Nienawiść sp. z o.o.. Matt Taibbi
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nienawiść sp. z o.o. - Matt Taibbi страница 5

Название: Nienawiść sp. z o.o.

Автор: Matt Taibbi

Издательство: PDW

Жанр: Языкознание

Серия: Amerykańska

isbn: 9788381911160

isbn:

СКАЧАТЬ które obecnie biją sobie brawo za wytykanie Donaldowi Trumpowi kłamstw (i słusznie, bo kłamie), wciąż używają haniebnych eufemizmów produkcji rządowej typu „straty uboczne”. Nasze nowe, chamskie zawołanie: „Demokracja umiera w ciemnościach” najwyraźniej nie dotarło jeszcze do Pentagonu i raczej nigdy tam nie dotrze[2].

      W czasie „wojny z terrorem” prasa wzięła na siebie winę za przegraną w poprzedniej wielkiej wojnie i zgodziła się nie pokazywać zdjęć wracających do kraju trumien (a co dopiero samych scen śmierci na polu walki).

      Sami też zaproponowaliśmy, że będziemy ciąć czy umniejszać historie o torturach („przesłuchaniach wspomaganych”), porwaniach („transferach”) czy skrytobójstwie („działania zabójcze” czy „macierz rozporządzania”).

      Nawet teraz jeśli w ogóle pisze się o tych tematach, to najczęściej nie w tonie oburzenia. W rzeczy samej wiele materiałów o „ofiarach cywilnych” opakowuje się językowo tak, jakby ujawnienie nie w porę wieści o „stratach ubocznych” mogło nam utrudnić wygranie tej wojny, o którą akurat w danym momencie chodzi.

      Po wiadomościach o śmierci cywilów amerykańskim siłom zbrojnym niełatwo jest uzasadnić użycie sił powietrznych w wojnie przeciwko bojownikom – ot, typowy nagłówek w amerykańskiej prasie.

      Zdołalibyście się domyślić, z którego roku pochodzi ten materiał i której wojny dotyczy? Pasowałby i do roku 1968, i do 2008. Albo i 2018.

      Jak przepowiedzieli autorzy Manufacturing Consent – może kłaniając się przy tym Orwellowi – w społeczeństwach takich jak nasze scenariusze rzadko się zmieniają[3].

      Gdy przyszedł moment, w którym sam zacząłem pracować w dziennikarstwie, odkryłem, że diagnozy Chomskiego i Hermana były zasadniczo prawidłowe. Co więcej, przewidzieli oni takie przyszłe medialne oszustwa jak wojna w Iraku. Ich model zapowiedział to ohydne widowisko z detalami.

      Ani Herman, ani Chomsky nie mogli jednak wiedzieć, kiedy Manufacturing Consent trafiło w 1988 roku na księgarskie półki, że branża mediów przechodzi fundamentalne zmiany. Jak się okazało, ich publikacja ukazała się tuż przed trzema potężnymi rewolucjami. Kiedy spotkałem się z Chomskim, by przeprowadzić z nim wywiad do tej książki (patrz Aneks 2.), omówiliśmy te przemiany. Należały do nich:

      1. Wybuch popularności konserwatywnego formatu radia mówionego i produktów newsowych w stylu telewizji Fox. Oferując podejście subiektywne zamiast „obiektywnego” jako strategię komercyjną, stacje te stanowiły zapowiedź atomizacji palety mediów informacyjnych, wskutek której każdy konsument mógł znaleźć sobie gdzieś kanał newsowy odpowiadający jego poglądom politycznym. Było to istotne odejście od oligopolu trzech stacji, dominujących w mediach za czasów Manufacturing Consent, pod którym cały kraj dyskutował o wspólnym dla wszystkich zestawie informacji.

      2. Wejście kablowych kanałów informacyjnych działających dwadzieścia cztery godziny na dobę, co zmieniło priorytety branży. Nagle dziennikarzy zaczęto tresować tak, by cenili najświeższe wiadomości, bezpośredniość, potencjał wizualny bardziej niż kaliber. „Grzanie tematu” przez sieć – niezmordowane, przesadne katowanie dzień i noc jednej chwytliwej historii, takiej jak katastrofa Kurska czy niemowlę wrzucone do studni – to typ dziennikarstwa, które mój znajomy producent z telewizji ochrzcił mianem „szuflowania węgla dla Lucyfera”, i pierwociny sesji kompulsywnego oglądania tego, co płynie z ekranu. Nieustanne teraz, teraz, teraz mielone przez stacje całodobowe wykształciło u widzów nowy rodzaj lęku i uzależnienia, potrzebę czerpania wiedzy o bieżących wydarzeniach nie raz czy dwa razy dziennie, ale co minutę. Ten format miał mieć istotne konsekwencje, szczególnie w wyborach roku 2016.

