Od upadku do sukcesu. Thomas Erikson
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Od upadku do sukcesu - Thomas Erikson страница 3

Название: Od upadku do sukcesu

Автор: Thomas Erikson

Издательство: PDW

Жанр: Личностный рост

Серия:

isbn: 9788380324954

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Najważniejszym czynnikiem, który pomaga uniknąć przeszkód i umożliwia drogę ku lepszej przyszłości, jest gotowość do bycia odpowiedzialnym. Nikt nie osiągnie wytyczonych celów, jeśli nie zaakceptuje w pełni odpowiedzialności, która się z tym wiąże.

      Gdy piszę słowo „odpowiedzialność”, myślę o jego pozytywnym aspekcie. Nie chodzi o uciążliwe odpowiadanie za błędy innych, czy też poczuwanie się do bycia odpowiedzialnym za rozwój społeczeństwa. Albo za konflikt na Bliskim Wschodzie. Nie mówię też o ponoszeniu odpowiedzialności za działania szefa, bez żadnego „dziękuję” w zamian. Nic z tych rzeczy. Mam na myśli wyłącznie odpowiedzialność za siebie i własne życie. Uwierz mi, wielu z nas ma tu sporą lekcję do odrobienia.

      Nie wątpię, że pod wieloma względami jesteś odpowiedzialną osobą. Z pewnością opiekujesz się swoją rodziną, jesteś dobrym pracownikiem, nie narażasz innych na zbędne ryzyko, przestrzegasz ograniczeń prędkości w pobliżu szkół i tak dalej.

      Ale niekiedy i tak wszystko wywraca się do góry nogami.

      Przyjmijmy, że jedna z pracownic otrzymała w zeszłym miesiącu premię w wysokości pięciu tysięcy koron. Wykorzystała tę okazję, żeby spędzić z koleżankami rozrywkowy wieczór na mieście.

      Efekt: bawiły się świetnie, ale dziewczyna jest równie spłukana jak wcześniej. Krótkotrwała przyjemność wygrała ze zdrowym rozsądkiem, promującym długofalowe myślenie. A to trochę problematyczne. Wszyscy jesteśmy świadomi, jak to działa, ale mimo to mało kto postępuje słusznie w takich momentach. Z różnych powodów zbyt często uciekamy przed prawdą. I nie zawsze potrafimy wziąć odpowiedzialność za sytuację, w której się znajdujemy.

      Spróbujmy jeszcze raz: jedna z pracownic otrzymała w zeszłym miesiącu premię w wysokości pięciu tysięcy koron. Zainwestowała pieniądze w rzetelny fundusz, który teraz zyskuje na wartości.

      Efekt: pomnożyła swoje środki i będzie to robić dalej. Pozytywny efekt wynika z tego, że zachowała się bardziej odpowiedzialnie.

      Spójrzmy zatem na trzy rodzaje odpowiedzialności, z którymi powinieneś być za pan brat.

      Pierwszy rodzaj odpowiedzialności: za wszystko, co robisz

      Odpowiedzialność, która na tobie spoczywa, jest w zasadzie nieskończona.

      Co to oznacza?

      Tyle, że odpowiadasz za każde swoje działanie. Za wszystkie swoje czyny, dobre czy złe. Nawet, gdy to ktoś prosi cię o zrobienie jakiejś rzeczy, odpowiedzialność za to, że ją wykonasz i jak to zrobisz, ponosisz tylko ty. Jeśli twój partner lub partnerka namawiają cię do zrobienia czegoś, czego nie znosisz, wyrażasz zgodę lub odmawiasz wyłącznie na własną odpowiedzialność. Gdy szef chce, żebyś wykonał zadanie, z którym nie do końca się zgadzasz – moralnie lub z biznesowego punktu widzenia – odpowiedzialność za jego realizację leży po twojej stronie. Niezależnie od tego, czy to polecenie służbowe. Są tacy, którzy na twoim miejscu na pewno by się sprzeciwili. W momencie, gdy twoje dzieci wiercą ci dziurę w brzuchu o coś, co według nich im się należy, a ty ustępujesz, choć nie powinieneś – sam jesteś sobie winien. Zasłanianie się możliwymi konsekwencjami nie wystarczy. Inni nie postąpiliby tak jak ty.

      Jeśli złoszczą cię twoje marne wyniki sprzedażowe w pracy, ale jednocześnie wyśmiewasz pomoc nowo zatrudnionego konsultanta, który ma ci pokazać, jak skuteczniej handlować, to ty ponosisz odpowiedzialność za odrzucenie jego dobrych rad.

