Nigdy nie wygrasz. Karolina Wójciak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nigdy nie wygrasz - Karolina Wójciak страница 22

Название: Nigdy nie wygrasz

Автор: Karolina Wójciak

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788381780377

isbn:

СКАЧАТЬ niczym dziewczyna żołnierza idącego na front – stała na peronie i zapewniała o swojej miłości.

      W dniu, w którym w paczce dojechał do mnie sprzęt, wściekła się na dobre. Zniknęła na dwa dni. Pojechała do matki. Dzwoniłem, prosiłem, by wróciła, ale nie chciała. Stawiała mi jako warunek odesłanie sprzętu z powrotem. Powiedziałem jej wtedy, że musi się z tym pogodzić, bo inaczej spędzi kolejny miesiąc u teściowej. Nie rezygnowałem ze zlecenia, a ona zamiast miło spędzić ze mną czas, zanim wyruszę w trasę, marnowała go na kłótnie. Nie rozumiała, że ja już podjąłem decyzję i nic jej nie zmieni.

      Kiedy wróciła po dwóch dniach, jej nastrój się poprawił. Wydawało mi się, że się pogodziła, ale nie miałem pewności, bo do tematu nie wróciliśmy ani razu. Tak jakby wcale nas to nie poróżniło. Wolałem nie ryzykować, więc tak jak i ona udawałem, że wszystko jest w najlepszym porządku.

      Uczyłem się obsługiwania kamery, filmując dziewczynki. Bawiliśmy się na podwórku i w domu. Czasami odkładałem kamerę i ganiałem je czy to na rowerach, czy z buta. Zarejestrowałem tak dużo materiału, że zacząłem montować go w filmiki. O nas. O naszej rodzinie. Choć na początku wyglądało to bardzo amatorsko, sprawiało mi nieskrywaną radość. Chyba to przekonało Dagmarę do pomysłu. Musiała dojść do wniosku, że faktycznie mam powołanie do tej pracy. Mówiła nawet o tym, żebym kupił podobny sprzęt do domu i potem dokumentował rozwój dzieci. Zgodziłem się zadowolony. Wydawało mi się, że nasze życie wróciło na właściwy tor.

      Siedziałem przy komputerze i notowałem nazwiska ludzi, którzy wygrali w lotka. Pomyślałem, że zrobię taki przekrój i umówię się z osobami z ostatnich dwudziestu lat. Nie wszystkimi rzecz jasna. Tylko wybranymi. Wiedziałem też, że pewnie będą tacy, którzy mi odmówią. Nie będą chcieli być w telewizji lub po prostu będą mieć w nosie i program, i mnie. Z takimi, którzy by odmówili, nie miałbym żadnego pola manewru, bo co? Zaproponowałbym im pieniądze jako wynagrodzenie? Mieli tyle, że nie zainteresowałyby ich moje grosze. Zamierzałem opracować plan rozmowy z tymi osobami, przedstawić im reportaż jako coś atrakcyjnego, niezwykłego. Jednak mnie samemu trudno było w to uwierzyć, więc przekonanie innych stanowiłoby nie lada wyzwanie.

      Postawiłem na różne płcie, różne miasta i różne zawody. Każdemu z moich potencjalnych obiektów zainteresowania założyłem teczkę, gdzie miałem potem zamieścić dane. Przygotowywałem się w pełnym skupieniu, gdy do pokoju weszła Dagmara.

      – Co robisz? – Na jej twarzy dostrzegłem uśmiech, który tak bardzo kochałem.

      Uwielbiałem, kiedy się śmiała. Czasami robiłem z siebie klauna tylko po to, by ją rozweselić. Im bardziej się śmiała, tym bardziej się w niej zakochiwałem.

      – Przygotowuję się – powiedziałem zadowolony, widząc ją w dobrym humorze.

      Ku mojemu zaskoczeniu podeszła bliżej i usiadła mi na kolanach. Wtuliła się we mnie. Już tak dawno nie była blisko, że przycisnąłem ją do siebie. Nawet nie chodziło o seks, tylko o bliskość, kontakt. Po tym, jak mnie od siebie odsunęła, brakowało mi jej czułości jak powietrza. Ten jej dystans bolał mnie wręcz fizycznie. Pogłaskałem ją po plecach, trzymając ją ciasno w ramionach, a ona w odpowiedzi pocałowała mnie w szyję. Zrozumiałem to jako zaproszenie do seksu.

      – Śpią? – zapytałem, a ona skinęła głową.

