.
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу - страница 34

Название:

Автор:

Издательство:

Жанр:

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ chciałeś ją, to bierz. Tylko załóż, kurwa, gumę, bo nie chcę czegoś złapać.

      Popchnął mnie w ramiona obleśnego typa. Ten uśmiechnął się, ukazując garnitur żółtych zębów.

      – Błagam, nie – wyrwało mi się, choć wiedziałam, że na nic zdadzą się moje błagania.

      – Ma cudowne cycki – powiedział grubas, podchodząc do mnie. Oblizał usta, a w jego oczach zapalił się lubieżny błysk.

      Odepchnęłam go od siebie, wycofując się pod ścianę.

      – Chodź tu – przywołał mnie John.

      Podeszłam posłusznie, wiedząc już, że stawianie oporu tylko mi zaszkodzi. Zanim John oddał mnie grubasowi, chwycił mój nadgarstek i szarpnął w dół. Upadłam na kolana z głuchym łoskotem. Patrzył na mnie z góry, uśmiechając się szyderczo.

      – Masz rację, Spider, cycki ma niezłe – odparł, zaciągając się mocno jointem, którego przejął od jednej z kobiet.

      Wypuścił powoli dym, a następnie, uśmiechając się nikczemnie, przystawił niedopałek do mojej klatki piersiowej. Kręciłam głową, wiedząc, co zamierza zrobić, ale nie ruszyłam się z miejsca ani nie wydałam najmniejszego dźwięku. Bałam się, choć po tak długim czasie powinnam do tego przywyknąć. John z wypisaną na twarzy satysfakcją docisnął peta do mojej piersi. Nie krzyknęłam, jedynie jęknęłam cicho, a spod powiek uciekło mi kilka łez. Złapał mnie za gardło, podniósł za nie, po czym zniżył usta do mojego ucha.

      – Teraz zostaniesz porządnie wypieprzona przez Spidera – wyszeptał mrocznym tonem. Odsunął się ode mnie i wepchnął mnie w ramiona grubasa.

      – Proszę, nie… – błagałam, co było bardziej instynktem samozachowawczym niż próbą ochronienia siebie.

      Zaczęły po mnie pełzać tłuste łapy. Grubas pochylił się nade mną, ugryzł mnie mocno w prawą pierś i jednocześnie wepchnął mi palce między nogi. Było mi niedobrze, brzydziłam się nim i nie zamierzałam pozwolić na to, by mnie dotykał. Wykorzystując wszystkie pokłady siły, jakie we mnie pozostały, odepchnęłam go od siebie.

      Nie zrobiło to na nim wrażenia, uśmiechnął się tylko, zanim zaatakował mnie jak kobra swoją ofiarę. W pokoju wybrzmiał śmiech zgromadzonych, który zaraz zamienił się w doping. Wszyscy zachowywali się, jakby czekali na spektakl. Jakby ich obrzydliwy kumpel nie zamierzał mnie zgwałcić. Jakbym była nic nieznaczącą rzeczą do wykorzystania.

      – No dalej, Spider, nie dajesz rady?! – zaszydził któryś z mężczyzn.

      Ta drwina przydała mojemu napastnikowi animuszu. Rozpiął spodnie, uwalniając stojącego, otoczonego kępą ciemnych włosów członka. Potem przyciągnął mnie do siebie. Niewiele myśląc, uderzyłam głową w jego szpetną mordę, żeby się do mnie nie dobrał. Moją czaszkę przeszył ból, lecz go zignorowałam.

      – Ty pierdolona suko!

      Trzymając się za nos, zacisnął pięść, która po chwili wylądowała na mojej twarzy. Poleciałam do tyłu, upadając i uderzając głową o posadzkę. Zanim zorientowałam się, co się stało, zobaczyłam błysk noża, a ułamek sekundy później poczułam, jak coś rozrywa moją klatkę piersiową. Krzyczałam głośno nie tylko dlatego, że przeraźliwie bolało. Krzyczałam, bo wiedziałam, że jeśli się nie zamknę, oni będą zmuszeni zrobić to za mnie. Nie minęło wiele czasu, kiedy ból zastąpiła ciemność. Ostatnia myśl, jaka wirowała mi w głowie, kiedy osuwałam się w nicość to: „W końcu”.

