Punkt zero. Thomas Enger
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Punkt zero - Thomas Enger страница 5

Название: Punkt zero

Автор: Thomas Enger

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Mroczny zaułek

isbn: 9788366420052

isbn:

СКАЧАТЬ pracownicy wydziału. Gdyby ubiegała się o przyjęcie do policji dziesięć lat temu, nie spełniałaby wymagania dotyczącego minimalnego wzrostu.

      Fosse wskazał Blixa. Zanim do niego podeszli, Kovic zarzuciła głową tak, że jej rozpuszczone włosy jeszcze korzystniej ułożyły się wokół twarzy. Blix odłożył długopis i zdjął z języka kilka drobinek plastiku, a potem wstał i uścisnął jej dłoń.

      Wymienili kilka grzecznościowych formułek. Sofia Kovic uśmiechnęła się, prezentując równe białe zęby.

      – Słyszałam o tobie – powiedziała.

      Jakżeby inaczej. To, co się wydarzyło w Teisen dziewiętnaście lat temu, przez długi czas przerabiano na zajęciach ze studentami szkoły policyjnej. Zdarzenie otrzymało nawet własną nazwę. „Tragedia w Teisen”.

      – Blix pokaże ci, jak pracujemy – wyjaśnił Fosse. – To będzie twoje miejsce pracy.

      Kovic rozejrzała się dookoła. Blix powiedział „dzień dobry” Abelvik i Wibemu i przeciągnął plik dokumentów na swoje biurko. Stos brudnych talerzy postawił na szafie archiwizacyjnej.

      Fosse zostawił ich samych.

      – Dlaczego chciałaś, żeby przydzielono cię właśnie tutaj? – spytał Blix, robiąc porządek na biurku.

      Kovic usiadła.

      – Bo właśnie tutaj będę mogła najlepiej wykorzystać swoje kwalifikacje – odparła szybko. – Robić to, do czego najlepiej się nadaję.

      – To znaczy?

      – Zbierać informacje, analizować sprawy, tworzyć hipotezy, myśleć kreatywnie, podważać uznane prawdy i szukać alternatywnych rozwiązań – wyliczyła jednym tchem. – To znaczy prowadzić śledztwa.

      Blix przyjrzał się jej, obracając długopis między palcami. Jej odpowiedź brzmiała jak wykuta na pamięć regułka z podręcznika. Coś, czym mogła zaimponować Fossemu.

      – Byłoby świetnie, gdyby przy okazji udało ci się rozwiązać kilka spraw – skomentował i wsunął długopis do ust.

      Położyła na blacie cienką przezroczystą teczkę, którą dostała z działu technologii informacyjno-komunikacyjnych, i włączyła komputer. Usiadła i czekała, aż sprzęt się uruchomi. Szybko sprawdziła telefon komórkowy, ale natychmiast go odłożyła.

      – To jak to jest mieć Fossego za szefa? – spytała.

      Bezpośrednia, pomyślał Blix. Kolejna cecha nowej koleżanki. Przełknął odpowiedź, którą miał na końcu języka, i rzekł krótko:

      – W porządku.

      – W porządku?

      – Tak – potwierdził, nie rozwijając wypowiedzi.

      Prawda była taka, że Fosse i on mieli kompletnie różne podejście do pracy policyjnej. Najprościej można to było opisać słowami: teoria i praktyka. Fosse kierował się przepisami, a Blix przeczuciem.

      – Chciał, żebym ci pokazał, jak pracujemy – powiedział. Pochylił się nad biurkiem, podniósł przypadkowy stos teczek z aktami sprawy i upuścił go na jej blat.

      – Właśnie tak się u nas pracuje – wyjaśnił, uśmiechając się przepraszająco. – Jedna sprawa naraz. Witamy w wydziale.

