Książę i żebrak. Марк Твен
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Książę i żebrak - Марк Твен страница 6

Название: Książę i żebrak

Автор: Марк Твен

Издательство: Public Domain

Жанр: Детские приключения

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ krótkim czasie znalazł się Tomek w wysokiej komnacie i usłyszał, jak drzwi zamknęły się za nim. Dokoła niego stali ci, co mu towarzyszyli. Niedaleko od niego spoczywał na łożu wysoki, bardzo tęgi mężczyzna; twarz miał szeroką i jakby obrzękłą, o surowym wyrazie. Skłębione jego włosy były siwe, a bokobrody okalające jego twarz niby rama, również już przyprószyła siwizna. Szaty jego były z kosztownej materii, ale stare i miejscami wytarte. Jedna z jego nabrzmiałych bardzo nóg owinięta była bandażami i spoczywała na poduszce.

      Panowała głęboka cisza i wszyscy z wyjątkiem tego męża pokornie pochylili głowy.

      Ten chory o surowym wejrzeniu był to groźny Henryk VIII. Rzekł on – a rysy jego złagodniały podczas mówienia:

      – Co to się stało, lordzie Edwardzie, książę mój? Dlaczego to chcesz mnie, dobrego króla, twego ojca, który cię tak kocha i pieści, nastraszyć niewczesnym żartem?

      Biedny Tomek skupił uwagę, o ile mu na to pozwalało oszołomienie, gdyż chciał zrozumieć tę przemowę; ale gdy do uszu jego doszły słowa „mnie, dobrego króla”, pobladł i z taką szybkością padł na kolana, jakby go trafiła kula. Wznosząc ręce, zawołał:

      – Tyś król? W takim razie jestem zgubiony!

      Słowa te oszołomiły króla. Bezradnie przenosił oczy z jednej twarzy na drugą, aż zatrzymał je na klęczącym chłopcu. Potem odparł tonem bolesnego rozczarowania:

      – Niestety, uważałem to za przesadną pogłoskę; ale obawiam się, że tak nie jest.

      Westchnął ciężko i ciągnął łagodnym głosem:

      – Chodź tu do ojca, moje dziecię, jesteś niezdrów.

      Podniesiono Tomka z kolan; pokornie i z drżeniem zbliżył się do najjaśniejszego pana Anglii. Król ujął w dłonie lękliwie spoglądającą twarzyczkę, patrzał w nią przez chwilę poważnie i z miłością, jakby szukał upragnionych oznak powracającej świadomości, potem przytulił kędzierzawą główkę do piersi i pogłaskał ją czule.

      – Czyż nie poznajesz ojca, moje dziecię? – rzekł. – Nie łam mego starego serca; nie mów, że mnie nie znasz. Znasz mnie przecież, prawda, znasz mnie?

      – Tak; jesteś moim dostojnym panem i królem, którego oby Bóg zachował!

      – Dobrze, dobrze – to prawda – uspokój się, nie drżyj; nie ma tu nikogo, kto by ci chciał wyrządzić krzywdę; wszyscy cię kochają. Już ci lepiej teraz; zły sen przemija – prawda? I wiesz już teraz także, kim jesteś, prawda? Nie będziesz sobie nadawał jakichś zmyślonych imion, jak to podobno przed chwilą uczyniłeś?

      – Błagam cię, okaż mi łaskę i uwierz, że mówiłem czystą prawdę, dostojny panie; jestem najniższym z twoich poddanych, żebrakiem, który przez straszny przypadek dostał się tutaj, chociaż nie było w tym mojej winy.

      Jestem jeszcze za młody, aby umierać, a ty możesz mnie uratować jednym słowem. O, powiedz je, panie!

      – Umierać? Nie mów o tym, mój kochany książę – uspokój, uspokój swe strwożone serce – nie umrzesz!

      Z okrzykiem radości padł Tomek na kolana, wołając:

      – Niechaj Bóg nagrodzi twoją łaskawość, królu mój, niechaj cię zachowa długo przy życiu i błogosławi twój kraj!

