Usterka na skraju galaktyki. Etgar Keret
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Usterka na skraju galaktyki - Etgar Keret страница 9

Название: Usterka na skraju galaktyki

Автор: Etgar Keret

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788308071939

isbn:

СКАЧАТЬ na dwie osoby.

      – Nie jesteś pierwszy, który skarży się na pokoje – przyznał człowiek w marynarce. – A w odpowiedzi firma, w której pracuję, postarała się stworzyć tę nowatorską aplikację, zapewniającą poczucie otwartej przestrzeni. Przez to okno – wskazał na okno, które ukazało się nad biurkiem – możesz zobaczyć podwórze i wiekowy dąb, a z tego drugiego okna widać szosę. Jest bardzo cicha, samochody z rzadka nią przejeżdżają. A drzwi dają uspokajającą domową atmosferę. To oczywiście tylko złudzenie, ale okna i drzwi są zsynchronizowane i zawsze w nich będzie ta sama pogoda i ten sam kierunek padania światła. To dość genialne, gdy tak o tym pomyśleć.

      – Rewelacja – stwierdził Miki. – Najprawdziwsza. A powiedziałeś, że jak nazywa się ta firma, w której pracujesz?

      – Nie powiedziałem. – Człowiek w marynarce puścił oko. – I to naprawdę nie aż takie ważne. Pamiętaj, jeśli coś jest nie w porządku albo zwyczajnie taki masz nastrój, po prostu podnosisz słuchawkę i wciskasz zero.

      Kiedy w środku nocy Miki się obudzi, spróbuje przypomnieć sobie, w którym dokładnie momencie człowiek w marynarce wyszedł z pokoju, i nie uda mu się. Lekarze, według człowieka w brązowej marynarce, powiedzieli, że z powodu urazu spowodowanego uderzeniem nadal może cierpieć na ubytki pamięci, ale tak długo jak nie będą im towarzyszyły mdłości czy zaburzenia widzenia, nie ma co się martwić. Miki zerknie przez okno i zobaczy, jak księżyc w pełni oświetla wiekowy dąb. I będzie mógł doprawdy przysiąc, że spomiędzy jego gałęzi dobiegało pohukiwanie sowy. Na szosie widocznej z drugiego okna zobaczy odległe światła oddalającej się ciężarówki. Przymknie oczy i spróbuje znowu zasnąć. Jedną z rzeczy, które powiedział mu człowiek w marynarce, było to, że powinien dużo spać, bo pamięć wraca często poprzez sny. Kiedy ponownie zaśnie, rzeczywiście będzie śnił, ale w tym swoim śnie nie znajdzie żadnego rozwiązania, tylko obaj z człowiekiem w marynarce będą się wspinać po gałęziach dębu. We śnie będą wyglądać jak dzieci i coś ich rozśmieszy, a człowiek w brązowej marynarce, który we śnie będzie miał dżinsową kurtkę, będzie się śmiał przez cały czas jakimś innym śmiechem, takim swobodnym, z jakim Miki nigdy się nie spotkał, a przynajmniej nie pamiętał, żeby się spotkał.

      – Zobacz – powie do Mikiego, zwisając na jednej ręce z gałęzi drzewa, a drugą drapiąc się po głowie – jestem małpą, całkiem jestem małpą.