      Gdy przejeżdżasz na czerwonym, bo „wydaje ci się”, że zdążysz, odpowiadasz za potencjalną tragedię, która będzie wynikiem twojej decyzji. Możesz wmawiać sobie, że przecież musiałeś odebrać dziecko z przedszkola albo „nie widziałeś” czerwonego światła. Ale spróbuj to powiedzieć policjantowi, który zatrzyma cię dwieście metrów dalej. Albo ojcu tego dziecka, które prawie potrąciłeś.

      Jeśli siedzisz za długo przed telewizorem, w dodatku z telefonem w dłoni, i nie dostrzegasz zdenerwowania nastoletniej córki przed jutrzejszą szkolną dyskoteką, to też twoja odpowiedzialność. To, że musiałeś jeszcze raz przejrzeć profil Bianki Ingrosso na Instagramie, jest nieistotne. Uznałeś, że telefon jest ważniejszy od rozmowy z córką o jej obawach.

      Jesteś odpowiedzialny też za to, że budzisz się w sobotę rano z niewyobrażalnym kacem po najhuczniejszym wyjściu na piwo z kolegami z pracy, jakie świat widział. Argument, że przecież chodzisz na piątkowe imprezy od zamierzchłych czasów nic nie znaczy – to ty w nich uczestniczysz. Tłumaczenie się przed partnerem, partnerką albo samym sobą, że „wszyscy się upili” nie wystarczy. To ty, raz za razem, przykładałeś kieliszek do ust. Kac to wyłącznie twoja wina. A wmawianie rodzinie, że nie pojedziecie dziś na mecz, bo „źle się czujesz”, nie przejdzie. Nikt się na to nie nabierze.

      Jakiś pajac przyniósł do pracy najróżniejsze ciasta, sam zjadłeś tylko dwa kawałki, ale całą dietę właśnie trafił szlag. Proszę cię. A kto ci nałożył to ciasto i poprowadził łyżeczkę do ust? Czyj organizm na tym ucierpiał? Twojego kolegi? Nie, to ty przestaniesz się niedługo mieścić we wszystkie ubrania.

      Nie możesz twierdzić, że ktoś zrobił tak czy siak, więc ty musiałeś zrobić to czy owo. Nie, nie. Aktywnie dokonałeś tego wyboru. Słusznie czy niesłusznie – to była wyłącznie twoja decyzja.

      Zawsze masz kontrolę nad swoimi działaniami.

      Fakt, że oszczędzasz pieniądze, mądrze je inwestujesz i dzięki temu stajesz się finansowo niezależny przed czterdziestką, to również twoja odpowiedzialność. I zasługa. To zawsze działa w dwie strony.

      Każda rzecz, której dokonujesz, jest twoją odpowiedzialnością.

      Wszystko jest efektem twoich działań albo ich braku

      Unikanie przeszkód i osiąganie sukcesów wiążą się z zaakceptowaniem faktu, że każdy z nas kieruje własnym życiem. Ta teoria nie należy do nowych i nie wszyscy się z nią zgadzają, ale pozwól, że pokażę ci kilka przykładów. Gdy twierdzę, że wszystko jest efektem twoich działań, chodzi mi o to, że każdy twój ruch wpływa na ogólną sytuację.

      Jeśli w środku nocy wejdziesz do pubu w podejrzanej dzielnicy, zbliżysz się do czterech dobrze zbudowanych, ogolonych na łyso, wytatuowanych po samą twarz kolesi, którzy piją piwo od szesnastej, i powiesz, że w życiu nie widziałeś nic bardziej szkaradnego, na pewno zrozumiesz, dlaczego właśnie leżysz w szpitalu.

      A tu przykład, który trochę trudniej przełknąć: każdego wieczora ledwo toczysz się do domu z pracy – znów zostałeś po godzinach. Niczym w śpiączce wmuszasz w siebie kolację i w całkowitej ciszy snujesz najgorsze myśli o swoim szefie. Potem wegetujesz godzinami przed telewizorem, chłonąc wiadomości o morderstwach, atakach terrorystycznych, skorumpowanych politykach i przepowiedniach o końcu świata spowodowanym katastrofą klimatyczną. Jesteś tak spięty i zestresowany, że robienie czegokolwiek innego wydaje się niemożliwe. Jak na przykład pójście na spacer z drugą połówką albo zabawa z dziećmi, zanim położysz je spać. Twoja partnerka chce omówić z tobą ważne sprawy, ale ty jesteś wyczerpany, więc odwdzięczasz się tylko opryskliwym: „Muszę odpocząć”. Po trzech latach takiej rodzinnej „sielanki” znów wracasz do domu po wieczorze spędzonym w pracy i zastajesz puste mieszkanie. Twoja partnerka się wyniosła i zabrała ze sobą dzieci. Może zostawiła nawet kartkę, СКАЧАТЬ