trakcie nieobecności matki СКАЧАТЬ