Название: Dziady, część IV
Автор: Адам Мицкевич
Издательство: Public Domain
Жанр: Зарубежная драматургия
isbn:
isbn:
Tylem wytrwał, tyle wycierpiałem,
Chyba śmiercią bole się ukoją;
Jeślim płochym obraził zapałem;
dobywa sztylet
KSIĄDZ
wstrzymuje
Co to ma znaczyć?… szalony! czy można?
Odbierzcie mu żelazo, rozdejmijcie19 pięście.
Jesteś ty chrześcijanin? taka myśl bezbożna!
Znasz ty Ewangeliją?
PUSTELNIK
A znasz ty nieszczęście?
chowa sztylet
Ale dobrze! nie trzeba chwytać się przed porą,
patrzy na zegar
Skazówka na dziewiątej i trzy świece20 gorą!
śpiewa
Tylem wytrwał, tyle wycierpiałem,
Chyba śmiercią bole się ukoją;
Jeślim płochym obraził zapałem,
Tę obrazę krwią okupię moją.
Za coś dla mnie tyle ulubiona?
Za com z twoim spotkał się wejrzeniem?
Jednąm wybrał z tylu dziewcząt grona,
I ta cudzym przykuta pierścieniem!
Ach, jeśli ty Getego znasz w oryginale,
Gdyby przy tym jej głosek i dźwięk fortepianu!
Ale cóż? ty o boskiej tylko myślisz chwale,
Oddany twego tylko powinnościom stanu.
przerzucając książkę
Wszakże lubisz książki świeckie?…
Ach, te to, książki zbójeckie!
ciska książką
Młodości mojej niebo i tortury!
One zwichnęły osadę mych skrzydeł
I wyłamały do góry,
Że już nie mogłem na dół skręcić lotu.
Kochanek przez sen tylko widzianych mamideł;
Nie cierpiąc rzeczy ziemskich nudnego obrotu,
Gardzący istotami powszedniej natury,
Szukałem, ach! szukałem tej boskiej kochanki,
Której na podsłonecznym nie bywało świecie,
Którą tylko na falach wyobraźnej pianki
Wydęło tchnienie zapału,
A żądza w swoje własne przystroiła kwiecie.
Lecz gdy w czasach tych zimnych nie ma ideału,
Przez teraźniejszość w złote odleciałem wieki,
Bujałem po zmyślonym od poetów niebie,
Goniąc i błądząc, w błędach nieznużony goniec;
Wreszcie, na próżno zbiegłszy kraj daleki,
Spadam i już się rzucam w brudne uciech rzeki:
Nim rzucę się, raz jeszcze spojrzę koło siebie!
I znalazłem ją na koniec!
Znalazłem ją blisko siebie,
Znalazłem ją!… ażebym utracił na wieki!
KSIĄDZ
Podzielam twoję boleść, nieszczęśliwy bracie!
Lecz może jest nadzieja? są różne sposoby…
Słuchaj, czy już od dawna doświadczasz choroby?
PUSTELNIK
Choroby?
KSIĄDZ
Czy już dawno płaczesz po twej stracie?
PUSTELNIK
Jak dawno? dałem słowo, powiedzieć nie mogę;
Kto inny powie tobie. Mam ja towarzysza,
Zawżdy z nim razem odbywamy drogę!
ogląda się
Ach, tu tak ciepło, wygodna zacisza;
A na podwórzu wicher, gromy, burza sroga!
Mój towarzysz zapewne biedny drży u proga!
Gdy nas razem wyroki nielitośne pędzą,
Dobry Księże, i jego przyjmij na gospodę.
KSIĄDZ
Nigdy nie zamykałem drzwi moich przed nędzą.
PUSTELNIK
Ale stój, stój, mój bracie, ja sam go przywiodę.
odchodzi
DZIECIĘ
Cha cha cha! tato, co się jemu dzieje?
Biega i gada ani to, ni owo.
Jakie dziwaczne ubiory!
KSIĄDZ
Dzieci, będzie ten płakał, kto się z płaczu śmieje!
Nie śmiejcie się! to człowiek bardzo biedny, chory.
DZIECI
Chory? a on tak biega, wygląda tak zdrowo!
KSIĄDZ
Zdrów na twarzy, lecz w sercu głębokie ma rany.
PUSTELNIK
ciągnąc gałąź jedliny
Chodź, bracie, chodź tu!…
KSIĄDZ
do Dzieci
On ma rozum pomieszany.
PUSTELNIK
do jodły
Chodź, bracie, nie lękaj się dobrego księżyny.
DZIECI
Tato! СКАЧАТЬ
17
Z Getego. [przypis autorski]
18
Wzmianka nieścisła; jest to swobodny przekład wiersza nie Goethego, lecz K. E. Heitzensteina, a tylko na temat poddany przez utwór Goethego:
19
20