      Potem zerwał się, zwrócił uradowaną twarz do dwóch dostojników i powiedział:

      – Słyszeliście! Ja nie umrę; król tak powiedział.

      Wszyscy milczeli, obecni skłonili się tylko ze czcią; ale nikt nie rzekł ani słowa. Tomek wahał się przez chwilę zmieszany, potem zwrócił się lękliwie do króla i zapytał:

      – Czy mogę teraz odejść?

      – Odejść? Oczywiście, jeżeli sobie tego życzysz. Ale dlaczego nie chcesz pozostać przy mnie dłużej? Dokąd chcesz pójść?

      Tomek spuścił oczy ku ziemi i odparł z pokorą:

      – Widocznie źle zrozumiałem; sądziłem, że zostałem zwolniony, chciałem więc powrócić na poddasze, gdzie się urodziłem i wychowałem w nędzy, gdzie mieszka moja matka i siostry, gdzie jest mój dom; gdyż ten przepych i bogactwo tutaj, do których nie przywykłem… O, błagam cię, panie, pozwól mi odejść!

      Król milczał, spoglądając przed siebie z powagą, a twarz jego stawała się coraz posępniejsza i coraz bardziej zatroskana. Wreszcie rzekł tonem nieco ufniejszym:

      – Może duch jego pomieszany jest tylko na tym jednym punkcie, a poza tym umysł jego jest zdrowy. Daj Boże, aby tak było! Poddajmy go próbie.

      Potem skierował do Tomka pytanie po łacinie. Chłopiec odpowiedział, choć błędnie, w tym samym języku. Król okazał wielką radość. Także dworzanie i lekarze dali wyraz swemu zadowoleniu.

      Król rzekł:

      – Nie odpowiadało to wprawdzie jego zdolnościom i wykształceniu, dowodzi jednak, że umysł jego, aczkolwiek zmącony, nie jest jednak zupełnie pomieszany. Co wy o tym sądzicie, panie?

      Zagadnięty lekarz skłonił się głęboko i rzekł:

      – Takie jest i moje zdanie, wasza królewska mość.

      Król rad był, że sąd jego potwierdził specjalista; ciągnął nieco weselej:

      – Teraz uważajcie wszyscy: będziemy go dalej badali.

      Zadał Tomkowi pytanie po francusku. Chłopiec stał przez chwilę w milczeniu, gdyż czuł się zmieszany, widząc tyle oczu skierowanych na siebie; potem rzekł lękliwie:

      – Nie posiadam znajomości tego języka, najjaśniejszy panie.

      Król opadł z powrotem na poduszki. Dworzanie podbiegli, aby go wesprzeć, ale on odprawił ich ruchem ręki i rzekł:

      – Zostawcie mnie w spokoju – to tylko napad słabości. Podnieście mnie do góry! Tak, dosyć. Chodź tu, dziecię: oprzyj swą biedną, umęczoną główkę o pierś ojca i uspokój się. Niedługo odzyskasz znowu zdrowie; to tylko przemijające zaburzenie. Nie lękaj się niczego; wkrótce będziesz znowu zdrów.

      Potem zwrócił się do reszty obecnych; uprzejmość jego znikła, a z oczu jego padały błyskawice:

      – Baczcie wszyscy na moje słowa! Ten oto syn mój jest obłąkany, ale jest to stan przejściowy. Winien jest temu nadmierny wysiłek w nauce, a także, że za wiele przebywał w pokoju. Precz z książkami i nauczycielami! Pamiętajcie o tym. Niechaj się zabawia ćwiczeniami cielesnymi, niech spędza czas na powietrzu, wówczas zdrowie jego powróci rychło.

      Uniósł się jeszcze wyżej i ciągnął dobitnie:

      – Jest obłąkany, ale jest moim synem i następcą tronu Anglii, a obłąkany czy zdrowy – będzie panował. Słuchajcie dalej i oznajmijcie to wszystkim: kto będzie mówił o jego chorobie, dopuści się przestępstwa wobec spokoju i wobec praw państwa i zasłuży na szubienicę!… СКАЧАТЬ