Będziesz tam. Guillaume Musso
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Będziesz tam - Guillaume Musso страница 15

Название: Będziesz tam

Автор: Guillaume Musso

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8215-067-4

isbn:

СКАЧАТЬ Wiem coś, o czym nie mówiłeś nikomu, ani swojemu najlepszemu przyjacielowi, ani kobiecie, z którą dzielisz życie.

      – Na przykład co?

      – Znam sprawy, o których nie masz ochoty słuchać.

      – Śmiało! Niech pan wali! Chętnie posłucham. Ja nie mam nic do ukrycia.

      – Zakład?

      – O czym mielibyśmy gadać?

      Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę, po czym zaproponował:

      – Chcesz może pogadać o ojcu?

      To pytanie upokorzyło go jak policzek.

      – A co mój ojciec ma z tym wszystkim wspólnego?

      – Nie przyznawał się do tego, ale był alkoholikiem, nieprawdaż?

      – Wcale nie!

      – Ależ tak. W oczach ludzi uchodził za szanowanego człowieka interesu, kochającego męża i dobrego ojca rodziny. Ale w domu, dla matki i dla ciebie, był kimś zupełnie innym, co?

      – Nic pan nie wie na ten temat.

      – Oczywiście, że wiem. Na starość trochę się uspokoił, ale kiedy byłeś małym chłopcem, czasami porządnie od niego obrywałeś. Nie pamiętasz?

      Skoro Elliott milczał, mężczyzna mówił dalej:

      – Miewał takie napady po wypiciu paru głębszych. Kiedy był porządnie narąbany, szybko się irytował i uspokajał dopiero wtedy, kiedy kogoś sprał…

      Elliott przyjmował ciosy jak bokser zapędzony pod liny ringu.

      – Przez dłuższy czas pozwalałeś mu na to. Czasami nawet go prowokowałeś. Wiedziałeś, że kiedy wyładuje się na tobie, nie będzie się pastwił nad matką.

      Mężczyzna zamilkł na parę sekund, po czym spytał:

      – Mam mówić dalej?

      – Pieprz się!

      Ten jednak pochylił się w jego stronę i szeptał mu do ucha, jakby chciał powierzyć jakiś sekret:

      – Wróciwszy pewnego popołudnia ze szkoły, a miałeś wtedy dziesięć lat, znalazłeś matkę w wannie z przeciętymi nadgarstkami. Wykrwawiała się…

      – Ty cholerny draniu! – wybuchnął Elliott, chwytając mężczyznę za poły marynarki.

      On jednak dokończył to, co chciał powiedzieć:

      – Przyszedłeś w samą porę, żeby ją uratować. Zadzwoniłeś po karetkę, ale matka wymogła na tobie przyrzeczenie, że jej nie zdradzisz. I dotrzymałeś słowa. Pomogłeś jej stłuc szybę w kabinie prysznicowej, a ona powiedziała sanitariuszom, że się skaleczyła, pośliznąwszy na mokrej posadzce. To był wasz sekret. Nikt nigdy nie dowiedział się prawdy.

      Teraz dwaj mężczyźni stali naprzeciw siebie i patrzyli sobie prosto w oczy. Elliott został trafiony w samo serce. Nie spodziewał się takiego ciosu. Nie tego wieczoru, nie w ten sposób. Te wspomnienia, głęboko ukryte w zakamarkach pamięci, były nadal świeże.

      I bolesne.

      – Z początku myślałeś, że postąpiłeś właściwie. Tyle tylko, że dwa lata później matka wyskoczyła z dwunastego piętra waszego bloku.

      Elliott odbierał każde zdanie jak celny cios w podbródek.

      Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów miał ochotę się rozpłakać. Czuł się słaby, znokautowany na stojąco.

      – Odtąd nie możesz przestać myśleć, że ponosisz część odpowiedzialności za to samobójstwo. Wszystko potoczyłoby się może inaczej, gdybyś wtedy powiedział prawdę. Przecież matka mogła się znaleźć pod opieką psychologa i leczyć się w jakiejś klinice. Mam mówić dalej?

      Elliott otworzył usta, chcąc zaprotestować, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku.

      Mimo że mężczyzna sprawiał wrażenie równie poruszonego, ponownie wkroczył na niebezpieczny grunt prawdy. Długo pichcił ostatnią rewelację, aż wygłosił ją wreszcie jak akt łaski:

      – Opowiadasz wszystkim wokół, że nie chcesz mieć dzieci, ponieważ świat jest ponury, a przyszłość zapowiada się apokaliptycznie, ale to nie jest prawdziwy powód, Elliott…

      Młody lekarz zmarszczył brwi. Sam już nie wiedział, w jakim kierunku zdąża jego rozmówca.

      – Nie chcesz mieć dzieci, bo jesteś święcie przekonany, że rodzice cię nie kochali. A teraz sam nie masz pewności, czy będziesz w stanie kochać własne dzieci. Umysł ludzki jest bardzo dziwnym mechanizmem, nie sądzisz?

      Elliott nie zaprzeczył. Wystarczyły trzy minuty, żeby mężczyzna, którego nigdy przedtem nie widział, zburzył jego spokój i sprawił, że zwątpił we wszystko. Marny stos ułożony z drobnych tajemnic – oto czym wszyscy jesteśmy.

      Silniejszy podmuch wiatru powiał na tarasie. Mężczyzna postawił kołnierz marynarki, podszedł do Elliotta i położył dłoń na jego ramieniu, jakby chciał go pocieszyć.

      – Niech mnie pan nie dotyka! – wyszeptał lekarz, cofając się pod balustradę tarasu. Brakowało mu tchu, a w głowie huczało. Nagle poczuł, że coś ważnego mu umknęło: prawdziwy cel tych rewelacji.

      – Załóżmy, że to wszystko prawda – rzekł, wpatrując się w twarz swojego dziwnego gościa. – A zatem czego pan ode mnie oczekuje?

      Starszy pan pokręcił głową.

      – Niczego, chłopie. Przykro mi, że cię rozczarowałem, ale nie znalazłem się tu z twojego powodu.

      – Tak? A więc…

      – Jestem tu, żeby ją zobaczyć, ją…

      Otworzył ponownie portfel, ale tym razem wyjął z niego spłowiałą fotografię, którą podał Elliottowi.

      Zdjęcie Ileny w Central Parku! Rzucała w niego śnieżkami, jej twarz była promienna, a policzki zaróżowione. Jego ulubione zdjęcie. Zrobił je zeszłej zimy i odtąd nie wyjmował z portfela.

      – Skąd pan to ma? Niech pan tylko odważy się zbliżyć do Ileny, a rozkwaszę panu mordę…

      Mężczyzna wstał, nie czekając na spełnienie groźby. Jakby po prostu nadeszła pora odejścia. Pogłaskał psa i zrobił kilka kroków w stronę szklanej ściany. Wtedy Elliott zauważył, że zaczął trząść się tak samo jak poprzedniego wieczoru na lotnisku, tuż przed zniknięciem.

      Tym razem Elliott nie zamierzał pozwolić mu odejść w ten sam sposób.

      Podbiegł, chcąc go złapać, jednak… СКАЧАТЬ