Название: Totentanz
Автор: Mieczysław Gorzka
Издательство: PDW
Жанр: Ужасы и Мистика
isbn: 9788380742697
isbn:
Istniał jeszcze inny rodzaj Darknetu, bardziej mroczny i dokładniej ukryty.
Darknet przestępców.
Tutaj można było kupić narkotyki i dopalacze, alfonsi proponowali usługi swoich panienek klientom, którzy chcieli zrealizować fantazje daleko wykraczające poza definicję normy, pedofile wymieniali się zdjęciami i filmami, paserzy oferowali skradzione fanty, można było kupić broń. Chodziły plotki, że w tym mroczniejszym Darknecie kwitnie handel ludźmi, ludzkimi organami do przeszczepów i że można tu wynająć płatnego mordercę. Policja w oficjalnych komunikatach dementowała te plotki. Władze starały się utrzymywać przeciętnego obywatela w przekonaniu, że nad wszystkim panują.
Satyr wiedział, czym są mroczniejsze strony Darknetu. Stąd pozyskiwał klientów.
Szybko znalazł dobrze sobie znany czat, na którym poglądy wymieniali antyglobaliści i ekolodzy o skrajnych poglądach. Odszukał jeden z wątków dyskusji zatytułowany Do you know my name?. I napisał: You are Satyr, my friend. Czekał około minuty na odpowiedź. Był to skomplikowany adres jednej z witryn w Darknecie. Przepisał go dokładnie w nowym oknie wyszukiwarki Tor i zaraz wyświetlił mu się blue screen z migającą kropką kursora.
Pisał wolno. Każde słowo lśniło na ekranie kilkanaście sekund, po czym gasło, odchodząc w niebyt.
Polish police commissioner
Marcin Zakrzewski
Police Headquarters, Wrocław
All info
200 euro
Now.
Kiedy policjant leżał ogłuszony na trawie, Satyr dokładnie przetrząsnął mu kieszenie. Zapamiętał dane z dowodu osobistego i z legitymacji policyjnej. Teraz chciał się dowiedzieć czegoś więcej. Informacja daje przewagę. Szczególnie gdy do walki stają drapieżniki.
Z zamyślenia wyrwały go odgłosy stukania z piwnicy. Zamknął okno przeglądarki Tor, na którym zresztą widniał już tylko błękitny ekran, i wyłączył laptopa. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Czas nakarmić bestię. Dzisiaj chyba jest szczególnie podniecona.
*
– Ja będę gotowy – oznajmił pewnie Zakrzewski.
Paulina otwierała już usta, żeby zaprotestować, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że protesty nie przyniosą żadnego efektu, Marcin i tak zrobi, co będzie chciał. Cholerny Zakrzewski! – pomyślała ze złością.
– Nie odbierałeś telefonu – zmieniła temat.
– Wyładował się.
– Szef kazał mi cię znaleźć. Chce mieć szczegółowy raport na biurku. O strzelaninie we Wrocławiu mówili w ogólnopolskim radiu. Internet huczy od plotek i relacji świadków. Za chwilę ruszą pierwsze telewizyjne serwisy informacyjne. To może być temat dnia.
– J-jasne – odpowiedział w swoim stylu. – A szef boi się o swój tyłek.
– Nie bardzo wiadomo, co się stało.
Spojrzał na nią z ukosa.
– Musimy ustalić wersje? – domyślił się.
Zawsze potrafił ją przejrzeć.
– Ani słowa o powiązaniu Szawczaka ze strzelaniną w klubie Tester.
– A jak ja się tam znalazłem?
– Przypadek.
– Ktoś to kupi? – zadrwił.
– Nie nasz problem. – Wzruszyła ramionami. – W pierwszej wersji miało cię tam w ogóle nie być, tylko trudno byłoby wytłumaczyć, kto strzelał i dlaczego.
Złapał ją delikatnie za ramię i spojrzał jej w oczy w ten szczególny sposób, w jaki zawsze na nią patrzył. Poczuła ciepło w dole brzucha. Minęło dopiero dwanaście godzin, odkąd się kochali, jej ciało wciąż pamiętało jego pieszczoty.
– Paulina, co się dzieje? – zapytał łagodnie.
– Grubszy temat. Opowiem ci, ale nie teraz. Zaufaj mi.
– Okej.
– Teraz pojedziesz do firmy, napiszesz raport, wrócisz do domu i się prześpisz.
– Nie. – Pokręcił głową. – Pojadę do mieszkania Szawczaka, potem napiszę raport, a spać pójdę, kiedy mi się zachce.
– Marcin, zginęła osoba cywilna, policjant walczy o życie, była regularna strzelanina w miejscu publicznym. Biuro Spraw Wewnętrznych też się tym zainteresuje. Szef musi mieć raport, inaczej zrobi się niezła chryja.
– Będzie go miał – mruknął.
Pocałowała go nagle. Oddał pocałunek.
– Dobrze, że nic ci się nie stało – szepnęła.
– Jak zwykle. – Chciał się uśmiechnąć, ale wyszło nieśmiesznie. – On wróci.
– Co? – Spojrzała na niego zdezorientowana.
– On tu wróci, żeby dokończyć robotę. Parol wciąż żyje, musimy go pilnować.
Milczała, patrząc mu w oczy. Zobaczyła pewność i determinację.
– Trudno będzie…
– Paulina! – przerwał jej stanowczo. – Zadzwoń do szefa. Jak chce mieć szybko raport, ma tu zaraz posadzić uzbrojonego policjanta.
*
O siódmej dziesięć drzwi z mlecznobiałej szyby z napisem „Blok operacyjny” otworzyły się i stanął w nich lekarz w jasnoniebieskim kitlu. Wciąż miał maskę, którą tylko zsunął z ust. Podszedł do nich zdecydowanym krokiem. Znużenie malujące się na jego twarzy na chwilę ustąpiło miejsca nikłemu uśmiechowi.
Uścisnął dłoń Paulinie, potem Marcinowi.
– Patryk Hajzeruk, chirurg. Tak, dobrze mnie pan poznaje – powiedział. – Razem z żoną pierwsi byliśmy przy rannym. Tak się złożyło, że jestem chirurgiem i specjalizuję się w urazach czaszki.
– Co z nim? – zapytał Marcin.
– To pana przyjaciel?
Marcin wahał się o ułamek sekundy za długo i lekarz zarejestrował tę chwilę niepewności.
– Tak. To mój partner.
– Stracił dużo krwi. Poza tym postrzał w głowę był naprawdę groźny. Pocisk uszkodził czaszkę СКАЧАТЬ