      Obudził mnie wszechobecny chłód. Miałam ścierpnięty każdy bardziej znaczący mięsień, w skroniach mi pulsowało, a półnagie ciało pokrywała gęsia skórka. Rozejrzałam się powoli po pomieszczeniu. Na płytkach dostrzegłam plamę krwi i wtedy pojęłam, że znajduję się w łazience. Uniosłam dłoń do skroni i wymacałam niewielki guzek. Bolał, kiedy go nacisnęłam. Prawdopodobnie upadłam, nie potrafiłam jednak odpowiedzieć, jak i kiedy to się stało. Przypomniałam sobie, że wcześniej piłam alkohol, ale nie mogłam być aż tak pijana, żeby stracić przytomność.

      Podniosłam się ostrożnie i spojrzałam w lustro. Na moim czole widniało niewielkie rozcięcie, a skóra wokół przybrała barwę dojrzałej śliwki. Cholera. Na szczęście rana przestała krwawić. Powinnam ją oczyścić. Wcześniej odkręciłam wodę pod prysznicem i zsunąwszy majtki, weszłam pod ciepły strumień.

      Po umyśle nadal błąkał mi się obraz, który śniłam. Chwyciłam mydło i zaczęłam szorować każdy centymetr ciała, tak jakbym mogła zmyć z siebie wszystko to, co mnie spotkało. Jakbym potrafiła w ten sposób zetrzeć dotyk ust i dłoni każdego mężczyzny, który przewinął się przez moje życie, gdy byłam z Johnem.

      Każdego prócz tego, o którego dotyku marzyłam od kilku tygodni.

      Spod prysznica wyszłam dopiero wtedy, gdy skończyło mi się mydło, a skóra paliła od gorącej wody. Owinęłam się ręcznikiem i przeszłam do sypialni. Najpierw mój wzrok wylądował na stojącej na szafce pustej butelce, a później na zegarku obok, który wskazywał trzecią w nocy. Zrzuciłam z siebie ręcznik i wsunęłam się pod kołdrę. Zamknęłam oczy, przywołując obraz Aleksa. Nie powinnam o nim myśleć, ale tylko dzięki temu udawało mi się odpędzić demony i na kilka godzin zasnąć.

      Ze snu wyrywał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Nakryłam się kołdrą tak szczelnie, że wystawał mi spod niej tylko czubek głowy. Miałam nadzieję, że Jess otworzy drzwi. Marzenie ściętej głowy, dzwonek wciąż dzwonił. Z niechęcią zwlekłam się z łóżka i zarzuciwszy na gołe ciało szlafrok, poczłapałam do drzwi. Wkurzona, przez całą drogę złorzeczyłam pod nosem.

      Kiedy otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się olbrzymi bukiet konwalii. Najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek widziałam. Szczęka mi opadła i chyba odbiła się od progu, ale zaraz wróciła na miejsce. Uśmiechnęłam się, kiedy mój zmysł powonienia został popieszczony ich zapachem. Kochałam konwalie.

      Zrobiłam krok naprzód i rozejrzałam się w poszukiwaniu osoby, która zostawiła kwiaty. Nikogo nie było. Podeszłam więc do bukietu, żeby dokładniej mu się przyjrzeć. Pomiędzy drobnymi kielichami znalazłam bilecik. Kiedy go wyjęłam, moim oczom ukazały się odręcznie napisane słowa, pismem schludnym i ładnym, niewskazującym na to, że nadawcą był mężczyzna.

Pozwól mi pokazać, że każdy kolejny dzień Twojego życia może być tym najpiękniejszym. A.

      Słowa zapisane na bileciku sprawiły, że mimo woli się uśmiechnęłam. Stałam przed drzwiami, ściskając w ręku liścik i przyglądając się kwiatom, subtelnym i czarującym. Nie miałam pojęcia, skąd Alex wiedział, że konwalie to moje ulubione kwiaty.

      Podniosłam bukiet, który ledwo udało mi się objąć, i wróciłam do mieszkania. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc zamiast do pokoju skierowałam się do kuchni. Nastawiłam ekspres do kawy, cały czas uśmiechając się pod nosem. W międzyczasie zaczęłam przygotowywać składniki na gofry. Jess była w domu, o czym świadczyły jej buty i torebka leżące СКАЧАТЬ