Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza. Björnstjerne Björnson
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza - Björnstjerne Björnson страница 4

Название: Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza

Автор: Björnstjerne Björnson

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ w izbie. Torbjörn ubierał się, ojciec chodził znowu tam i z powrotem, popijając od czasu do czasu wodę. Ale ręce tak mu się trzęsły, że woda rozbryzgiwała się po ziemi. Aslak się nie pokazywał, więc Ingeborga chciała zobaczyć, co się dzieje.

      – Zostań! – warknął Sämund głucho, jakby mówił do kogoś obcego.

      Po chwili jednak wyszedł sam i nie wrócił rychło. Torbjörn wziął książkę i uczył się pilnie, nie podnosząc oczu, mimo że nie rozumiał ani jednego słowa z tego, co czytał.

      Potem powrócił znów dawny ład, wszyscy się uspokoili, ale nikt nie mógł się oprzeć wrażeniu, że przed godziną był w domu ktoś obcy i straszny. Torbjörn ośmielił się wreszcie wychylić za próg i natknął się na Aslaka, który pakował swe manatki na sanki, będące zresztą własnością Torbjörna. Chłopiec patrzył przerażony, bo Aslak strasznie wyglądał. Cała twarz i znaczna część odzieży pokryte były krwią. Kaszlał i obmacywał swą pierś. Spoglądał przez chwilę na Torbjörna w milczeniu, a potem krzyknął:

      – Wynoś się, nie zniosę twego widoku!

      Siadł na sanki jak na konia i zjechał ze spadzistego wzgórza.

      – Długo poczekasz na swoje sanki! – wrzasnął jeszcze z oddali, odwracając się i pokazując mu język.

      Takie było pożegnanie Aslaka.

      Coś w tydzień po tym zjawił się w Granlien policjant. Później ojca często nie bywało w domu. Matka płakała, a potem i ona często była nieobecna.

      – Co to znaczy? – spytał raz Torbjörn matkę.

      – To wszystko przez Aslaka! – odparła.

      Pewnego dnia przyłapano małą Ingrid, jak śpiewała:

      Już mi życie się zmierziło,

      Wszystko się tu przewróciło!

      Córka skacze jak szalona,

      Syn się gapi jakby wrona,

      Siedzi w oknie istny kołek,

      Jest to wariat i matołek!

      Matka w jadło miast słoniny

      Leje wodę bez przyczyny!

      Ojciec, leń, na łóżku leży,

      Tyle, że w swą Biblię wierzy!

      Kot, najmędrszy w całym domu,

      Spija mleko po kryjomu!

      Oczywiście zarządzono śledztwo, skąd się nauczyła tych wierszy. Wyznała, że słyszała je od Torbjörna. On zaś przerażony oświadczył, że nauczył go tej piosenki Aslak.

      – Jeśli będziesz to śpiewał lub uczył innych – powiedział ojciec – dostaniesz lanie!

      Niedługo potem zaczęła mała Ingrid kląć. Torbjörn został wzięty na spytki i Sämund zawyrokował, że najlepiej mu zaraz wygarbować skórę. Ale chłopiec wypraszał się i czynił tak piękne obietnice, że uniknął tym razem kary.

      Następnej niedzieli powiedział doń ojciec:

      – Nie będziesz dzisiaj wyprawiał głupstw w domu! Pójdziesz ze mną do kościoła!

      II

      W myślach i uczuciach chłopca szczególnie wybitną pozycję zajmuje kościół. Jest to miejsce święte, chronione przed zgiełkiem świata podniosłą ciszą otaczającego je cmentarza, a wewnątrz tryskające żywym nabożeństwem. Jest to jedyny budynek w całej dolinie odznaczający się przepychem, a jego wieża ma dlatego zasięg znacznie szerszy, niżby się mogło wydawać. Już z dala dzwony witają chłopa idącego drogą w pogodny ranek niedzielny, a przy ich dźwiękach zdejmuje on zawsze kapelusz, jak gdyby chciał powiedzieć: „Dziękuję za wszystko!”. Między chłopem a tymi dźwiękami istnieje jakiś związek, którego tajemnice trudno zgłębić.

