Dziady, część IV. Адам Мицкевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziady, część IV - Адам Мицкевич страница 4

Название: Dziady, część IV

Автор: Адам Мицкевич

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная драматургия

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ Księdza, ukazując gałąź

      Pustelnik przyjaciela znajdzie chyba w lesie!

      Może cię zdziwia jego postać?

      KSIĄDZ

                        Czyja?

      PUSTELNIK

      Mojego przyjaciela.

      KSIĄDZ

                        Jako? tego kija?

      PUSTELNIK

      Niezgrabny, jak mówiłem, wychowany w lesie.

      Przywitaj się!

      podnosi gałąź

      DZIECI

                        Co robisz? co robisz? ach, zbójca!

      Pójdźże precz, rozbójniku, nie zabij nam ojca!

      PUSTELNIK

      O, prawda, moje dziatki, jest to wielki zbójca!

      Ale on tylko sam siebie rozbija!

      KSIĄDZ

      Upamiętaj się, bracie; do czego ta jodła?

      PUSTELNIK

      Jodła? a, Ksiądz uczony! o głowo ty, głowo!

      Przypatrz się lepiej, poznaj gałąź cyprysową;

      To pamiątki rozstania, mego losu godła.

      bierze książki

      Weź księgę, i odczytaj dzieje zeszłych wieków:

      Dwie były poświęcone krzewiny u Greków.

      Kto kochał, od swej lubej ukochany wzajem,

      Błogie włosy mirtowym przyozdabiał majem.

      po pauzie

      Jej ręką ułamana gałąź cyprysowa

      Zawsze mi przypomina ostatnie „bądź zdrowa!”

      Przyjąłem ją, schowałem, dotąd wiernie służy!

      Nieczuła, lepsza od tych niby czułych ludzi.

      Jej płacz mój nie rozśmiesza i skarga nie nudzi;

      Jedna mi pozostała, z przyjaciół tak wielu!

      Wszystkie tajniki serca mojego posiada;

      Jeśli chcesz o mnie wiedzieć, pytaj, przyjacielu,

      Zostawię was sam na sam, niech resztę wygada.

      do gałęzi

      Powiedz, jak dawno płaczę lubej straty.

      Dawno to być musiało! przed dawnymi laty!

      Pamiętam, kiedy cyprys przyjąłem z jej ręki

      Był to listeczek taki, ot taki maleńki;

      Zaniosłem, posadziłem na piasku, daleko…

      I gorącą łez moich polewałem rzeką.

      Patrz, jaka z liścia gałązka urosła,

      Jaka gęsta i wyniosła!

      Kiedy mię boleść ostatnia dotłoczy,

      Nie chcąc na zagniewane poglądać niebiosa21,

      Okryłem mój grobowiec cieniem tych warkoczy.

      z łagodnym uśmiechem

      Ach, taki właśnie był kolor jej włosa

      Jak te cyprysu gałązki! Chcesz? pokażę.

      szuka i ciągnie od piersi

                        Nie mogę odpiąć tej zawiązki.

      coraz z większym sileniem się

      Zawiązka miękka… z warkocza dziewicy…

      Lecz skorom tylko położył na łonie,

      Opasała mię wkoło na kształt włosiennicy;

      Pierś przejada… w ciało tonie!…

      Tonie, tonie, i wkrótce przetnie mi oddechy!

      Wiele cierpię! ach! bo też wielkie moje grzechy!

      KSIĄDZ

      Uspokój się, uspokój! Przyjm słowo pociechy!

      Ach, tak okropne bole, moje dziecię,

      Za twe na ziemi jakieżkolwiek grzechy

      Przyjmie w rachunku Bóg na tamtym świecie!

      PUSTELNIK

      Grzechy? i proszę, jakież moje grzechy?

      Czyliż niewinna miłość wiecznej godna męki?

      Ten sam Bóg stworzył miłość, który stworzył wdzięki.

      On dusze obie łańcuchem uroku

      Powiązał na wieki z sobą!

      Wprzód, nim je wyjął ze światłości stoku,

      Nim je stworzył i okrył cielesną żałobą,

      Wprzódy je powiązał z sobą!

      Teraz, kiedy złych ludzi odłącza nas ręka,

      Rozciąga się ten łańcuch, ale się nie spęka!

      Czucia nasze dzielącej uległe przeszkodzie,

      Chociaż nigdy nie mogą napotkać się z bliska,

      Przecież zawżdy po jednym biegają obwodzie,

      Łańcuchem od jednego skreślone ogniska.

      KSIĄDZ

      Jeżeli Pan Bóg złączył, ludzie nie rozłączą!

      Może się troski wasze pomyślnie zakończą.

      PUSTELNIK

      Chyba tam! gdy nad podłym wzbijemy się ciałem,

      Złączy się znowu jedność, dusza z duszą zleje;

      Bo tutaj wszelkie dla nas umarły nadzieje,

      Tutaj ja się z mą lubą na wieki rozstałem!

      po pauzie

      Obraz tego rozstania dotąd w myśli stoi.

      Pamiętam, śród jesieni… przy wieczornym chłodzie;

      Jutro miałem wyjechać… błądzę po ogrodzie!

      W rozmyślaniu, w modlitwach szukałem tej zbroi,

      Którą bym odział serce, miękkie z przyrodzenia,

      I wytrzymał ostatni pocisk jej spojrzenia!

      Błądziłem po zaroślach, gdzie mnie oczy niosą.

      Noc była najpiękniejsza!

      Pamiętam dziś jeszcze:

      Na СКАЧАТЬ



<p>21</p>

zagniewane… niebiosa – aluzja do śmierci samobójczej Pustelnika. [przypis redakcyjny]