Totentanz. Mieczysław Gorzka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Totentanz - Mieczysław Gorzka страница 36

Название: Totentanz

Автор: Mieczysław Gorzka

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия:

isbn: 9788380742697

isbn:

СКАЧАТЬ swoje poglądy na forach, kupować i sprzedawać, oglądać filmy pornograficzne, umawiać się z prostytutkami. Dokładnie to samo co w normalnym Internecie, tylko w warunkach totalnej swobody, bez pozostawiania śladów. Zresztą, takie sprawy policji zazwyczaj nie interesowały.

      Istniał jeszcze inny rodzaj Darknetu, bardziej mroczny i dokładniej ukryty.

      Darknet przestępców.

      Tutaj można było kupić narkotyki i dopalacze, alfonsi proponowali usługi swoich panienek klientom, którzy chcieli zrealizować fantazje daleko wykraczające poza definicję normy, pedofile wymieniali się zdjęciami i filmami, paserzy oferowali skradzione fanty, można było kupić broń. Chodziły plotki, że w tym mroczniejszym Darknecie kwitnie handel ludźmi, ludzkimi organami do przeszczepów i że można tu wynająć płatnego mordercę. Policja w oficjalnych komunikatach dementowała te plotki. Władze starały się utrzymywać przeciętnego obywatela w przekonaniu, że nad wszystkim panują.

      Satyr wiedział, czym są mroczniejsze strony Darknetu. Stąd pozyskiwał klientów.

      Szybko znalazł dobrze sobie znany czat, na którym poglądy wymieniali antyglobaliści i ekolodzy o skrajnych poglądach. Odszukał jeden z wątków dyskusji zatytułowany Do you know my name?. I napisał: You are Satyr, my friend. Czekał około minuty na odpowiedź. Był to skomplikowany adres jednej z witryn w Darknecie. Przepisał go dokładnie w nowym oknie wyszukiwarki Tor i zaraz wyświetlił mu się blue screen z migającą kropką kursora.

      Pisał wolno. Każde słowo lśniło na ekranie kilkanaście sekund, po czym gasło, odchodząc w niebyt.

      Polish police commissioner

      Marcin Zakrzewski

      Police Headquarters, Wrocław

      All info

      200 euro

      Now.

      Kiedy policjant leżał ogłuszony na trawie, Satyr dokładnie przetrząsnął mu kieszenie. Zapamiętał dane z dowodu osobistego i z legitymacji policyjnej. Teraz chciał się dowiedzieć czegoś więcej. Informacja daje przewagę. Szczególnie gdy do walki stają drapieżniki.

      Z zamyślenia wyrwały go odgłosy stukania z piwnicy. Zamknął okno przeglądarki Tor, na którym zresztą widniał już tylko błękitny ekran, i wyłączył laptopa. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Czas nakarmić bestię. Dzisiaj chyba jest szczególnie podniecona.

      *

      – Ja będę gotowy – oznajmił pewnie Zakrzewski.

      Paulina otwierała już usta, żeby zaprotestować, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że protesty nie przyniosą żadnego efektu, Marcin i tak zrobi, co będzie chciał. Cholerny Zakrzewski! – pomyślała ze złością.

      – Nie odbierałeś telefonu – zmieniła temat.

      – Wyładował się.

      – Szef kazał mi cię znaleźć. Chce mieć szczegółowy raport na biurku. O strzelaninie we Wrocławiu mówili w ogólnopolskim radiu. Internet huczy od plotek i relacji świadków. Za chwilę ruszą pierwsze telewizyjne serwisy informacyjne. To może być temat dnia.

      – J-jasne – odpowiedział w swoim stylu. – A szef boi się o swój tyłek.

      – Nie bardzo wiadomo, co się stało.

      Spojrzał na nią z ukosa.

      – Musimy ustalić wersje? – domyślił się.

      Zawsze potrafił ją przejrzeć.

      – Ani słowa o powiązaniu Szawczaka ze strzelaniną w klubie Tester.

      – A jak ja się tam znalazłem?

      – Przypadek.

      – Ktoś to kupi? – zadrwił.

      – Nie nasz problem. – Wzruszyła ramionami. – W pierwszej wersji miało cię tam w ogóle nie być, tylko trudno byłoby wytłumaczyć, kto strzelał i dlaczego.

      Złapał ją delikatnie za ramię i spojrzał jej w oczy w ten szczególny sposób, w jaki zawsze na nią patrzył. Poczuła ciepło w dole brzucha. Minęło dopiero dwanaście godzin, odkąd się kochali, jej ciało wciąż pamiętało jego pieszczoty.

      – Paulina, co się dzieje? – zapytał łagodnie.

      – Grubszy temat. Opowiem ci, ale nie teraz. Zaufaj mi.

      – Okej.

      – Teraz pojedziesz do firmy, napiszesz raport, wrócisz do domu i się prześpisz.

      – Nie. – Pokręcił głową. – Pojadę do mieszkania Szawczaka, potem napiszę raport, a spać pójdę, kiedy mi się zachce.

      – Marcin, zginęła osoba cywilna, policjant walczy o życie, była regularna strzelanina w miejscu publicznym. Biuro Spraw Wewnętrznych też się tym zainteresuje. Szef musi mieć raport, inaczej zrobi się niezła chryja.

      – Będzie go miał – mruknął.

      Pocałowała go nagle. Oddał pocałunek.

      – Dobrze, że nic ci się nie stało – szepnęła.

      – Jak zwykle. – Chciał się uśmiechnąć, ale wyszło nieśmiesznie. – On wróci.

      – Co? – Spojrzała na niego zdezorientowana.

      – On tu wróci, żeby dokończyć robotę. Parol wciąż żyje, musimy go pilnować.

      Milczała, patrząc mu w oczy. Zobaczyła pewność i determinację.

      – Trudno będzie…

      – Paulina! – przerwał jej stanowczo. – Zadzwoń do szefa. Jak chce mieć szybko raport, ma tu zaraz posadzić uzbrojonego policjanta.

      *

      O siódmej dziesięć drzwi z mlecznobiałej szyby z napisem „Blok operacyjny” otworzyły się i stanął w nich lekarz w jasnoniebieskim kitlu. Wciąż miał maskę, którą tylko zsunął z ust. Podszedł do nich zdecydowanym krokiem. Znużenie malujące się na jego twarzy na chwilę ustąpiło miejsca nikłemu uśmiechowi.

      Uścisnął dłoń Paulinie, potem Marcinowi.

      – Patryk Hajzeruk, chirurg. Tak, dobrze mnie pan poznaje – powiedział. – Razem z żoną pierwsi byliśmy przy rannym. Tak się złożyło, że jestem chirurgiem i specjalizuję się w urazach czaszki.

      – Co z nim? – zapytał Marcin.

      – To pana przyjaciel?

      Marcin wahał się o ułamek sekundy za długo i lekarz zarejestrował tę chwilę niepewności.

      – Tak. To mój partner.

      – Stracił dużo krwi. Poza tym postrzał w głowę był naprawdę groźny. Pocisk uszkodził czaszkę СКАЧАТЬ