Przygody młodych Bastablów. Эдит Несбит
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przygody młodych Bastablów - Эдит Несбит страница 3

Название: Przygody młodych Bastablów

Автор: Эдит Несбит

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ niezmiernie nam przykro, ale jeden z nas uszkodził rurę na strychu i woda zalała pokoje. Nie zmuszaj nas do powiedzenia czegoś więcej, gdyż jesteśmy związani słowem honoru. Nie pytaj także, kto jest winowajcą…

      Ojciec przygryzł wąsy, Dick dodał:

      – Oswald był u ślusarza, który już naprawia.

      Wtedy ojciec zapytał:

      – Jakim sposobem dostaliście się na strych i cóż wy tam robicie?

      Nasza wielka i jedyna tajemnica o strychu, drabinie ze sznurów, wyszła na jaw. Wprawdzie tatuś nie wzbraniał nam nigdy tych wycieczek „w góry”, ale teraz rozgniewał się srodze i straszną naznaczył nam karę. Nie wolno nam było pójść na zabawę do pani Leslie! Tylko Archibald miał pójść, bo kiedy ojciec zapytał go, czy był razem z nami na strychu, zaprzeczył. I ten człowiek mieni się naszym kuzynem!

      Dotrzymaliśmy słowa, ale też nie rozmawialiśmy z nim. Ojciec przypuszczał, że przez zazdrość o latarnię magiczną i inne niespodzianki na zabawie u pani Leslie.

      Nie mogę zataić, że czuliśmy się bardzo nieszczęśliwi, a najbardziej rozpaczał Noel, albowiem wiedział, iż ciężką karę ponosimy za jego winę. Był dla nas niezmiernie tkliwy i chciał dla każdego napisać wiersz, ale czuł się tak nieszczęśliwy, że nawet pisać nie mógł. Poszedł z rozpaczy do kuchni, usiadł Jance na kolanach i narzekał na ból głowy. Dzień następny był dla niektórych dniem zabawy u pani Leslie, a dla nas dniem żałoby.

      Archibald przygotował odświętne ubranie, nowy krawat, wyjął parę czarnych, jedwabnych skarpetek w czerwone paski – i poszedł do pokoju kąpielowego.

      Janka i Noel szeptali coś na schodach. Janka weszła na górę, Noel zszedł na dół. Janka zapukała do łazienki:

      – Oto mydło, panie Archibaldzie, zapomniałam wcześniej przygotować.

      Otworzył drzwi i wyciągnął rękę.

      – Chwilkę niech pan zaczeka, mam jeszcze coś w ręce.

      Gdy to mówiła, światło nagle zgasło.

      – Oto jest – mówiła Janka. – Daję panu do ręki. Zejdę w tej chwili na dół sprawdzić, co się stało z gazomierzem. Ale pan się może spóźnić. Radziłabym wykąpać się natychmiast. Już jest po piątej, a naprawa gazu9 może potrwać dobry kwadrans.

      Nie było jeszcze piątej godziny. Może nieładnie jest kłamać… Widocznie Janka miała w tym jakiś poważny cel.

      Noel zrobił parę kroków i wrócił.

      – Przekręciłem zamek z zewnątrz – szepnął – nie będzie mógł wyjść.

      Słyszeliśmy, jak Archibald napuścił wody do wanny, mył się i szorował; a wszystko po ciemku. Na szczęście ojca ani wuja nie było w domu.

      – Cicho… – mówił tajemniczo Noel – czekajcie…

      Siedzieliśmy wszyscy cichutko.

      – Nie pytajcie o nic. Sami ujrzycie…

      W końcu Archibald wykąpał się i chciał opuścić łazienkę, ale daremnie. Stukał, pukał, szarpał drzwi. Wszystko bezskutecznie.

      Więc Noel podszedł do drzwi i zaczął rozmówki przez dziurkę od klucza.

      – Wypuścimy cię, jeżeli zwolnisz nas z danego słowa o rurze wodociągowej. Nie powiemy, zanim nie wyjedziesz.

      Przez długi czas nie odpowiadał, tylko się mocował z drzwiami. W końcu przystał.

