Название: Zaginione laleczki
Автор: Ker Dukey
Издательство: PDW
Жанр: Шпионские детективы
isbn: 9788378897378
isbn:
Nigdy dotąd nie mieliśmy gości.
Tata mówił, że dziadek wybudował ten dom na początku lat czterdziestych, po powrocie z drugiej wojny światowej. Żyjemy tu odizolowani od świata. Widuję innych ludzi jedynie wtedy, kiedy mama zabiera mnie ze sobą, gdy jedzie sprzedawać lalki.
Moje stopy nie chcą współpracować. Nie potrafię postawić nawet kroku. Stoję więc tylko jak zamurowany i patrzę na młodą dziewczynę ukrytą pod dużym ramieniem taty.
Na różanych policzkach ma brzydkie pręgi. Mokre ślady po ściekających łzach znaczą szarą, brudną skórę. Ciągną się od oczu aż po szczękę.
Brudna laleczka.
Ma długie, ciemne włosy i bladą skórę. Jej wargi są pełne i różowe. Jest śliczna.
– Twoja siostra wróciła – oświadcza tata, unosząc w górę kąciki ust.
Moja siostra? Bethany nie ma z nami od dwóch lat.
Otwieram usta, by zwrócić mu uwagę, ale nagle w drzwiach pojawia się mama. Podchodzi bliżej i staje na schodach obok mnie.
– Znalazłem ją, kochanie – chwali się tata. – Naszą idealną, małą laleczkę.
– Bethany? – wzdycha mama. Patrzę raz na nią, raz na nieznajomą dziewczynę, do której zwracają się imieniem mojej siostry.
Co oni w niej widzą?
Z pewnością nie to, co ja.
Mama prowadzi ją po schodach do domu. Kiedy dziewczyna przechodzi obok mnie, na ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotykają. To bardzo krótka, ale nad wyraz znacząca chwila. Nieznajoma zdaje się pytać, czego ci ludzie od niej chcą!
– Benjamin – woła tata. Zmuszam się, by odwrócić od niej wzrok i na niego spojrzeć.
– Tak?
– Chcesz się ze mną przejechać?
W końcu!
– Pewnie! – odpowiadam z szerokim uśmiechem.
Krople deszczu bębnią w szyby samochodu. Pioruny rozświetlają niebo, a z każdym grzmotem, który przerywa nocną ciszę, moje serce bije coraz mocniej.
Dzień minął mi niesamowicie szybko. Wciąż jednak nie mogę przestać myśleć o nieznajomej, którą przyprowadził tata.
Może to tylko wytwór mojej wyobraźni?
– Tato, kim jest tamta dziewczyna?
– Jaka dziewczyna, synu? – burczy ochryple ojciec, nie odrywając oczu od drogi. Jedziemy tak wolno, że gdybyśmy w coś uderzyli, pewnie nawet bym tego nie zauważył. Mimo to tata jest wyjątkowo skupiony. Wygląda, jakby próbował dostrzec kogoś, kto czai się w ciemnościach. Jakby chciał go złapać i wyeliminować.
– Ta, którą przywiozłeś do domu – przypominam.
Tata nie lubi, kiedy go o coś pytam, ale siedzenie z nim w radiowozie dodaje mi odwagi. Czuję się bezpiecznie.
– Masz na myśli swoją siostrę?
– Dziewczynę, którą przywiozłeś – tłumaczę.
Spogląda na mnie kątem oka, po czym znów wbija wzrok przed siebie. Gdy odpowiada, ton jego głosu jest bezwzględny.
– To twoja siostra, Bethany.
Zdezorientowany, mrugam kilka razy, ale strach nie pozwala mi zadawać kolejnych pytań.
Przez kilka minut jedziemy w ciszy.
– Ach, ci gówniarze! – woła nagle tata i natychmiast przyśpiesza.
Dłonie mi się pocą, a serce bije coraz szybciej.
Zatrzymuje samochód z piskiem opon i otwiera drzwi na oścież.
– Stać! – krzyczy do kogoś. – Nie ruszać się!
– Cholera, wiejemy!
– Biegnij!
– Nie ruszać się! Policja!
Cały się trzęsę. Krew gotuje mi się w żyłach.
– Ja wcale nie piłam – mamrocze gdzieś w ciemności nieznany głos.
– Wygląda na to, że twoi przyjaciele cię zostawili – warczy tata.
– To nie są moi przyjaciele.
– Wsiadaj do radiowozu – rozkazuje. – Jesteś aresztowana.
– Ale ja nic nie zrobiłam… proszę.
Podekscytowany, czekam, aż tata zacytuje dziewczynie jej prawa. On jednak tego nie robi. Otwiera tylko drzwi i wsadza ją na tylne siedzenie.
Oto mój tata, policjant. Łapie złoczyńców.
Wstrzymuję oddech, kiedy kątem oka dostrzegam młodą, niziutką i szczupłą dziewczynę z blond włosami opadającymi na delikatną twarz. Przestępczyni zakrywa oczy dłońmi i zaczyna płakać. Wzdrygam się, gdy tata z impetem zatrzaskuje drzwi. Blondynka odsuwa ręce i patrzy prosto na mnie. Marszczy czoło, po czym porusza ustami, choć nie wydostaje się z nich żaden dźwięk. Zaczyna mówić dopiero, kiedy tata wraca do samochodu.
– Kto to jest? – pyta.
– Pilnuj swojego pieprzonego nosa – odburkuje ojciec. – Czy ty w ogóle wiesz, w jakie gówno wpadłaś?
– Ale ja nie piłam, przysięgam! – jąka się. – Mam tylko piętnaście lat. Rodzice by mnie zabili, gdybym coś piła, naprawdę!
Dziewczyna patrzy na mnie dzikim wzrokiem. W jej oczach dostrzegam tylko jedno. Strach.
– Idziesz siedzieć, młoda damo – warczy tata, a ona podskakuje.
– Co mam zrobić, żeby mi pan uwierzył? Błagam…
Jej szloch jest coraz donośniejszy. Mam gęsią skórkę. Nagle dostrzegam szeroki, potworny uśmiech ojca. Uśmiech, który mrozi mi krew w żyłach.
– Wszystkie jesteście takie same. Wy małe dziwki… – warczy, otwierając drzwi samochodu. Przechodzi na tylne siedzenie. Dziewczyna sztywnieje i wytrzeszcza oczy. Tata łapie ją za nogi, przewraca i przytrzymuje delikatne ciałko.
– Nie, błagam. Nie СКАЧАТЬ