      Przez ostatnie kilka tygodni to ja je usypiałem, to ja im czytałem, bo żona uważała, że skoro mam wyjechać, dobrze będzie, jeśli spędzę z nimi więcej czasu niż zwykle. Nie sprzeciwiałem się. Nie przeszkadzało mi to, bo uwielbiałem towarzystwo dziewczynek. Dzisiaj wyjątkowo się zasiedziałem i ona przejęła moje obowiązki.

      – Chcesz iść do sypialni? – zapytałem, uśmiechając się do niej zadziornie.

      Tym razem zaprzeczyła – również gestem. Pokręciła głową, a rude włosy zakołysały się koło jej uszu. Włożyła mi dłonie pod koszulkę. Westchnąłem szczęśliwy, że w końcu nastąpiło to, na co czekałem. Pogodziła się z moim wyborem, zaakceptowała mnie takim, jaki jestem, i pozwoliła realizować marzenia. W końcu byliśmy tam, gdzie zawsze. Tak bardzo mi jej brakowało.

      Kochaliśmy się na siedząco, przy biurku. Na niewygodnym krześle, które uwierało mnie w tyłek. Mimo to byłem o krok od śpiewania ze szczęścia. Powtarzałem, że ją kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez niej. Uśmiechała się do mnie. Po raz pierwszy kochała się ze mną, patrząc mi prosto w oczy. Zawsze to ja patrzyłem, a ona zamykając swoje, przeżywała rozkosz odizolowana od świata. Nawet nie sądziłem, że tak będzie to na mnie działać. Może to też ten długi okres postu, ale miałem wrażenie, że po tylu latach związku po raz pierwszy kochaliśmy się w taki sposób. Tak mistycznie, tak głęboko i z takim oddaniem.

      Od tej nocy wszystko wróciło do normy. Wrócił spokój. Przez kolejne dni Dagmara nie poruszała już tematu mojego wyjazdu. Kiedy rozmawiałem z ludźmi przez telefon, dopytywała nawet, jak poszło. Niektóre z tych rozmów były tak beznadziejne, że zastanawiałem się, jak skłamać, żeby nie doszła do wniosku, że marnuję czas. W końcu jeden z wygranych, ponad sześćdziesięcioletni teraz mężczyzna, zgodził się ze mną porozmawiać. Sam z siebie zapewniał, że historia jego życia jest świetnym materiałem na film. Tego mi było potrzeba. Następnego dnia potwierdziłem u szefa urlop i ruszyłem w trasę.

      MAJA. ZEZNANIE

      Okazało się, że praca na dwie zmiany wykańczała mnie bardziej, niż mogłam przypuszczać. W ciągu dnia sprzątałam pokoje z Marleną, która coraz częściej krytykowała moje zmęczenie i brak zaangażowania, a w nocy sprzedawałam jedzenie. Zdałam sobie też sprawę, że będę musiała zamówić dostawę bez wiedzy Anki. Wszystkie faktury szły do biura, więc prędzej czy później tę też zobaczy. Widząc wielkość zamówienia, od razu się zorientuje, że nie byłabym w stanie tyle zjeść sama. Czas uciekał. Nie mogłam dłużej tego ciągnąć. Takiego nieposłuszeństwa i takiej samowolki Anka by już nie wybaczyła. Musiałam podjąć decyzję, czy uciekać po cichu z pieniędzmi zarobionymi u kierowców, czy kupić więcej towaru i zaryzykować przez kolejny tydzień. Może dwa, zanim księgowa się dowie i uruchomi lawinę.

      Zdecydowałam się na ucieczkę. Nawet jeśli będą mnie szukać, powiem im, że nie płacili mi i wzięłam to, co mi się należało. Zaplanowałam, że do następnego weekendu już mnie tu nie będzie. Samo podjęcie tej decyzji sprawiło mi radość.

      Następnego dnia ruszyłam do pracy w hotelu jak na skrzydłach. Pomagałam Marlenie tak jak na początku. Zauważyła to i pochwaliła mnie. Zaczęłyśmy rozmawiać o planach. Choć kusiło mnie, żeby się przyznać, że już niedługo stąd odejdę, trzymałam język za zębami. Słuchałam paplaniny Marleny. Chwaliła się nowo poznanym chłopakiem. W pewnym momencie wyłączyłam się, bo już nie mogłam dłużej znieść jej zachwytów jakimś głupim gościem.

      – A ty? – zwróciła się w końcu do mnie, chwytając mnie za ramię.

      – Co ja?

      – Jesteś zainteresowana?

      Rozważałam, czy powinnam przyznać się, że nie słuchałam jej, czy też udać głupią. Wybrałam to drugie.

      – Ale czym?

      – Tobie to można gadać. No jego kolegą! Chcesz wyjść razem? Nie wiem, jak mam do ciebie mówić, żeby СКАЧАТЬ