Historia wewnętrzna. Giulia Enders
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Historia wewnętrzna - Giulia Enders страница 5

Название: Historia wewnętrzna

Автор: Giulia Enders

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366380806

isbn:

СКАЧАТЬ przez ślinę. Ich dobroczynna rola polega bowiem na zasiedlaniu obszarów, które w przeciwnym wypadku mogłyby zostać zajęte przez chorobotwórcze zarazki.

      Tkanka limfatyczna u nasady języka, zwana, od łacińskiego terminu tonsilla lingualis migdałkami językowymi

      Podczas snu wytwarzanie śliny niemal ustaje. To świetna wiadomość dla wszystkich namiętnych obśliniaczy poduszek – gdybyśmy również nocą produkowali tyle śliny, co w dzień, czyli 1–1,5 litra, nie byłoby miło się budzić. Jednak właśnie z powodu ograniczonego wytwarzania śliny nocą często odczuwamy rano ból gardła lub mamy nieświeży oddech. Osiem godzin skąpej produkcji śliny to dla bakterii w jamie ustnej najlepszy czas do ataku. Te bezczelne stworzenia mają wówczas znacznie większą swobodę. Wyłączenie „zraszaczy” utrudnia bowiem naszym błonom śluzowym w jamie ustnej i gardle skuteczną obronę.

      Dlatego tak ważne jest mycie zębów przed snem i po wstaniu. Wieczorem zmniejszamy w ten sposób populację bakterii w ustach i dzięki temu zaczynamy noc z mniejszą liczbą niechcianych biesiadników. Rano zaś usuwamy pozostałości po nocnej uczcie. Na szczęście gruczoły ślinowe budzą się razem z nami i natychmiast biorą się do roboty! Najpóźniej przy śniadaniu lub szczotkowaniu zębów wydzielanie śliny rusza już pełną parą, dzięki czemu bakterie są unieszkodliwiane na miejscu lub spływają dalej, do żołądka, gdzie rozprawiają się z nimi kwasy żołądkowe.

      Jeśli jednak nieświeży zapach z ust utrzymuje się również w ciągu dnia, może to oznaczać, że nie udało się skutecznie usunąć cuchnących przybyszów. Te cwane bestie chętnie kryją się pod nowo utworzoną mucynową siatką, dokąd znacznie trudniej dotrzeć zawartym w ślinie substancjom przeciwbakteryjnym. W rozwiązaniu takiej sytuacji może pomóc dokładne czyszczenie języka, ale też wytrwałe żucie gumy – w ten sposób pobudzamy wytwarzanie śliny, która przepłukuje nawet niedostępne zakątki mucynowych sieci. Jeśli wszystkie te zabiegi okazują się nieskuteczne, przyczyn brzydkiego zapachu trzeba szukać jeszcze gdzie indziej. Zaraz do tego przejdziemy, najpierw jednak przedstawię sekretne miejsce numer dwa.

      Czeka nas tu spore zaskoczenie – jak wtedy, gdy sądząc, że dobrze kogoś znamy, nieoczekiwanie odkrywamy drugą, szaloną stronę jego osobowości. Szykowną urzędniczkę z banku odnajdujemy w internecie jako posiadaczkę wielkiej hodowli fretek. Heavymetalowego gitarzystę spotykamy, gdy kupuje włóczkę: bardzo lubi robić na drutach (dzierganie go odpręża), a jednocześnie uważa, że to świetny trening dla palców. I tak dalej. Największe zaskoczenia to efekt konfrontacji z pierwszym wrażeniem – podobnie jest w przypadku języka. Jeśli staniemy przed lustrem i wyciągniemy go na całą długość, też nie od razu dowiemy się o nim wszystkiego. Można zadać sobie pytanie: no dobrze, ale co właściwie jest dalej? Przecież to wcale nie wygląda na koniec. W ten sposób dochodzimy do drugiej strony języka, czyli do jego nasady.

      Krajobraz jest tu zupełnie inny, usiany różowymi pagórkami. O ile nie mamy silnie wykształconego odruchu wymiotnego, możemy spróbować delikatnie obmacać język palcem, powoli przesuwając się ku tyłowi. Gdy tylko dojdziemy do nasady, zauważymy, że od dołu język ni z tego, ni z owego staje się pofałdowany w drugą stronę. Zadaniem znajdujących się tam wzgórków jest dokładne analizowanie wszystkiego, co przełykamy. Wzgórki zajmują się wychwytywaniem cząsteczek z jedzenia, picia i wdychanego powietrza. Wszystkie te cząsteczki zostają wciągnięte do wnętrza wzgórków, gdzie czeka już cała armia komórek odpornościowych, które trzeba wyćwiczyć w kontaktach ze światem zewnętrznym. Kawałki jabłka można zostawić w spokoju, w wypadku zarazków wywołujących zapalenie gardła konieczna jest natychmiastowa interwencja. Podczas macania języka palcem trudno więc właściwie stwierdzić, kto kogo bada, mamy tu bowiem do czynienia z jedną z najbardziej wścibskich części naszego ciała, a mianowicie z tkanką chłonną.

