Название: Księżniczka. Crew. Tom 2
Автор: Tijan
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Эротика, Секс
isbn: 978-83-66654-92-1
isbn:
I wtedy Jordan i Cross znowu na mnie spojrzeli.
Poczułam kamień w żołądku. Wydawało mi się, że wiem, o co chce zapytać, ale wychrypiałam:
– Musisz to powiedzieć na głos. Nie mogę nic zrobić, jeśli mnie nie poprosisz.
Cross odpowiedział bez wahania:
– Chcę się włamać do jej mieszkania, przeszukać je na tyle, na ile się da.
– Wchodzę w to – odparł Zellman, już kiwając głową.
Nasza ekipa właśnie tak działała.
Jeśli jedno z nas czegoś potrzebowało, wspieraliśmy się nawzajem.
Jedynym problemem byłam ja.
Wciąż byłam na warunkowym.
Mimo to pokiwałam głową.
– To dokąd jedziemy?
3
Kochałam Crossa.
Przyjaźniliśmy się od siódmej klasy, należeliśmy do jednej ekipy – od zawsze byliśmy nierozłączni, kiedyś nasza relacja miała jednak charakter platoniczny, a Cross uchodził za męską dziwkę. To wszystko się skończyło na początku roku szkolnego. Wówczas sprawy przybrały taki obrót, że nie dało się tego cofnąć. I tak to właśnie teraz wyglądało.
Siedziałam z Crossem w ciężarówce, dochodziła dziesiąta. Poprosiliśmy Race’a, żeby był naszymi oczami i uszami w country klubie – zgodził się, bo miał u nas dług po tym, jak w zeszłym roku go uratowaliśmy. Zgodził się zostać na przyjęciu (ignorując błagania Taz, by dołączył do niej na ognisku) i mieć na oku tatę Crossa i jego partnerkę.
Telefon Crossa znowu zawibrował. Odkąd opuściliśmy Roussou, ciągle dostawał esemesy. Jordan skręcił w drogę prowadzącą na ekskluzywne osiedle wysoko na wzgórzu. Wszystkie domy w okolicy wyglądały szpanersko.
– Który to już? – zapytał Jordan.
– Trzynasty – odparł Cross.
Wszyscy się uśmiechnęliśmy. Taz po raz trzynasty poprosiła Race’a, by dołączył do niej na ognisku.
Cross odpisał.
– I co napisałeś? – Zellman zajrzał do kabiny pick-upa przez tylne okno.
Cross wsunął telefon do kieszeni i obejrzał się.
– Żeby dał nam jeszcze pół godziny, potem może jechać.
– Pół godziny? – zapytałam, gdy Jordan zatrzymał się przed posiadłością. – Jesteś pewien?
Wystarczyło spojrzeć na to miejsce, by się domyślić, że jest dobrze strzeżone. Nad bramą zamontowano kamerę.
To nie był najlepszy pomysł.
– Cholera. – Jordan uderzył w kierownicę i nachylił się, by lepiej się przyjrzeć budynkowi. – Cross, stary…
– Jeśli przejdziemy przez bramę – podjęłam – gwarantuję ci, że policja od razu zostanie powiadomiona, a komisariat nie znajduje się zbyt daleko, zaledwie u podnóża wzniesienia. Nie możemy tam wejść.
Cross spojrzał na dom niezadowolony, żyła zapulsowała na jego szyi.
– To jest, kurwa, adres, który ojciec podał matce. Zapisał go na kartce, która leżała w jej gabinecie obok komputera. Czym, do ciężkiej cholery, dziewczyna ojca zajmuje się w Kade Enterprises? – Wyjrzał przez okno, jakby posiadłość lub luksusowe osiedle miały udzielić mu odpowiedzi.
Rozejrzałam się. Wiedziałam, że nie dostaniemy się na tę posesję, ale już samo osiedle mnie zdumiało – nie mogłam uwierzyć, że ludzie naprawdę tu mieszkają. Nawet trawniki były dopieszczone, a przynajmniej te, które widziałam przez bramy. W chodnikach nie było pęknięć. Na drzewach wisiały kryształowe lampki. Przy drodze ciągnęły się rzędy palm. Wszystkie lampy uliczne działały. Jakaś kobieta wyprowadzała na różowej smyczy małego pieska – mogłabym się założyć, że jego obroża była wysadzana diamentami. Może to tylko cekiny? W każdym razie tutejsi na pewno byli bogaci.
Poczułam się mikroskopijnie mała.
Kobieta przyglądała się nam uważnie, zbliżając się, a potem zobaczyła mnie. W jej oczach pojawił się błysk podejrzliwości i włożyła rękę do kieszeni.
– Musimy spadać – wymamrotałam.
Kobieta wyciągnęła telefon. Zamierzała zadzwonić na policję, byłam pewna.
Jordan zaklął i już chciał wycofać pick-upa, ale inna kobieta podeszła i oparła się ręką o pakę auta.
– Co ona wyprawia? – Zellman niemal się przewrócił, gdy próbował się obejrzeć i zobaczyć, kto nas zatrzymał.
To była kobieta w średnim wieku, która zupełnie nas ignorowała. Uważnie przyglądała się tej, która prowadziła pieska na różowej smyczy i chciała dzwonić po policję. Uśmiechnęła się szeroko, wysoko uniosła rękę i pomachała żywiołowo.
– Hej, Clara! Jak się masz?
Głos miała donośny, robiła to celowo.
Zellman zgromił ją wzrokiem.
– Lepiej niech pani zostawi naszego pick-upa.
Ona tylko mocniej zacisnęła dłonie na skrzyni.
Jordan otworzył drzwi i zaczął obchodzić samochód.
Kobieta mówiła dalej, wciąż trzymając rękę w powietrzu.
– Jak się ma Gordon? Dzwoniłaś już do firmy Brentwortha? Wiem, że jak nikt potrafią wybronić swojego klienta przed sądem. – Zaśmiała się, ale zabrzmiało to szczerze. – Dla nich nie ma znaczenia, czy klient jest winny, więc nie martw się o Gordona. Nawet jeśli go skażą, dostanie krótki wyrok i na pewno trafi do miejsca, które będzie przypominać raczej ośrodek wypoczynkowy.
Kobieta z pieskiem zamarła, a gdy ta druga przestała coraz głośniej nawijać, pociągnęła w końcu psa za smycz i ruszyła w kierunku, z którego przyszła.
– Proszę zostawić moją furgonetkę – warknął Jordan, stając obok nieznajomej. – Ale już.
Czekała, odprowadzając spojrzeniem właścicielkę psa, dopóki ta nie zniknęła za rogiem. W końcu kobieta odeszła od paki pick-upa i zbliżyła się do maski. Szła powoli, trzymając ręce przed sobą, jakby były skute. Spojrzała mi w oczy, a my wszyscy się na niej skupiliśmy.
Uniosła podbródek i opuściła ramiona po bokach ciała.
– Znam cię.
Jordan СКАЧАТЬ