Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza. Björnstjerne Björnson
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza - Björnstjerne Björnson страница 6

Название: Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza

Автор: Björnstjerne Björnson

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Czyś nigdy nie widziała krasnoludka?

      – Nie!

      – Ależ na miłość boską!…

      – Pfe! Nie mów tak!

      – O… cóż to szkodzi! – zawołał i splunął silnie przez zęby, chcąc jej pokazać, jak daleko pluć potrafi.

      – Tak… tak… strzeż się! – zauważyła. – Inaczej pójdziesz prosto do piekła.

      – Tak myślisz? – spytał pokorniejszym głosem. Zawsze sądził, że co najwyżej może za to dostać bicie, a w tej chwili ojciec stał dosyć daleko.

      – Kto jest u was w domu najsilniejszy? – spytał i nasunął czapkę na jedno ucho.

      – Nie wiem… – odrzekła Synnöwe z zakłopotaniem.

      – U nas najmocniejszy jest ojciec. Jest tak silny, że sprał nawet Aslaka, a Aslak jest silny… zaręczam ci!

      – Tak?

      – Oo, naturalnie! Pewnego razu podniósł w jednej ręce konia!

      – Tak… to prawda! Sam to mówił.

      Oczywiście i ona uwierzyła natychmiast.

      – Któż to jest Aslak? – spytała.

      – To zły chłopak! Powiadam ci, ojciec tak go sprał, jak dotąd nie zbito jeszcze nikogo na całym świecie!

      – Więc wy się ciągle bijecie?

      – Czasem… A wy nie bijecie się nigdy w Solbakken?

      – Nie, nigdy!

      – A cóż robicie w takim razie? – spytał zdziwiony.

      – Matka gotuje, robi pończochy i szyje. To samo czyni Karin, ale nie tak dobrze jak mama, bo jest leniwa. Randi zajmuje się kuchnią, ojciec i parobcy pracują w polu albo także w domu.

      Torbjörn był zupełnie zadowolony z tego, co usłyszał.

      – A wieczorami – mówiła dalej – czytamy i śpiewamy. To samo robimy każdej niedzieli.

      – Wszyscy razem?

      – Tak!

      – To musi być bardzo nudne!… – zauważył.

      – Nudne?… Mamo… on powiada…

      Ale przypomniała sobie, że nie wolno przeszkadzać matce.

      – Mam bardzo dużo owiec! – powiedziała, zwracając się do niego.

      – Bardzo dużo? – zdziwił się.

      – Tak! A trzy z nich tej zimy są kotne. Jedna nawet, pewna jestem, będzie miała dwojaczki.

      – Masz więc owce?

      – Tak! I krowy, i prosięta! A ty nie masz?

      – Nie!

      – Przyjdź do mnie! Dam ci owieczkę. A z niej potem dochowasz się bardzo dużo owiec.

      – To byłoby bardzo dobrze! – zauważył.

      Milczeli przez chwilę. Potem on spytał:

      – Czy Ingrid mogłaby także dostać owcę?

      – Któż to jest Ingrid?

      – Ingrid! Mała Ingrid.

      Nie znała jej.

      – Czy ona jest mniejsza od ciebie?

      – Naturalnie! Jest taka jak ty!

      – O, to przyprowadź ją ze sobą! Słyszysz?

      Zapewnił, że to uczyni niewątpliwie.

      – Dobrze! – powiedziała. Ty dostaniesz owcę, a ona prosię!

      Uznał, że było to bardzo mądrze pomyślane. Potem zaczęli sobie opowiadać o znajomych, których zresztą mieli niewielu. Rodzice skończyli tymczasem rozmowę. Ruszono w drogę do domu.

      Tej nocy Torbjörn śnił o Solbakken. Widział mnóstwo białych owiec, a pośród nich dziewczynkę z czerwonymi wstążkami na głowie. Wraz z Ingrid rozprawiali teraz po całych dniach o spodziewanych odwiedzinach i marzyli o owcach i prosiętach, których namnożyło się tyle, że nie wiedzieli, co z nimi począć. Dziwowali się bardzo, że nie pozwolono im ruszyć zaraz do Solbakken.

      – Jak to? Macie iść dlatego, że ta mała was zaprosiła? Czy kto słyszał coś podobnego?

      – Czekaj! Czekaj do niedzieli! – pocieszał Torbjörn siostrę. – Ja to już urządzę!

      I nadeszła niedziela.

      – Podobno straszny z ciebie pyszałek, kłamca i klniesz co drugie słowo! – powiedziała mu Synnöwe. – Nie będziesz mógł dostać pozwolenia na przyjście, zanim się od tego nie odzwyczaisz!

      – Któż to powiedział? – spytał zdumiony.

      – Mama!

      Ingrid wyczekiwała jego powrotu z niecierpliwością. Gdy jej oraz matce opowiedział co zaszło, matka rzekła:

      – A widzisz!

      Ingrid nie ozwała się słowem, ale od tej chwili pilnowały go obie wraz z matką, by się nie przechwalał i nie klął. Pewnego dnia doszło między nim a siostrą do starcia z powodu kwestii czy wyrażenie „psiakość!” jest klątwą, czy nie! Ingrid dostała w skórę, a on przez cały dzień powtarzał:

      – Psiakość… psiakość…

      Usłyszał to wieczorem ojciec.

      – Masz psiakość! – krzyknął i uderzył go tak, że padł na ziemię.

      Torbjörn zawstydził się bardzo, gdyż stało się to w obecności siostry. Ale po chwili Ingrid zbliżyła się i pogłaskała go po twarzy.

      Dopiero po kilku miesiącach udali się oboje do Solbakken. Potem przyszła do nich Synnöwe, a oni oddali jej wizytę i tak odwiedzali się ciągle wzajemnie, aż wyrośli.

      Torbjörn i Synnöwe rywalizowali ze sobą w nauce. Uczęszczali do tej samej szkoły, a Torbjörn czynił takie postępy, że zajął się nim sam pastor. Ingrid nie mogła nadążyć i brat wraz z Synnöwe musieli jej pomagać. Nie rozłączały się obie, tak że zwano je turkaweczkami, bo zawsze były razem i miały takie same jasne włosy.

      Od czasu do czasu gniewała się Synnöwe na Torbjörna z powodu jego skłonności do bijatyki. Ale Ingrid obejmowała rolę pośredniczki i godziła ich, tak że na nowo stawali się dobrymi przyjaciółmi. Za to gdy matka Synnöwe dowiedziała się o takiej bójce, ostro СКАЧАТЬ