      W tkance tej wyróżniamy kilka „punktów obserwacyjnych”. Mówiąc ściślej, całe gardło otoczone jest pierścieniem tkanki chłonnej. Obszar ten nosi także nazwę pierścienia gardłowego Waldeyera: u dołu wzgórki na języku, po lewej i prawej stronie migdałki podniebienne, a na górze jeszcze twory umiejscowione na sklepieniu gardła, w pobliżu nosa i uszu (takie przerośnięte twory, zauważane najczęściej u dzieci, nazywamy polipami). Jeśli ktoś z czytelników myśli teraz, że nie ma już migdałków, bo mu je wycięto, to jest w błędzie. Funkcję obserwacyjną migdałków spełniają bowiem wszystkie partie pierścienia Waldeyera. Wzgórki na języku, na sklepieniu gardła i wreszcie dobrze nam znane migdałki podniebienne – wszystkie robią dokładnie to samo: z wielką ciekawością analizują każdą docierającą do nich substancję i szkolą komórki odpornościowe w zakresie skutecznej samoobrony.

      Niestety, migdałki podniebienne (które dawniej usuwano znacznie częściej niż teraz) wykonują swoją pracę nie tak inteligentnie, jak ich „koledzy po fachu”. Nie mają bowiem wzgórków, tylko głębokie bruzdy – wszystko w celu zwiększenia powierzchni. W bruzdach tych osadza się niekiedy zbyt wiele obcych substancji, które wcale niełatwo stamtąd usunąć, dlatego ten fragment tkanki chłonnej jest wyjątkowo narażony na stany zapalne. Można powiedzieć, że to uboczny efekt wścibstwa migdałków. Przy problemach z nieświeżym oddechem, o ile przyczyną nie są kłopoty z językiem bądź zębami, warto więc sprawdzić właśnie migdałki – jeśli, rzecz jasna, jeszcze je mamy.

      Niekiedy właśnie tu kryją się małe białe kamyczki o okropnym zapachu! Mnóstwo osób nie ma o tym pojęcia i całymi tygodniami prowadzi bezskuteczną walkę z nieświeżym oddechem lub nieprzyjemnym posmakiem w ustach. Ale w takim wypadku ani najdokładniejsze mycie zębów, ani szorowanie języka czy płukanie gardła nie daje żadnych rezultatów. Pewnego pięknego dnia kamyczki same znikną i wszystko znów będzie w porządku – wcale jednak nie trzeba tego dnia bezsilnie wypatrywać. Z niewielką wprawą kamyczki da się samodzielnie wydłubać, a wtedy brzydki zapach z ust natychmiast się ulotni.

      Żeby przekonać się, czy to rzeczywiście migdałki są źródłem brzydkiego zapachu, wystarczy przejechać po nich palcem lub patyczkiem higienicznym. Jeśli po takim zabiegu pojawia się nieprzyjemny zapach, można zacząć szukać kamyczków. Najlepiej je usunąć podczas wizyty u laryngologa – tak będzie bezpieczniej i wygodniej. Jeśli nie mamy oporów przed oglądaniem obrzydliwych filmików, zajrzyjmy na YouTube. Znajdziemy tam pokazy rozmaitych technik samodzielnego wyciskania takich kamieni, a przy okazji zobaczymy ich rekordowe egzemplarze. Uwaga: nie są to filmy dla ludzi o słabych nerwach!

      Istnieją zresztą rozmaite domowe sposoby na kamienie migdałkowe. Niektórzy wielokrotnie w ciągu dnia płuczą usta słoną wodą, inni święcie wierzą w działanie kiszonej kapusty, jeszcze inni utrzymują, że w pozbyciu się kamieni pomaga rezygnacja z nabiału. Naukowcy nie potwierdzili jednak skuteczności żadnej z tych metod. Po gruntownych analizach wydali za to oświadczenie w innej sprawie – od kiedy mianowicie można poddać się operacji usunięcia migdałków. Odpowiedź brzmi: najlepiej po ukończeniu siódmego roku życia.

      Owe siedem lat wystarczają, by zobaczyć niemal wszystko, co istotne. W każdym razie tak uważają nasze komórki odpornościowe: przyszliśmy na całkowicie obcy świat, mama nieraz nas wycałowała, byliśmy w ogrodzie i w lesie, głaskaliśmy zwierzaki, wiele razy bywaliśmy przeziębieni, w szkole poznaliśmy mnóstwo obcych ludzi. To właściwie wystarczy. Można powiedzieć, że w tym momencie nasz układ odpornościowy kończy studia i może iść do normalnej pracy, którą będzie wykonywał przez całe nasze życie.

      Przed ukończeniem siedmiu lat migdałki odgrywają ważną rolę „placówek edukacyjnych”. СКАЧАТЬ