Księżniczka. Crew. Tom 2. Tijan
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Księżniczka. Crew. Tom 2 - Tijan страница 4

Название: Księżniczka. Crew. Tom 2

Автор: Tijan

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-66654-92-1

isbn:

СКАЧАТЬ dowiadywaliśmy. Gdy jakiś czas temu Cross zjawił się w mojej sypialni i powiedział, że się do mnie wprowadza, nie wyjaśnił mi zbyt wiele. I nie przyjęłam dobrze tego, że się tym ze mną nie podzielił. Powinien był ze mną porozmawiać.

      Jego twarz wyrażała w tej chwili napięcie.

      – Ta kobieta pracuje w Kade Enterprises, w dziale HR-u. – Zaklął cicho i wściekle. – Wprowadził się do niej w zeszłym tygodniu. Moja mama – machnął ręką w stronę domu – sprowadza tu na noc jakiegoś faceta.

      – A co Taz na to?

      Zacisnął szczęki.

      – Ona o niczym nie wie.

      – O w mordę – wymamrotał Jordan.

      – No właśnie. – Ramiona Crossa wydawały się bardziej napięte niż kiedykolwiek. Po chwili dodał ciszej: – W jej pokoju znalazłem stertę jego ubrań. Matka je ukrywała. W pieprzonej torbie na pranie.

      – Może to ubrania twojego taty?

      – Jego ubrania leżą złożone pod jej rzeczami w komodzie.

      No cóż… To dopiero kryjówka.

      Jordan się skrzywił.

      W domu rozległy się jakieś radosne okrzyki, dźwięk nagle przybrał na sile, gdy ktoś otworzył drzwi.

      Zellman zobaczył nas i podbiegł bliżej.

      – Co się, kurwa, dzieje?

      Drzwi się za nim zatrzasnęły, a potem uchyliły znowu.

      Tabatha wyjrzała na zewnątrz.

      – Zajmujecie się sprawami ekipy?

      Cross obrócił się i zaklął.

      Zell i Jordan się uśmiechnęli, a Jordan odkrzyknął:

      – Daj nam chwilę, kotku.

      „Kotku”.

      Jordan zauważył mój uśmiech i zmrużył oczy.

      – No co?

      – A więc oficjalnie zwracacie się do siebie czułymi słówkami – zauważyłam i przygryzłam wnętrze policzka, by powstrzymać się od dalszego torturowania kumpla. – Za tydzień podarujesz jej pierścionek przedzaręczynowy?

      Cross prychnął. Zellman zarechotał. Jordan wierzchem dłoni klepnął Zellmana w klatkę piersiową.

      – Brzmisz jak ropucha, dupku. Przestań.

      Zellman roześmiał się jeszcze głośniej.

      Jordan pokręcił głową i potarł szczękę dłonią.

      – Gnoje. I tak – posłał mi wymowne spojrzenie – używamy czułych określeń. Czy to normalne? Gdy w niej byłem, raz mi się wymsknęło. Powiedziałem „skarbie”. Boże, jak ja nie znoszę takich zwrotów. Zawsze tak było. Mój tata nazywa mamę „słoneczkiem”, a mama mówi do niego „misiu”. Nigdy nie chciałem używać taki słów, ale kurde… właśnie tak się stało. – Jęknął. – Jak mam się z tego wyplątać?

      Zellman zmarszczył brwi, jakby naprawdę próbował znaleźć rozwiązanie.

      – Zerwij z nią?

      – Co? – krzyknął Jordan, okrążył Zellmana i znowu go uderzył. – Co to za porąbany pomysł?

      Zellman odparł spokojnie:

      – Ale skuteczny. Myślę, że gdy ludzie już zaczną używać pieszczotliwych określeń, to nie ma odwrotu.

      Cross prychnął.

      – Szczególnie gdy mówisz to z kutasem w dziewczynie – powiedział do Jordana, ale patrzył na mnie.

      Wiedziałam, co sugeruje.

      Już dawno temu wyznaliśmy sobie miłość. Ten moment nastał wcześniej, niż powinien, ale jak można tego nie zrobić, gdy twój chłopak i najlepszy przyjaciel wyjmuje broń z zamiarem popełnienia morderstwa, a ty wiesz, że tylko tak możesz go powstrzymać? Powiedziałam słowo na „K” i nie mogłam tego cofnąć. Przy innych nie używaliśmy wobec siebie pieszczotliwych określeń, bo byliśmy raczej skrytą parą. Wczoraj na przykład Cross powiedział do mnie „kochanie”, a ja wydyszałam jego imię, mocniej przyciskając do niego biodra. Powinnam go raczej nazywać „Jezu, daj mi skończyć, na litość boską”.

      – Nie znoszę was – oznajmił Jordan.

      Zellman uśmiechnął się promiennie i poklepał go po ramieniu.

      – Wiesz, jestem z ciebie dumny. Spójrz tylko na nas. – Rozejrzał się po naszej grupie. – Ja mam pannę do bzykania. Jordan jest pod pantoflem, a ty i Cross… jesteście tacy jak zawsze. – Skinął głową, poważniejąc. – Wszyscy dorastamy. Jasna cholera. – Jego twarz pojaśniała, jakby ktoś włączył żarówkę. – Za miesiąc kończymy liceum. I co my dalej, kurwa, zrobimy?

      Iiiii… można było usłyszeć przelatującą muchę.

      Wszyscy zamilkliśmy. Wizja tej rozmowy ciążyła nam już od dawna.

      A może tylko mnie.

      Ukończenie liceum oznaczało zmiany. Dojrzewanie. Skończymy z ekipą. Wyprowadzimy się. Zostaniemy. A może… nie miałam pojęcia, co zrobimy, i w tym tkwił problem.

      Po liceum większość ekip się rozpada. Utrzymała się tylko jedna, ale nawet ona – mówię tu o grupie mojego brata – poniekąd odkleiła się od swojego przywódcy Channinga. Już nie byli oficjalnie ekipą, ale wciąż trzymali się razem. To była taka szara strefa.

      Ale wróćmy do nas i rozmowy, której wcale nie powinniśmy byli zaczynać.

      Jak na zawołanie Jordan zakaszlał.

      – To co… idziemy na to ognisko wieczorem?

      Zellman się rozpromienił.

      – Serio?

      Cross skinął głową Jordanowi, a potem podszedł do mnie. Jego ręka musnęła moją.

      – Tak. Chcę wyczaić tę laskę, z którą jest mój ojciec. Chcę sprawdzić, jaka jest.

      – Jasne. Możemy to zrobić. Wystarczy, że przejedziemy obok jakiegoś budynku, czy masz w planach coś innego? – Jordan przeniósł wzrok z Crossa na mnie i z powrotem.

      Cross też na mnie spojrzał.

      Włoski na karku stanęły mi dęba.

      – Co chodzi ci po głowie?

      – Dzisiaj wieczorem Kade Enterprises urządza przyjęcie w ich country clubie. Wiem o tym, bo Race pytał, czy się wybieram. Jego rodzice idą. Zastanawiał się, czy mógłbym do niego wpaść, skoro oni СКАЧАТЬ