      Minął prawie miesiąc, przynajmniej czuł, jakby to był miesiąc, i prawie nic się nie zmieniło. Nie udało mu się przypomnieć sobie niczego z przeszłości i nadal zapominał rzeczy sprzed dosłownie paru minut. Żaden lekarz nie przyszedł go zbadać. Ale pamiętał, że człowiek w brązowej marynarce powiedział, że nie ma potrzeby dokładnych badań lekarskich, bo jest cały czas pod obserwacją. I że jeśli cokolwiek będzie nie w porządku, system natychmiast zareaguje. Obok dębu zatrzymywał się czasem biały samochód dostawczy, a w nim śniady człowiek o siwych włosach i grubawa dziewczyna, która wyglądała na młodszą od niego o jakieś co najmniej dwadzieścia lat. Obściskiwali się w aucie, a niekiedy nawet wychodzili z niego, siadali pod drzewem i pili piwo. W kuchni przez cały ten czas nic się nie zmieniało. Tam też było wielkie okno, przez które wpadało dużo światła, ale było usytuowane pod takim kątem, że z pokoju Mikiego nic nie było przez nie widać. Miki tkwił nad tabletem, gapił się trochę na ściany i czekał na jakieś wspomnienie lub myśl, które skądś by się pojawiły, jak ptak przysiadający na drzewie, jak śniady z grubaską, jak… Początkowo Miki sądził, że wyobraża to sobie: jakby szybki ruch, bezcielesny cień, który przemknął w obramowaniu na wpół otwartych drzwi i znikł. Miki w jednej chwili znalazł się za łóżkiem, schowany niczym dziecko, co kryje się przed mroczną bestią. Teraz nie mógł już nic zobaczyć, ale coś słyszał, jakby zamykanie drzwi od szafy, jakby ktoś lub coś naciskało jakiś przycisk. Po kilku chwilach znowu coś ukazało się w uchylonych drzwiach, tym razem powoli. To była kobieta, mniej więcej trzydziestoletnia. Ubrana w czarną krótką spódnicę i białą, zapinaną na guziki bluzkę, a w ręku trzymała kubek kawy z namalowanym słońcem, wokół którego napisane było kolorowymi literami „RISE & SHINE!”. Miki nadal ukrywał się za łóżkiem. Przypomniał sobie, co powiedział człowiek w brązowej marynarce, i zrozumiał, że nawet jeśli wstanie i zamacha rękami, kobieta w kuchni prawdopodobnie nie będzie mogła go zobaczyć; że ta kobieta tak naprawdę nie istnieje; że to zwyczajnie obraz wyświetlony na ścianie, który ma jedynie chronić go przed poczuciem uwięzienia w tym małym, pozbawionym okien pokoju. Kobieta w kuchni esemesowała teraz, a w czasie wystukiwania wiadomości na komórce tupała nerwowo w białą kamienną podłogę kuchni. Miała ładne nogi. Miki próbował przypomnieć sobie dziewczynę o ładniejszych nogach, ale poza tą w kuchni i grubaską w tajemniczym białym samochodzie nie udało mu się odszukać w pamięci żadnej dziewczyny. Kobieta skończyła esemesować, wypiła ostatni łyk kawy i wyszła z pola widzenia Mikiego. Miki poczekał jeszcze chwilę i usłyszał dźwięk zatrzaskiwanych drzwi wejściowych, ale nie był pewny. Podszedł szybko do biurka, zabrał z niego telefon i wrócił, żeby kucnąć za łóżkiem. Nacisnął zero. Odpowiedział mu zmęczony męski głos:

      – Centrala, w czym mogę pomóc?

      – W kuchni… – szepnął Miki – to znaczy na wyświetlonym na ścianie obrazie kuchni…

      – Przez aplikację?

      – Tak – Miki nadal szeptał. – Tam jest jakiś człowiek. Mieszka tam.

      Usłyszał zmęczonego wstukującego coś w klawiaturę po drugiej stronie linii.

      – Jakiś? – zapytał zmęczony. – Jesteś pewien? Powinna tam być jakaś, Natasza, wysoka, czarne kręcone włosy…

      – Tak, tak – powiedział Miki. – To ona. Po prostu wcześniej nikogo tam nie było, i to trochę zaskakujące…

      – Nasza wpadka – przeprosił zmęczony. – Powinniśmy byli powiadomić cię z góry. Cały czas uaktualniamy i ulepszamy tę aplikację, a ostatnio wpłynęło sporo skarg od użytkowników, że ekranowane pokoje są zawsze puste i że to wywołuje poczucie samotności. Więc teraz próbujemy dorzucić jakiś znak ludzkiej obecności. Centrala powinna była cię powiadomić o zmianie. Nie mam pojęcia, dlaczego tego nie zrobiono. Dodam w tej sprawie adnotację w twojej teczce i ktoś już za to oberwie, obiecuję.

      – Nie trzeba – powiedział Miki. – Naprawdę. Nie potrzeba, żeby ktokolwiek obrywał. Wszystko w porządku. Możliwe, że mnie poinformowano, tylko zapomniałem, przecież jestem tu z powodu utraty pamięci.

      – Doskonale – odpowiedział zmęczony. – Przepraszam wobec tego w imieniu centrali. W każdym razie to miało być podniesienie standardu, a nie coś, co przestraszy użytkowników. Pragnę zaznaczyć, że na razie jest to usługa darmowa, ale w przyszłości firma rezerwuje sobie prawo do dodatkowej opłaty za udział czynnika ludzkiego.

      – Opłaty? – spytał Miki.

      – Nikt jeszcze nie mówi, że zostanie zainkasowana, ale rezerwujemy sobie takie prawo. Wiesz, to jest związane z dodatkowymi kosztami i…

      – Jasne – przerwał mu Miki – to zupełnie zrozumiałe, sfotografowanie pustego pokoju na pewno kosztuje grosze, ale ktoś…

      – Rozumiesz sprawę – ożywił się zmęczony. – To skomplikowana historia, w szczególności z takim rodzajem aplikacji jak nasza, w której dla każdego układu dopasowana jest inna ludzka postać. Tak czy inaczej, jeśli poczujesz, że ci to przeszkadza, dzwoń do nas bez wahania СКАЧАТЬ