      Już jako małe dziecko, stojąc w otwartych drzwiach chaty, wchłaniał je z nabożeństwem, a w dole wierni ciągnęli cicho drogą. Ojciec dołączał do nich, on jednak był jeszcze za mały. W duszy dziecka powstawały najrozmaitsze obrazy pod wpływem ciężkich, silnych uderzeń dzwonów, które rozbrzmiewały władczo wśród gór przez całą godzinę lub i dłużej jeszcze, a echo wtórowało im po obu stronach doliny. Jeden wszakże obraz łączył się nierozdzielnie z ich tonami: czyste, piękne stroje, konie wyczyszczone jak najstaranniej, w błyszczących szorach2.

      A kiedy nadejdzie owa niedziela, gdy on sam w nowiuteńkim, może cokolwiek zbyt obszernym dla niego ubraniu kroczyć będzie dumnie przy boku ojca, idąc po raz pierwszy do kościoła, dzwony rozdzwonią się radośnie nad jego szczęściem, radość będą głosić naokoło. Roztworzą one przed jego oczyma podwoje na wszystko, co ma ujrzeć. A gdy będzie wracał z głową ciężką jeszcze i rozkołysaną przez śpiewy, nabożeństwo, kazanie, pełną przeżywanych równocześnie wrażeń wzrokowych, jak obraz w ołtarzu, stroje, osoby, wtedy dźwięki dzwonów utworzą sklepienie nad całością wrażeń i uświęcą ten kościół, który na stałe zajmie miejsce w jego sercu.

      Podrósłszy cokolwiek będzie musiał pójść z bydłem w góry. I gdy w raźny, spowity oparami mgieł ranek niedzielny siedzieć będzie na skale, dając baczenie na inwentarz, i usłyszy dźwięki dzwonów kościelnych zagłuszających porykiwanie zwierząt, ogarnie go smętek. Przecież te dźwięki przynoszą mu z doliny coś bardzo miłego, lekkiego, wabiącego – myśl o znajomych sprzed kościoła, radość z pobytu wśród nich, większą jeszcze, niżby się tam było samemu, zapach niedzielnego obiadu w domu, widok matki, ojca, rodzeństwa, wspomnienie wesołej zabawy w spokojny wieczór niedzielny… biedne serce zbuntuje się w piersi. Bo tu nic z tego wszystkiego – tylko dźwięki dzwonów kościelnych! Zbierze więc swe myśli i przypomni sobie jakiś urywek pieśni nabożnej. Zaśpiewa ją ze złożonymi rękoma, ze wzrokiem zwróconym ku dolinie, odmówi potem krótką modlitwę – i zerwie się z miejsca, i zadmie radośnie w swą drewnianą trąbę pastuszą, aż echo odezwie się po skałach.

      Tu, w tych cichych górskich dolinach kościół posiada jeszcze dla każdego wieku swą szczególną wymowę, własny swój wygląd dla każdego oka. Wiele mógł był on zbudować do pewnego czasu, lecz później nic już więcej. Dla młodzieży po konfirmacji stoi on wykończony, dorosły. Stoi z palcem na poły grożącym, na poły przywołującym – skierowanym ku młodzieńcowi, który wybrał już swoją drogę życia, stoi silny, o szerokich barach wobec trosk mężczyzny, łagodny i gościnnie przywołujący wobec strudzonego starca. Chrzest niemowląt odbywa się podczas nabożeństwa – a wiadomo, że w czasie tej ceremonii następuje najsilniejsze skupienie w modłach.

      Torbjörn wyczekiwał swej pierwszej wyprawy do kościoła z wielką radością, ciekaw tego wszystkiego, co miał zobaczyć. Przed wejściem do świątyni rozkoszował się bajeczną kolorowością tłumu, a znalazłszy się w kościele, odczuł poważne skupienie, w którym cała gmina czekała na rozpoczęcie nabożeństwa. Zapomniał wprawdzie, że przy odczytywaniu modlitwy wstępnej należy pochylić głowę, lecz na widok setek pochylonych postaci i jego dusza ukorzyła się przed bożym majestatem. Zabrzmiała pieśń, wszyscy wokół niego śpiewali psalm. Przejęło to chłopca niemal lekkim drżeniem. Siedział w głębokiej zadumie – drgnął nagle, jakby zbudzony ze snu, gdy ktoś, wchodząc do ich ławki, cicho otworzył drzwiczki. Śpiew zamilkł, a ojciec, podając przybyszowi rękę na powitanie, zapytał szeptem:

СКАЧАТЬ



<p>2</p>

szory – uprząż koni pociągowych. [przypis edytorski]