      – Już więcej do tego wstrętnego domu nie przyjadę. Gadajcie, co się wam podoba…

      – A więc światła! – zawołał Oswald nieświadom prawdy, która po chwili miała go olśnić.

      Noel pobiegł po Jankę, aby zapaliła gaz. Odkręciliśmy zamek i oczom naszym ukazał się widok nieoczekiwany.

      Wyobrażaliśmy sobie, że twarz Archibalda będzie purpurowa ze złości albo śmiertelnie blada z rozpaczy, że się może spóźnić na zabawę. Tymczasem była czarna. Czarna z odcieniem granatowym. Wyglądał jak Murzyn. Ręce miał czarne, szyję też i nawet z rannych pantofli wychylały się czarne nogi.

      Stanęliśmy jak wryci.

      – Czemu się tak na mnie gapicie, jak cielę na malowane wrota? – wrzasnął Archibald.

      Milczenie. Milczenie. Milczenie.

      Tylko Janka, która najwidoczniej nie zapomniała plamy na fartuchu i spóźnionego listu, zawołała:

      – Pan myślał, że podałam panu mydło. Cha, cha, cha! A to była czarna pasta do obuwia, znakomita czarna pasta, która nie puszcza…

      I podsunęła mu pod nos lustro, w którym Archibald zobaczył swoje czarne oblicze.

      Może przypuszczacie, że widok ten rozśmieszył nas. Przeciwnie, zaległo jakieś przykre milczenie. Archibald odepchnął Jankę wraz z lustrem, pobiegł do swojego pokoju i zamknął się na klucz.

      – On nie pójdzie na zabawę! – rzekła Janka i poszła do kuchni.

      Dotychczas nie wiem, czy Noel zwierzył się jej. Noel jest mały i nie ma zbyt silnego charakteru, więc może się wygadał. H. O. utrzymuje, że miał pełne prawo zemścić się na człowieku, który nam zrobił taką krzywdę. Sądzę jednak, że Noel żałował, bo gdy Dora pytała, czy pozwoli wywabić czarny kolor z Archibalda, odrzekł, że nie ma nic przeciwko temu.

      Ale nic nie było w stanie zmyć z Archibalda czarnego koloru. Ojciec wrócił do domu i strasznie się na nas gniewał. Mówił, żeśmy wykroczyli przeciw obowiązkom gościnności, że się nas wstydzi, że takie postępowanie jest karygodne. Wiele innych słów mówił ojciec, a myśmy to znosili w milczeniu. Nie mogę siebie ani rodzeństwa nazwać ofiarami danego słowa honoru, ale bądź co bądź postąpiliśmy szlachetnie.

      Ktoś jednak powiedział ojcu prawdę. Przypuszczam, że Janka. Późno wieczorem przyszedł do nas tatuś i powiedział, że teraz rozumie czarną zemstę Noela i że się już na nas nie gniewa. Potem powiedział Archibaldowi parę słów na stronie. Nazajutrz czarna farba zaczęła schodzić z Archibalda i stanowczo wyglądał sympatyczniej. Gdy przybrał kolor jasnoszary, wrócił do szkoły i napisał do nas list.

      List brzmiał, jak następuje:

      Kochani Kuzynowie!

      Myślę, że byłem gorszy dla was, niż chciałem. Ale nie jestem przyzwyczajony do takich dzieciaków jak wy. Wuj miał rację, bo swoją drogą dotrzymaliście słowa i to nie jest głupstwem. Mam nadzieję, że nie zachowacie do mnie żalu na całe życie. Zdaje się, że nie mam wam nic więcej do powiedzenia.

      Wasz kuzyn Archibald

      Przypuszczam, że wyrzuty sumienia przeniknęły do tego zimnego serca i może teraz będzie prawdziwym Bastablem. Trudno jednak wilkowi zmienić się w СКАЧАТЬ



<p>9</p>

naprawa gazu – w pierwszych latach XX w., kiedy dzieje się akcja Przygód młodych Bastablów, oświetlano mieszkania lampami gazowymi, elektryczność nie była jeszcze rozpowszechniona. [przypis edytorski]