Название: Budynek Q
Автор: David Baldacci
Издательство: PDW
Жанр: Ужасы и Мистика
Серия: Ślady Zbrodni
isbn: 9788327160423
isbn:
Gdy zwolniło się miejsce przed stanowiskiem pewnego sprzedawcy, Rogers podszedł bliżej i popatrzył na pistolet w oryginalnym opakowaniu. Sprzedający był masywnym czterdziestokilkuletnim mężczyzną o zwiotczałym ciele, ubranym w koszulę moro, dżinsy i glany.
Zlustrował Rogersa.
– Prawdziwe cacuszko, co?
Rogers omiótł wzrokiem pistolet.
– M11. Wyłącznie do użytku wojskowego.
Handlarz uśmiechnął się i wyciągnął dłoń.
– Mike Donohue. Skoro zna pan wychwalany M11, jasna sprawa, że służył pan w armii.
Rogers uścisnął dłoń mężczyzny, uważając, by nie przyłożyć do tego zbyt dużej siły.
Donohue wyjął pistolet z pudełka.
– Egzemplarz kolekcjonerski. Stąd taka cena.
– Dlaczego kolekcjonerski?
– Kiedyś wojska lotnicze zamówiły większą liczbę M11, ale koniec końców nie kupiły pięćdziesięciu sztuk z tej puli. Zgodnie z umową Sig nie mógł sprzedać ich cywilom, jak zresztą sam pan zauważył. Sig Sauer dostałby tysiaka za sztukę, więc przepadłoby im pięćdziesiąt kawałków. Mieli silną motywację, żeby wymyślić sposób na obejście przepisów. I wtedy ktoś wpadł na genialny pomysł, że jeśli do numeru modelu doda się jeszcze jedną literę, M11 formalnie przestanie być M11, no nie? Ponieważ literą A opatrzono już wcześniejszy model, M11-A1, tym razem dodali B. – Podał broń Rogersowi i wskazał literę. – Sig wygrawerował nowy symbol. O, tutaj widać B. I voilà, cywil mógł zostać właścicielem M11. Instrukcja obsługi też jest wojskowa. Cała zawartość pudełka oryginalna. Jest nawet ostrzeżenie o promieniowaniu pochodzącym z trytu na celowniku, ale dotyczy tylko wersji dla wojsk lądowych i marynarki, nie dla lotnictwa. Czyli musi pana zabić coś innego. – Donohue się roześmiał i poklepał Rogersa po ramieniu.
Rogers jakoś powstrzymał się przed nieprzepartą chęcią rozkwaszenia mu w zamian facjaty.
– Bazuje na oryginalnym szkielecie P228 – ciągnął Donohue – więc pasują tylko magazynki trzynastostrzałowe. Na wyposażeniu są trzy. Piętnastostrzałowe się nie nadają.
Rogers wziął broń do ręki, przyłożył oko do celownika, sprawdził balans, przesunął palcami po rękojeści, dwukrotnie odciągnął zamek, by przetestować, jak działa.
– Ma zamek ze stali węglowej zamiast frezowanej wersji jak w P229 – wyjaśnił Donohue. – Ale różnica między nimi wynosi niespełna sześćdziesiąt gramów.
– Mógłbym rozłożyć go na części?
– Proszę bardzo. Nie mam nic do ukrycia. Tylko z nią delikatnie. – Donohue znów parsknął śmiechem i huknął Rogersa w ramię. – A niech mnie, chłopie, założę się, żeś starszy ode mnie, a nie masz ani grama tłuszczu. Same mięśnie i żyły. – Poklepał się po wydatnym brzuchu. – A ja się spasłem! – dodał ze śmiechem.
Rogers zwinnie rozmontował broń na części i złożył ponownie.
– Nędzne cztery tysiaki. Darmocha. W obiegu jest tylko pięćdziesiąt tych śliczności. Pomyśl.
– Musiałbym ukraść – rzekł Rogers. – Bo nie mam czterech tysięcy.
– Mogę pokazać też inne, dużo tańsze.
Rogers obejrzał bardziej pospolite modele, a następnie się wycofał, ponieważ nadeszli inni potencjalni klienci i wepchnęli się przed niego.
Odsunął się na mniej więcej sześć metrów i obserwował Mike’a Donohue. Raz na jakiś czas handlarz wychodził przez klapę w namiocie i wracał z kolejnym towarem.
Rogers podszedł do innego stoiska, kupił nóż Ka-Bar. Przy tym zakupie nie wymagano sprawdzania przeszłości nabywcy, choć to też była śmiercionośna broń. Leciutko powiódł palcem po ząbkowanym ostrzu i z satysfakcją schował je do skórzanej pochwy, a następnie przytroczył sobie do pasa. Kupił także tanią plastikową latarkę.
Kilka minut później wyszedł z namiotu i ruszył w stronę, z której Donohue przynosił kolejne sztuki broni. Zapiął marynarkę, chroniąc się przed zimnym wiatrem. Zobaczył zaparkowanego dużego dodge’a ram. Z przyczepą. Samochód był zamknięty, na przyczepce wisiała kłódka. Rogers przyglądał się z daleka, jak Donohue wychodzi z namiotu, otwiera przyczepkę, wyjmuje z niej następne pudełka, zakłada z powrotem kłódkę i znów znika w namiocie. Rogers poszedł dalej, zadowolony, że wie, które auto należy do brzuchatego sprzedawcy.
Na platformie stojącego obok forda F-150 Rogers dostrzegł kilka tekturowych pudeł i stare zardzewiałe narzędzia. Zupełnie nieprzydatne. To, czego pożądał, znajdowało się w namiocie. Wrócił do swojego samochodu, przestawił go na tę stronę namiotu i czekał.
Dzień zamienił się w noc. Temperatura cały czas spadała.
Ale Rogersowi nie doskwierały ani chłód, ani upływ czasu.
Raz zaburczało mu w brzuchu. Dotknął wtedy miejsca na głowie, skoncentrował się i uczucie głodu minęło.
Przez długie godziny rzeka ludzi wlewała się do namiotu i z niego wylewała, aż wreszcie skurczyła się do cienkiego strumyczka. Parking powoli pustoszał. Handlarze sprzątali stoiska i pakowali towar, którego nie udało się im sprzedać.
Rogers obserwował, jak Donohue wychodzi z kilkoma kartonami. W jednym z nich rozpoznał charakterystyczne pudełko M11-B. Nic dziwnego, że nikt go nie kupił. Większość klienteli stanowili zwykli zjadacze chleba. Wątpił, by któryś z nich mógł wyłożyć cztery kawałki na kolekcjonerski pistolet dla bogatych.
Roztarł ramię dwukrotnie poklepane przez handlarza. Nie lubił, jak ktoś się z nim w ten sposób spoufalał. Traktował to jak zniewagę.
Donohue dokończył pakowanie i odjechał. Rogers za nim. Mężczyzna podskoczył do McDonalda i kupił coś do jedzenia. Rogers widział, że ma rejestrację z Pensylwanii. Może wraca do domu.
I wtedy Donohue ułatwił mu zadanie. Zamiast zatrzymać się i zjeść na parkingu, pojechał dalej. Po niespełna dwóch kilometrach skręcił w polną drogę prowadzącą do miejsca piknikowego.
Rogers zgasił światła i sunął za nim. Samochód odbił w kolejną polną drogę i tam stanął.
Rogers nie skręcił. Dalej pójdzie pieszo.
Donohue wyłączył światła i musiał uchylić okno, ponieważ Rogers usłyszał muzykę z samochodowego СКАЧАТЬ