      5

      Emma wysiadła na przystanku przy Jomfrubråten. Czas spędzony w tramwaju wykorzystała maksymalnie. Po kilku telefonach do znajomych z TV2 wiedziała już, że stacja zamówiła taksówkę, która miała odebrać Sonję Nordstrøm spod jej domu o godzinie 7:20. Emma dostała nawet nazwisko i numer telefonu kierowcy. Daniel Kram. Ale przez cały czas włączała się automatyczna sekretarka.

      Przez ostatnie dziesięć minut jazdy tramwajem przekartkowała początkowe rozdziały książki. Nie było wątpliwości, że autobiografia Nordstrøm zelektryzuje opinię publiczną. Była sportsmenka obsmarowała inne zawodniczki, trenerów i członków własnej rodziny, nie mówiąc o tym, że jednego z trenerów oskarżyła o to, że wykorzystywał ją seksualnie.

      Telefon zadzwonił dokładnie w chwili, gdy Emma przechodziła na drugą stronę Kongsveien.

      – Tu Daniel Kram. Dzwoniła pani do mnie?

      – Tak – odpowiedziała i wyjaśniła, kim jest. – Dziękuję, że pan oddzwonił. Chodzi o kurs, który miał pan wykonać dziś rano. Miał pan odebrać Sonję Nordstrøm sprzed jej domu w Ekeberg o godzinie 7:20. Zgadza się?

      – Zgadza. Ale nie wykonałem tego kursu.

      Emma zmarszczyła czoło.

      – Stałem przed jej domem co najmniej piętnaście minut, ale ona się nie pojawiła.

      – Zadzwonił pan do niej?

      – Owszem, ale włączyła się automatyczna sekretarka. Wysiadłem z taksówki i zadzwoniłem do drzwi, ale nie wyszła, więc odjechałem.

      Emma zastanawiała się, czy jest jeszcze coś, o co powinna go zapytać, ale nic nie przyszło jej do głowy. Podziękowała i zakończyła rozmowę.

      Stanęła przed okazałą willą Sonji Nordstrøm położoną tuż przy samej Kongsveien. Na oko działka liczyła minimum czterysta metrów kwadratowych, posiadłość miała też duży, pomalowany na biało garaż. Przed jedną z bram garażowych leżały materiały budowlane, przykryte plastikiem i resztkami opakowań z prac remontowych. Brązowe skompresowane kartony.

      Brama była otwarta. Emma pomyślała, że Nordstrøm mogła pojechać gdzieś dziś rano lub wczoraj wieczorem. Po prostu dała nogę. Zwiała. Całodzienna promocja książki, tak jak ją przedstawił Amund Zimmer, mogła skutecznie odstraszyć, nawet jeśli przywykło się do bycia w centrum uwagi.

      Emma weszła na wyasfaltowany podjazd i ruszyła w stronę domu. Zatrzymała się przed drzwiami i zadzwoniła. Usłyszała dźwięk dzwonka dolatujący z wnętrza willi.

      Żadnej odpowiedzi.

      Ponowiła próbę, ale efekt był ten sam: nikt nie otwierał. Cofnęła się o kilka kroków i spojrzała w okna na pierwszym piętrze. Żadnej twarzy wychylającej się zza firanki. Żadnego dźwięku.

      Jeszcze raz zadzwoniła do drzwi. Nic. Kompletna cisza. Pod wpływem nagłego impulsu nacisnęła klamkę. Ku jej zaskoczeniu drzwi nie były zamknięte na klucz. Puściła klamkę, ale drzwi powoli same się przed nią otworzyły. Zrobiła krok naprzód i wsunęła głowę do środka. Duży przedpokój był wyłożony ciemnymi kafelkami.

      Nieco dalej na podłodze zobaczyła coś błyszczącego i zmarszczyła czoło. To był przewrócony stojak na ubrania, a przed pustą ramą wielkiego lustra leżały okruchy szkła.

      Zawołała:

      – Pani Nordstrøm?

      Nasłuchiwała, ale nikt się nie odezwał.

      Odgłos butów СКАЧАТЬ