Punkt zero. Thomas Enger
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Punkt zero - Thomas Enger страница 2

Название: Punkt zero

Автор: Thomas Enger

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Mroczny zaułek

isbn: 9788366420052

isbn:

СКАЧАТЬ z umywalką. Powtórzył manewr w następnym pomieszczeniu. Pusto. Wstrzymał oddech i znowu zaczął nasłuchiwać. Cisza.

      Zły znak.

      Drzwi w kuchni były uchylone. Pchnął je powoli. One także zatrzeszczały.

      Puścił je.

      Na podłodze utworzyła się wielka kałuża krwi, która częściowo wsiąkła w tkany chodnik. Kobieta leżała nieruchomo na plecach. Głowę miała zwróconą w bok. Widział jej otwarte, pozbawione życia oczy.

      Przełknął ślinę. Poczuł szybkie i ciężkie uderzenia serca. Wstrzymał oddech na parę sekund, po czym wyciągnął przed siebie broń. Zrobił kilka kroków w głąb kuchni, uważając, żeby nie wejść w krew. Pochylił się i sprawdził puls. Niewyczuwalny. Wyprostował się, zbliżył usta do mikrofonu przymocowanego do klapy marynarki.

      – 0-1, tu Fox 2-1 Alfa. Kobieta nie żyje, zastrzelona, powtarzam, kobieta nie żyje, zastrzelona.

      Trzeszczenie w słuchawce. Blix minął ofiarę. W samym środku jej klatki piersiowej zobaczył ziejącą dziurę.

      – 0-1, przyjąłem.

      – Nie podchodź bliżej.

      Głos był ochrypły i wydobywał się z wyraźnym wysiłkiem. Dobiegał z głębi mieszkania. Blix zatrzymał się, wychylił w stronę drzwi i zajrzał do salonu. Przed szklaną ławą stał mężczyzna z bronią w ręku i celował w głowę jasnowłosej dziewczynki, która mogła mieć nie więcej niż pięć lat. Płakała cicho. Łkała. Trzęsła się.

      – Nie podchodź bliżej, bo strzelę – powtórzył mężczyzna. – Zastrzelę i ciebie, i ją.

      Przesunął gwałtownie pistolet w stronę dziewczynki. Blix miał nadzieję, że mała nie widziała martwej matki.

      – Spokojnie – powiedział. Słyszał, że jego głos drży.

      – Odłóż broń! – rozkazał mężczyzna.

      – Bardzo proszę, nie…

      – Odłóż broń, powiedziałem!

      Mężczyzna był przed czterdziestką, spocony, miał brodę i krótkie, rzadkie włosy, które sterczały pionowo w górę. Skierował broń w stronę Blixa. Żadnego drżenia ręki. Żadnej nerwowości. Czysta desperacja.

      Dziewczynka zamknęła oczy. Łzy płynęły jej ciurkiem.

      – Nie rób nic głupiego – powiedział Blix. Starał się przypomnieć sobie wszystko, czego się nauczył w szkole, co powinien powiedzieć i jak się zachować w takiej sytuacji. Ale teraz, kiedy właśnie się w niej znajdował, nie przychodziły mu do głowy żadne sensowne strategie. Musiał improwizować. Spróbować przemówić napastnikowi do rozsądku.

      Pomyślał o Marete, która czekała na niego w domu. Która nigdy nie zaakceptowała jego zawodu. Która zawsze ostrzegała go przed niebezpieczeństwami, na które będzie narażony.

      Pomyślał o trzymiesięcznej Iselin.

      Opuścił broń.

      – Jak masz na imię? – zapytał, starając się uspokoić oddech.

      Mężczyzna nie odpowiedział.

      – Za kilka minut cały dom zostanie otoczony – ciągnął Blix. – Nie wyjdziesz stąd cały.

      – One są moje! – wycedził mężczyzna. – Moje!

      – I na pewno chcesz zobaczyć, jak dorastają – przytaknął Blix.

      Szukał wzrokiem drugiego dziecka, ale była tam tylko ta jedna dziewczynka.

      – Nikt mi ich nie odbierze – powiedział. – Słyszysz?

      – Słyszę, ale bardzo cię proszę: nie pogarszaj sytuacji.

      – Odłóż broń – powtórzył mężczyzna z jeszcze większą determinacją w głosie. – Mówię ostatni raz. Wynoś się stąd! To jest mój dom.

      Blix wyczekiwał dźwięku syren. Wyczekiwał Fossego.

      – Nie mogę tego zrobić – odparł. Spojrzał na dziewczynkę i szybko odsunął od siebie myśli o własnej córce. – Nie mogę stąd wyjść. Nie teraz, kiedy ty…

      – Daję ci pięć sekund – przerwał mu. Blix przeniósł wzrok na mężczyznę. Biały podkoszulek, brudny, plamy od potu na brzuchu, kręcone włosy na klatce piersiowej, wystające spod koszulki.

      – Bardzo proszę…

      – Pięć.

      Nie zrobi tego, pomyślał Blix. To tylko czcze pogróżki.

      – Może usiądziemy razem i…

      – Cztery.

      Policjant wstrzymał oddech i przełknął ślinę.

      – Porozmawiajmy spo…

      – Trzy.

      Blix zacisnął palce na broni.

      – Pomyśl o swojej córce, pomyśl o tym, co jej odbierasz.

      – Dwa.

      Facet wygląda na szaleńca, pomyślał Blix i uniósł broń.

      – Przecież ona ma dopiero… pięć lat?

      Blix położył palec na spuście.

      – Jeden.

      Zrobi to, pomyślał Blix. Do diabła! Zrobi to.

      Wystrzał.

      1

      Koła tramwaju zadudniły na szynach na Dronningens gate, wyrywając Alexandra Blixa z półsnu. Wyprostował się na siedzeniu, przetarł twarz dłonią i uśmiechnął się do kobiety, która usiadła naprzeciwko niego, chociaż nawet nie zauważył kiedy.

      Z tyłu hałasowała grupa młodzieży. Rudowłosy chłopak wymachiwał telefonem, który próbował mu odebrać szczupły i niewysoki równolatek. Reszta towarzystwa śmiała się za każdym razem, kiedy mu się to nie udawało. Nikt ze współpasażerów nie zwracał na to uwagi.

      Chłopak ze smartfonem przecisnął się na czoło wagonu. Ten drugi szedł za nim, wołając coś, czego nie dało się zrozumieć, ale w jego głosie słychać było rozpacz.

      Kiedy rudzielec z komórką mijał Blixa, ten wyciągnął rękę i zatrzymał go mocnym, zdecydowanym ruchem.

      Zapowiedziano kolejny przystanek: Schweigaards gate. Śmiech nastolatków z tyłu wagonu błyskawicznie ucichł.

      Blix wstał, zabrał prześladowcy telefon i zwrócił go właścicielowi. Tramwaj się zatrzymał i otworzyły się drzwi.

      – Tutaj СКАЧАТЬ