Wszystko, co dzieje się wokół ciebie, w bardzo dużym stopniu również jest twoją odpowiedzialnością. W tym miejscu wiele osób rzuca z oburzeniem: „To chyba nie moja wina, że był korek i spóźniłem się pół godziny na rozmowę kwalifikacyjną? Jakim cudem to ja mam być za to odpowiedzialny? Teraz naprawdę się wkurzyłem, ale to też nie jest moja wina!”.
No tak, nawet jeśli to nie ty potrąciłeś rowerzystę niedaleko przejścia dla pieszych, powodując w ten sposób zatrzymanie ruchu drogowego w promieniu pięciu kilometrów, to już niestety ty nie przewidziałeś potencjalnych komplikacji w drodze na rozmowę. To ty nie zaplanowałeś odpowiedniego zapasu czasowego na możliwe przykre niespodzianki. I to ty reagujesz złością na korek drogowy.
To bardzo ważne. Mimo że nie spowodowałeś incydentu, o którym piszę, jesteś odpowiedzialny za to, jak na niego zareagowałeś. Odpowiadasz za to, że jesteś teraz wściekły, bo ktoś zatrzymał cię w drodze na rozmowę. Ale gdy rozejrzysz się dookoła, zobaczysz w sznurze samochodów mnóstwo ludzi, którzy czekają w spokoju, słuchając muzyki albo ciesząc się chwilą odpoczynku. Niektórzy z nich wolą po prostu docenić moment ciszy, który dostali w prezencie tego dnia. Wszystko zależy od podejścia.
Deszcz pada na wszystkich. Bogatych, biednych, niskich, wysokich, chudych, grubych, młodych, starych; na tych o ciemnej karnacji i tych o jasnej. Pytanie brzmi: kto będzie wszczynał o to kłótnie i upatrywał w tym źródła wszelkiego zła, a kto zaakceptuje deszcz i zacznie gromadzić wodę?
Jeśli chcesz uniknąć poczucia, że do twojego życia ciągle wdzierają się jakieś przeszkody, musisz zrozumieć, że to na twoich barkach spoczywa odpowiedzialność za to, jak reagujesz na wszystko, co ci się przytrafia. I że zawsze możesz zareagować w inny sposób.
Zauważ, że mówię tu o codziennych sprawach, a nie o tym, jak zareagujesz, gdy na przykład dowiesz się o tragicznej śmierci bliskiej osoby. Ale jesteś wystarczająco bystry, by dostrzec tę różnicę.
Największy problem związany z wypieraniem odpowiedzialności za własne reakcje polega na tym, że wszystko staje się wtedy niemożliwe. Tak się składa, że każdego z nas obowiązują te same prawa natury. Podczas gdy ty i ja biadolimy nad słabą koniunkturą, która uniemożliwia jakąkolwiek sprzedaż, ktoś inny bogaci się w tych samych okolicznościach. Gdyby twoje wymówki dotyczące szefa, firmy, wszystkich idiotów, którzy cię otaczają, faktycznie miały pokrycie w rzeczywistości, nikt nigdy nie osiągnąłby żadnego sukcesu.
Ingvar Kamprad nie stworzyłby Ikei i nie umocniłby swojej pozycji na świecie. Annika Sörenstam nigdy nie zostałaby najlepszą szwedzką golfistką w historii. Platforma Spotify wciąż byłaby tylko pomysłem spisanym na kartce papieru. Wallenbergowie[3] byliby biedni. Camilla Läckberg nie napisałaby ani jednej książki. Nigdy nie usłyszelibyśmy o Grecie Thunberg. Barack Obama nie zostałby pierwszym czarnoskórym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nie powstałaby żadna z wielkich religii. Nie istniałyby takie marki jak Microsoft, Google, Volvo, Ford czy Apple.
Nawet jeśli wszyscy zderzamy się z tymi samymi ograniczeniami, powstrzymują one przed działaniem tylko niektórych. Istnieją ludzie, którzy nie pojmują, że pewne rzeczy są wręcz niemożliwe do zrobienia. Oni je po prostu robią.
Najważniejsze nie jest bowiem to, co dzieje się wokół ciebie, lecz sposób, w jaki postanowisz to wykorzystać. Niestety, wielu z nas ma tendencję do ograniczania samych siebie. Ograniczamy się wąskim sposobem myślenia i autodestrukcyjnymi przyzwyczajeniami. Ignorujemy przydatny feedback, zaniedbujemy własny rozwój, marnujemy cenny czas na głupoty, przyczyniamy się do rozpuszczania bezsensownych plotek, jemy niezdrowo, rezygnujemy z chodzenia na siłownię, wydajemy pieniądze, których nie mamy, na rzeczy, których nie potrzebujemy, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy. Olewamy inwestowanie w przyszłość, unikamy koniecznych konfrontacji, lekceważymy mówienie prawdy ludziom z naszego otoczenia, nie prosimy o pomoc, gdy jej potrzebujemy – a później dziwimy się, że nasze życie w ogóle nie zmierza w pożądanym kierunku.
