Название: Zaćmienie
Автор: Erin Hunter
Издательство: PDW
Жанр: Природа и животные
isbn: 9788382030273
isbn:
Za paprociami znajdowało pokryte leśnym runem zbocze, opadające ku trawiastej polanie. U jego podnóża siedziała ciemnoszara kocica. Z zapałem szarpała zębami kleszcza, który uczepił się podstawy jej ogona. Burknęła do siebie, ciągnąc tłustego robala, a potem zamarła w miejscu i podniosła wzrok na szczyt zbocza. Wszystkie paprocie się trzęsły.
– Mam cię! – rozległo się triumfalne miauknięcie. Rośliny poruszyły się jeszcze gwałtowniej, gdy wyskoczyła z nich szylkretowa kotka z ogonem myszy między zębami. Na widok szarej kocicy stanęła w miejscu. – Cześć, Żółty Kle! – zawołała.
– Hej, Nakrapiany Liściu. Świetny dzień na polowanie, prawda?
– W tym miejscu polowania zawsze idą mi świetnie! – pochwaliła się szylkretka, po czym machnęła głową w stronę koleżanki i rzuciła jej pod łapy upolowaną zdobycz.
Żółty Kieł powąchała łup, lecz prędko odskoczyła. Potarła łapą swój szeroki, płaski pysk, kiedy na jej nosie pojawił się ciemny cień pchły.
– A podobno te tereny łowieckie są wolne od pcheł! – narzekała.
– Pewnie przywlekłaś je ze sobą – odparła Nakrapiany Liść, mierząc wzrokiem matowe futro drugiej kotki. – Powiedz mi, kiedy w końcu nauczysz się porządnie czyścić? – Zbliżyła się, by trącić łapą kołtun sierści, który zauważyła na łopatce starszej kocicy.
– Może wtedy, kiedy ty wreszcie przestaniesz matkować wszystkim kotom – warknęła Żółty Kieł.
Nagle ze szczytu zbocza dobiegł ich donośny głos.
– Niemożliwe. Jakoś nie wierzę, żeby do tego doszło…
Nakrapiany Liść spojrzała w górę. Po trawie w ich stronę zbiegał biały kot.
– Biała Burza! – krzyknęła z radością kotka. – A gdzie Błękitna Gwiazda?
– Hmm. Jeszcze przed chwilą za mną biegła.
– Nadal biegnę! – Błękitna Gwiazda wyskoczyła zza drzew i pognała w ich stronę. – Dotrzymałabym ci kroku, gdyby nie zatrzymał mnie Wysoka Gwiazda!
– Och. Co mówił? – spytała Nakrapiany Liść.
– Martwił się, jak to on. – Błękitna Gwiazda spojrzała ze współczuciem na rankę po pchlim ugryzieniu na nosie Żółtego Kła. – To ci pech – mruknęła. – Wydawało mi się, że tu nie ma pcheł.
Nakrapiany Liść zamruczała cichutko i trąciła ogonem ramię pokrzywdzonej.
– Więc co z Wysoką Gwiazdą? – przypomniała Żółty Kieł, ignorując zaczepkę koleżanki.
– Martwi się o kociaki – wyjaśniła Błękitna Gwiazda.
Ogon Żółtego Kła zadygotał.
– O Lwią Łapę, Sójczą Łapę i Ostrokrzewiastą Łapę?
– A kogo innego? – westchnęła Błękitna Gwiazda. – Ta przepowiednia wyraźnie zalazła mu za skórę. Jak kleszcz!
– Ale ich trening idzie świetnie! – zaznaczyła Nakrapiany Liść. – Wreszcie każde z nich odnajduje własną ścieżkę…
– Tak – przerwała jej Żółty Kieł, spuszczając wzrok na łapy. – Ale jest tyle rzeczy, o których nie wiedzą…
– Są jeszcze bardzo młodzi – mruknęła Błękitna Gwiazda.
– To nie znaczy, że powinniśmy ich oszukiwać. – Żółty Kieł spojrzała jej prosto w oczy.
– Myślisz, że byłoby lepiej, gdyby o wszystkim wiedzieli?
Ciemnoszara kocica aż zesztywniała ze złości.
– Życie, które rozpoczyna się od kłamstwa, na zawsze pozostanie w mrokach! – zamruczała.
– Nie. Nie mogą poznać prawdy. – Błękitna Gwiazda przysiadła na tylnych łapach. – Nie bez powodu trzymamy to w tajemnicy. Podjęliśmy tę decyzję wspólnie. Musimy zrobić to, co dobre dla klanu.
Żółty Kieł przechyliła głowę.
– Przecież to kłamstwo. Jak kłamstwo może być dobre?
– To nie my ich okłamaliśmy – przypomniał jej Biała Burza.
– Ale to my dalej ukrywamy prawdę! W ich życiu jest już zbyt wiele tajemnic!
– Wiedzą o przepowiedni – wtrąciła Nakrapiany Liść.
Żółty Kieł przestąpiła z łapy na łapę.
– Ach, tak, przepowiednia! Wolałabym, żeby o niej nie wiedzieli! I żebym sama nigdy o niej nie usłyszała! Czasem sobie myślę, że byłoby lepiej, gdyby ta trójka nie dostała żadnych mocy!
– Wiesz, że nie mieliśmy z tym nic wspólnego. – Nakrapiany Liść, próbując ją uspokoić, końcem ogona pogłaskała jej bok. – Możemy tylko mieć nadzieję, że wykorzystają swoje moce mądrze. Dla dobra Klanu Pioruna.
– Tylko dla Klanu Pioruna? – zdziwił się Biała Burza, sprawiający wrażenie zamyślonego. – Skoro ich moce są takie wspaniałe, to czy nie powinni ich używać, żeby pomóc wszystkim klanom?
Błękitna Gwiazda wytrzeszczyła na niego oczy.
– Urodzili się w Klanie Pioruna! Wychowujemy ich na naszych lojalnych wojowników! Dlaczego mieliby czuć się odpowiedzialni za innych?!
Żółty Kieł spojrzała zmrużonymi oczami na dawną przywódczynię klanu, ale się nie odezwała.
– W niektórych sprawach nie dojdziemy do porozumienia – miauknął spokojnie Biała Burza. – Najważniejsze jest to, żeby szanowali swoich wojowniczych przodków.
– Tak – przyznała Nakrapiany Liść. – Musimy zadbać o to, żeby nas słuchali.
Biała Burza potrząsnął uchem, w które załaskotało go wysokie źdźbło trawy.
– Nigdy jeszcze nie urodził się kot tak mądry, żeby nie zyskać na radach starszyzny – dodał. – Będziemy ich prowadzić.
– Jasne. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić – mruknęła Żółty Kieł.
Nagle nad ich głowami pojawił się motyl, z trudem usiłujący lecieć prosto pod wiatr. Oczy Nakrapianego Liścia natychmiast rozbłysły. Stanęła na tylnych łapach i uniosła przednie wysoko nad głowę. Motyl jednak poszybował w górę i błyskawicznie zniknął z zasięgu jej pazurów.
– A niech to mysz kopnie! – warknęła, opadając z powrotem na ziemię. Dopiero wtedy zauważyła, że Błękitna Gwiazda się oddala. – Już odchodzisz?
СКАЧАТЬ