Название: Hrabia Monte Christo
Автор: Александр Дюма-сын
Издательство: Public Domain
Жанр: Повести
isbn:
isbn:
– Tym to sposobem dzisiaj?… – zapytał ksiądz.
– Tym to sposobem dzisiaj – dokończył Caderousse – posiada wspaniały pałac w Paryżu, ulica Helderska, nr 27.
Ksiądz otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć i wahał się, na koniec przezwyciężył się:
– A Mercedes – rzekł w końcu. – Mówiono mi, że zniknęła.
– Zniknęła tylko jak słońce o zachodzie – odrzekł Caderousse – aby o wschodzie zabłysnąć wspanialszym blaskiem.
– Czyżby i ona zrobiła fortunę? – zapytał ksiądz z ironicznym uśmiechem.
– Mercedes jest w tej chwili jedną z największych dam w Paryżu.
– Nie przerywaj sobie, mów, mów. Zdaje mi się, że opowiadasz mi jakiś sen. Ale sam już widziałem tak nadzwyczajne rzeczy, że to mnie już mniej dziwi.
– Mercedes z początku rozpaczała po stracie Edmunda. Opowiedziałem już księdzu, co starała się osiągnąć u pana de Villefort i jak się poświęcała dla ojca Edmunda. I nagle nowy cios ją dotknął: odjazd Fernanda, którego kochała jak brata, nie wiedząc nic o zbrodni, jakiej dokonał.
Fernand wyjechał i Mercedes została sama.
Przepłakała trzy miesiące – nie było wiadomo nic ani o Edmundzie, ani o Fernandzie; pozostał jej tylko starzec, który umierał z rozpaczy.
Pewnego wieczoru, spędziwszy cały dzień jak zwykle na rozdrożu dróg wiodących z Marsylii do wsi katalońskiej, wróciła do domu szczególnie przygnębiona: na żadnej z tych dróg nie pojawił się ani ukochany, ani przyjaciel, i nadal nie dawali znaku życia.
Nagle wydało się jej, że słyszy znane kroki; odwróciła się niespokojnie, drzwi otwarły się i wszedł Fernand w mundurze podporucznika.
Nie jego to wprawdzie najgoręcej opłakiwała, ale i on stanowił część jej minionego życia. Mercedes chwyciła go za dłonie z radosnym uniesieniem, które Fernand wziął za miłość, a co było tylko radością – radością, że nie jest już sama na świecie, że nareszcie widzi przyjaciela po długich godzinach rozpaczliwej samotności. A poza tym, musimy powiedzieć, że Mercedes nie żywiła nienawiści do Fernanda – ot, po prostu go nie kochała, kto inny posiadał jej serce, a tego innego nie było… zniknął… może nawet już nie żył. Na tę ostatnią myśl Mercedes wybuchała płaczem i załamywała ręce; ale ta sama myśl, którą odpychała dawniej, gdy jej to ktoś inny podpowiadał, teraz sama przychodziła jej do głowy; zresztą stary Dantès powtarzał nieustannie: „Nasz Edmund nie żyje, gdyby żył, wróciłby już do nas”.
Jak już księdzu mówiłem, stary umarł – gdyby żył, może Mercedes nie wyszłaby za mąż, bo staruszek wyrzucałby jej zawsze, że nie dochowała wierności Edmundowi. Fernand pojmował to dobrze, bo wrócił wtedy dopiero, gdy się dowiedział o śmierci starca. Tym razem był już porucznikiem. Podczas pierwszych odwiedzin nie wymknęło mu się ani słowo o miłości; podczas drugich przypomniał Mercedes o uczuciu, jakie do niej żywił. Mercedes poprosiła o pół roku zwłoki – chciała jeszcze poczekać na Edmunda, a i jeszcze go nie opłakała.
– Tak więc – rzekł ksiądz z gorzkim uśmiechem – to uczyniło razem półtora roku. Czy najbardziej uwielbiany kochanek może żądać więcej?
I wyszeptał wiersz angielskiego poety:
Frailty, thy name is woman!
– W sześć miesięcy później – mówił dalej Caderousse – odbył się ślub w kościele des Accules.
– W tym samym, gdzie miała wyjść za Edmunda – szepnął ksiądz. – Ot, zmieniła tylko narzeczonego.
– Mercedes poszła więc za mąż, a chociaż wydawała się zupełnie spokojna, zemdlała, gdy przechodzili koło karczmy, gdzie półtora roku wcześniej odbyły się jej zaręczyny z tym, którego jeszcze kochała, a zrozumiałaby to, gdyby zajrzała w głąb własnego serca.
Fernand, szczęśliwy, ale nadal niespokojny – widywałem go wtedy, więc wiem, że się obawiał powrotu Edmunda – szybko postarał się wynieść z tych okolic: zbyt wiele niebezpieczeństw i zbyt wiele wspomnień wiązało się z rodzinną wsią. Wyjechali tydzień po ślubie.
– Widziałeś ją pan jeszcze kiedyś? – spytał ksiądz.
– Tak, podczas wojny z Hiszpanią, w Perpignan, gdzie ją zostawił Fernand; zajmowała się wtedy edukacją syna.
Ksiądz zadrżał.
– Syna?
– Tak. Małego Alberta.
– Ale przecież chcąc kształcić syna, przecież sama musiałaby pobierać nauki. A zdaje mi się, że Edmund mi mówił, że to była córka prostego rybaka, piękna, lecz nieokrzesana.
– O, to naprawdę źle znał swoją narzeczoną! Mercedes mogłaby zostać królową, proszę księdza, gdyby koroną zdobiono głowy najpiękniejsze i najinteligentniejsze. Jej fortuna rosła, a jednocześnie Mercedes stawała się wielką damą. Uczyła się rysunku, muzyki, uczyła się wszystkiego. Ale mówiąc między nami, sądzę, że robiła to, żeby się rozerwać, zapomnieć; nabijała sobie tym wszystkim głowę, aby przygłuszyć głos serca. Ale teraz ten cały majątek i zaszczyty już ją zapewne pocieszyły. Jest bogata, ma tytuł hrabiny, a przecież…
– A przecież? – powtórzył ksiądz.
– Jestem pewien, że nie jest szczęśliwa – odrzekł Caderousse.
– Co wzbudza w tobie to przekonanie?
– A bo kiedy już nie mogłem wytrzymać tej nędzy, przyszło mi na myśl, że mogliby mi pomóc moi dawni przyjaciele. Udałem się do Danglarsa, ale wcale mnie nie przyjął; potem do Fernanda, i ten mi przekazał przez lokaja sto franków.
– I ani z jednym nie zdołałeś się zobaczyć, ani z drugim?
– No, nie, ale za to widziała mnie pani de Morcef.
– Jakim sposobem?
– Gdym wychodził, pod nogi upadła mi sakiewka; w środku było dwadzieścia pięć luidorów. Podniosłem szybko СКАЧАТЬ