To przykre, ale wiele osób – zdecydowanie zbyt wiele – żyje w taki sposób. Gdy napotykają przeszkody, zawsze mają jakieś wytłumaczenie, dlaczego wszystko diabli wzięli. Fakt, że wszyscy jedziemy na jednym wózku jest tu marnym pocieszeniem, prawda? Co powiesz na to, żeby sprawić sobie własny?
Masz zdecydowanie większą kontrolę nad swoimi reakcjami, niż ci się wydaje.
Spóźniłeś się na samolot do Finlandii. Niedobrze. Wrzeszczysz i przeklinasz. To twój wybór. Oczywiście, jesteś zły, rozczarowany, zdruzgotany, bezradny. Być może wiesz już, jakie problemy w związku z tym cię czekają.
A co, jeśli zastanowić nad tym, dlaczego w ogóle spóźniłeś się na samolot? Być może zaspałeś. Za późno wyszedłeś z domu. Nie miałeś zapasu czasowego. Jak do tego doszło? Ach tak, trzy razy włączyłeś drzemkę w telefonie, bo byłeś zmęczony. A dlaczego byłeś zmęczony? Bo nie położyłeś się spać odpowiednio wcześnie.
Teraz możesz wybrać inną reakcję i pomyśleć: „Dobrze, muszę sobie uświadomić, że powinienem kłaść się spać przed dziewiątą, jeśli następnego dnia mam wcześnie wstać”. To dobry wniosek. I przede wszystkim: twój wybór zupełnie innej reakcji.
Możesz zmienić swój sposób myślenia, komunikowania się z innymi, wpłynąć na obraz rzeczywistości w swojej głowie. A już na pewno możesz zmienić swoje zachowanie, niezależnie od tego, czy dominuje u ciebie kolor żółty, zielony, niebieski, fioletowy czy brązowy – drzemie w tobie zdolność dopasowywania się do okoliczności. Ostatecznie są to jedyne rzeczy, nad którymi masz pełną kontrolę. Niestety, większość z nas trzyma się kurczowo starych przyzwyczajeń, żeby nie powiedzieć: potwornie złych nawyków. Tkwimy w tych samych schematycznych reakcjach na zachowania naszych partnerów, dzieci, szefów, pracowników. W zasadzie – całego świata.
To może dziwne, ale z jakiegoś powodu uciekamy się do przewidywalnych reakcji, które wielu z nas uważa za wymykające się spod kontroli. Musimy odzyskać panowanie nad własnymi myślami, wewnętrznymi przekonaniami, marzeniami i zachowaniami. Tkwienie w starych schematach sprawi, że będziemy osiągać tylko takie efekty jak do tej pory. A uwierz mi, naprawdę niewiele osób chce tak żyć.
Trzeci psycholog
Konieczność wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności nie jest nowym konceptem. Prawda jest taka, że znajdujemy go choćby u jednego z największych psychologów w historii, o którym pewnie wielu jeszcze nie słyszało.
Freud i Jung mieli jeszcze jednego kolegę po fachu, który dziś jest dużo mniej znany. Po części dlatego, że nie przejmował się tym, czy ktoś go zapamięta, a częściowo dlatego, że swoje idee uważał za ważniejsze od siebie. To on ukuł termin „kompleks niższości”, rozwinął dobrze dziś znaną terapię opartą na rozmowie, badał, jak konstelacje rodzinne i dynamika w rodzinie wpływają na dzieci. Twierdził, że dużą rolę w terapii odgrywa nie tylko przeszłość, ale także przyszłość. Dziś prawie nikt o nim nie pamięta. Ale jego teorie można odnaleźć w niemal każdej współczesnej metodzie terapeutycznej.
Mowa o Alfredzie Adlerze. Jego teorie znacznie różniły się od tego, czego nauczał Freud, który uznawał, że wszystko, czego doświadczasz wewnątrz, ma swoje źródło w czynnikach zewnętrznych. Jeśli rodzice traktowali cię źle, już zawsze będziesz ofiarą. Trauma z dzieciństwa odciśnie piętno na tym, kim jesteś teraz. Można powiedzieć, że jesteś z góry skazany na niepowodzenie. СКАЧАТЬ