Milion małych kawałków. James Frey
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Milion małych kawałków - James Frey страница 2

Название: Milion małych kawałków

Автор: James Frey

Издательство: PDW

Жанр: Современная зарубежная литература

Серия:

isbn: 9788380536739

isbn:

СКАЧАТЬ że nie mogę ci pomóc.

      Dlaczego?

      Nic się nie da zrobić.

      Dlaczego?

      Nie można tego naprawić.

      Dlaczego?

      Jest za bardzo rozbite. Na milion małych kawałków.

Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20

      Budzi mnie warkot silnika samolotu i czuję, jak coś ciepłego cieknie mi po brodzie. Podnoszę dłoń i dotykam twarzy. Nie mam czterech przednich zębów, mam dziurę w policzku, złamany nos i zapuchnięte na amen oczy. Otwieram je i rozglądam się i jestem z tyłu kabiny i nikogo koło mnie nie ma. Patrzę na ubranie i ubranie jest całe w kolorowej mieszance śliny, flegmy, moczu, wymiocin i krwi. Sięgam do przycisku i znajduję go i naciskam i czekam i trzydzieści sekund później pojawia się Stewardesa.

      W czym mogę panu pomóc?

      Dokąd lecimy?

      Nie wie pan?

      Nie.

      Lecimy do Chicago.

      Skąd się tu wziąłem?

      Przyprowadził pana Lekarz i dwóch mężczyzn.

      Coś mówili?

      Rozmawiali z Kapitanem. Mieliśmy pana nie budzić.

      Za ile lądujemy?

      Mniej więcej za dwadzieścia minut.

      Dziękuję.

      Chociaż nie podnoszę wzroku, wiem, że się uśmiecha, i jest jej mnie żal. Niepotrzebnie.

      Niedługo potem lądujemy. Rozglądam się, szukając rzeczy, ale nic nie mam. Nie mam biletu, bagaży, ubrań, portfela. Siedzę i czekam i próbuję zrozumieć, co się stało. Nic z tego.

      Po wyjściu wszystkich Pasażerów wstaję i zaczynam iść w stronę drzwi. Po przejściu pięciu kroków znowu siadam. Nie utrzymam się na nogach. Zauważam moją przyjaciółkę Stewardesę i podnoszę dłoń.

      Wszystko w porządku?

      Nie.

      Co się stało?

      Nie mogę chodzić.

      Jeżeli dojdzie pan do drzwi, to dam panu wózek.

      Jak daleko są drzwi?

      Niedaleko.

      Wstaję. Zataczam się. Znowu siadam. Patrzę w podłogę i robię głęboki wdech.

      Nic panu nie będzie.

      Podnoszę wzrok, a ona się uśmiecha.

      Proszę.

      Wyciąga dłoń, a ja ją chwytam. Wstaję i wspieram się i pomaga mi przejść Korytarzem. Docieramy do drzwi.

      Zaraz wracam.

      Puszczam jej dłoń i siadam na stalowym mostku Rękawa, który łączy Samolot z Wejściem.

      Nigdzie się nie wybieram.

      Śmieje się i patrzę, jak odchodzi, i zamykam oczy. Głowa mnie boli, usta mnie bolą, oczy mnie bolą, dłonie mnie bolą. Bolą mnie różne nienazwane.

      Pocieram brzuch. Czuję, jak nadchodzi. Szybkie i silne i palące. Nie da się zatrzymać, można tylko zamknąć oczy i się poddać.

      Nadchodzi i wzdrygam się od smrodu i bólu. Nie mogę nic zrobić.

      O mój Boże.

      Otwieram oczy.

      Nic mi nie jest.

      Muszę wezwać Lekarza.

      Nic mi nie jest. Proszę mnie tylko stąd zabrać.

      Może pan wstać?

      Tak, mogę wstać.

      Wstaję i otrzepuję się i wycieram dłonie o podłogę i siadam na wózku, który dla mnie przyprowadziła. Przechodzi do tyłu i zaczyna mnie pchać.

      Ktoś pana odbierze?

      Mam nadzieję.

      Nie wie pan.

      Nie.

      A co jeśli nikogo nie będzie?

      Nie pierwszy raz, dam sobie radę.

      Wychodzimy z Rękawa prosto do Wyjścia. Ani się obejrzę, jak stają przede mną Matka i Ojciec.

      Jezu.

      Mamo, proszę.

      Mój Boże, co się stało?

      Mamo, nie chcę o tym rozmawiać.

      Jezu Chryste, Jimmy. Co się do Diabła stało?

      Nachyla się i próbuje mnie objąć. Odpycham ją.

      Mamo, po prostu chodźmy stąd.

      Tata obchodzi wózek i staje za nim. Szukam Stewardesy, ale zniknęła. Wielkie dzięki.

      Dobrze się czujesz, James?

      Patrzę przed siebie.

      Nie, Tato, nie czuję się dobrze.

      Zaczyna pchać wózek.

      Masz jakiś bagaż?

      Matka w dalszym ciągu płacze.

      Nie.

      Ludzie się gapią.

      Chcesz, żeby coś ci podać?

      Chcę, żebyś mnie stąd zabrał, Tato. Po prostu mnie stąd kurwa zabierz.

      Dojeżdżamy do samochodu. Wsiadam do tyłu i zdejmuję koszulę i kładę się. Tata prowadzi, Mama płacze, zasypiam.

      Budzę się jakieś cztery godziny później. Mój umysł jest jasny, ale wszystko pulsuje. Podnoszę się i wyglądam przez okno. Zaparkowaliśmy na Stacji Benzynowej gdzieś w Wisconsin. Na ziemi nie ma śniegu, ale czuję chłód. Tata otwiera drzwi od strony Kierowcy i wsiada i zamyka drzwi.

      Mam dreszcze.

      Nie śpisz.

      No.

      Jak się czujesz?

      Chujowo.

      Mama poszła się ogarnąć i zrobić zakupy. Kupić ci coś?

      Butelkę wody i parę butelek СКАЧАТЬ