      3. Rozwój internetu, w 1988 roku ledwie raczkującego. Sądzono, że doprowadzi on do istotnej demokratyzacji rynku prasowego. Jednak dystrybucję mediów drukowanych i antenowych przejęło wkrótce ledwie kilka platform cyfrowych. Na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku ten system uległ potężnej koncentracji. W rezultacie pojawiły się możliwości bezpośredniej kontroli nad mediami, nieistniejące w chwili wydania Manufacturing Consent. Co więcej, powstanie mediów społecznościowych miało tysiąckrotnie wzmóc efekty flaku, przyspieszając procesy zglajchszaltowania i myślenia grupowego metodami, których w 1988 roku nawet nie można było sobie wyobrazić.

      Największa chyba różnica wiązała się z oczywistą przemianą dziejową: upadkiem ZSRR.

      W pierwszym wydaniu Manufacturing Consent jednym z filarów „modelu propagandy” było wykorzystywanie przez media antykomunizmu jako religii organizującej.

      Trwająca wówczas zimnowojenna narracja umożliwiała prasie wykorzystywanie antykomunizmu do tłuczenia po łbach odszczepieńczych myślicieli – traf chciał, że często byli to socjaliści. Pałki tej używano także wobec ludzi od socjalizmu dalekich (widziałem to jeszcze lata później, kiedy Harolda Deana po kilkanaście razy dziennie pytano, czy nie jest aby „zbyt lewicowy” jak na perspektywicznego kandydata).

      Jednak upadek muru berlińskiego i rozpad imperium sowieckiego spuściły nieco pary z kotła religii antykomunizmu. Chomsky i Herman odnieśli się do tego w uwspółcześnionym wydaniu Manufacturing Consent z roku 2002, pisząc:

      Siła ideologii antykomunistycznej osłabła być może wraz z upadkiem ZSRR i niemal zupełnym zaniknięciem ruchów socjalistycznych na całym globie, z łatwością jednak zostaje to wyrównane większą siłą ideologiczną wiary w „cud wolnego rynku” […].

      Zapaść ZSRR, jak też osłabienie antykomunizmu jako zasady porządkującej doprowadziły do innych zmian w mediach. Manufacturing Consent było w znacznej części książką o tym, jak ów niewidzialny system nieformalnych reguł pozwalał prasie mobilizować całą ludność do wsparcia poszczególnych celów, często dotyczących polityki zagranicznej.

      Jednak upadek muru w połączeniu z nowymi strategiami komercyjnymi wdrażanymi przez sieci takie jak Fox doprowadził do powstania w mediach nowego kierunku rozwoju.

      Niegdyś firmy medialne starały się zyskać jak najszerszą widownię. Nudna trzecioosobowa narracja stosowana w tradycyjnych głównych gazetach nie znalazła się tam z jakichś powodów etycznych czy moralnych, lecz dlatego, że kiedyś wierzono, iż najlepiej realizuje ona komercyjne zadanie ściągania tylu czytelników/widzów, ilu tylko się da. Bądź co bądź media to przede wszystkim biznes, a był czas, że nudne trzecioosobowe teksty stanowiły przykład zaawansowanego marketingu.

      Jednak w okresie po publikacji Manufacturing Consent nowe giganty w stylu Fox przewróciły ten model biznesowy do góry nogami. Australijski handlarz tabloidami Rupert Murdoch, posługując się odchyleniem politycznym jako narzędziem sprzedaży, spowodował konsekwencje do dziś kiepsko rozumiane przez amerykańskie społeczeństwo.

      Od dziesięcioleci branża newsowa kładła nacisk na „obiektywne” przedstawianie wiadomości, przy czym chodziło tu nie tyle o kwestie polityczne, ile o używany ton.

      Zamysł był taki, żeby klepać wiadomości na tyle rozwodnione retoryką i niegroźne, by zgarnąć całe spektrum potencjalnych konsumentów tych informacji. Prezenter starego typu był monotonnie brzęczącym manekinem o wyglądzie i tonie głosu zaprojektowanych tak, by wydawał się bezpiecznym towarzyszem na randkę dla waszych córek. „Dobry wieczór, mówi Dan Rather, usunięto mi płaty czołowe. Dziś w Libii…”

      Murdoch СКАЧАТЬ



<p>2</p>

„Democracy dies in darkness” – od 2017 roku hasło w winiecie „Washington Post” (przyp. tłum.).

<p>3</p>

Ten akurat artykuł pochodził z „Washington Post” z roku 2017, a dotyczył amerykańskiej „kampanii powietrznej w Syrii i Iraku”.