Название: Budynek Q
Автор: David Baldacci
Издательство: PDW
Жанр: Ужасы и Мистика
Серия: Ślady Zbrodni
isbn: 9788327160423
isbn:
– Nie powinieneś się do tego mieszać.
– Tak, już to słyszałem.
Jej następne pytanie go zaskoczyło.
– Zaglądałeś do akt tej sprawy, kiedy wstąpiłeś do CID?
– Podjąłem próbę, ale nie chcieli mi ich udostępnić. Tłumaczyli się moimi osobistymi powiązaniami.
Skłamał. Nigdy nie starał się wejrzeć w te dokumenty. I właściwie nie miał pojęcia dlaczego.
Shireen wyrwała go z zadumy.
– Co na to twój brat?
– Podchodzi do tego w sposób bardziej analityczny niż ja.
– Czy to znaczy, że nie jest przekonany, że ojciec tego nie zrobił?
Puller nie wiedział, co odpowiedzieć.
– Żebym mogła zabrać się do pracy, będziesz musiał wypełnić kilka formularzy. Prześlę ci je mailem, a ty możesz mi je odesłać tą samą drogą. Albo przefaksować. Okej?
– Jasne.
Puller włączył Internet i wszedł do chronionej wojskowej bazy danych. Wprowadził nazwisko Stana Demirjiana. Było dość niespotykane, więc pojawił się tylko jeden wynik wyszukiwania. Demirjian przeszedł na emeryturę w randze starszego sierżanta. Pobierał wojskową emeryturę. Przesyłano mu ją do domu terminowo jak w zegarku. Adres znajdował się w bazie. Mieszkał z żoną na przedmieściach Richmond w stanie Wirginia.
Oczyma wyobraźni Puller ujrzał łysego mężczyznę o wypukłej klatce piersiowej i szorstkim sposobie bycia. Ale który starszy sierżant nie zachowuje się obcesowo? Bądź co bądź, mają za zadanie uformować żołnierzy i żołnierki w maszyny do walki, a nie zaprzyjaźniać się z podwładnymi.
Kiedy ojciec służył w wojsku, Puller nieczęsto miewał kontakt z Demirjianem. Gdy się nad tym zastanowił, doszedł do wniosku, że znacznie częściej widywał panią Demirjian niż jej męża.
Od domu Demirjianów dzieliły go dwie godziny jazdy samochodem. Czy powinien ich odwiedzić i z nimi porozmawiać?
Nikt nie kazał mu trzymać się z dala od tej sprawy. Mógłby wybrać się do nich w cywilu, nie w charakterze agenta CID. Może to nie najszczęśliwszy układ, ale zawsze coś.
I może warto to zrobić, zanim ktoś mu zabroni.
W skrzynce mailowej pojawiły się formularze do podpisu.
Pojechał do bazy CID w Quantico, wydrukował je, podpisał i odesłał faksem do Shireen. Machina prawna może wystartować.
Wrócił do domu, wrzucił do torby kilka rzeczy, uzbroił się w dwa pistolety M11, wziął drugą torbę ze sprzętem śledczym, zmienił żwirek w kuwecie, dosypał karmy i napełnił wodą miski swojego kota Dezertera, po czym ruszył w drogę.
Przystępując do śledztwa, Puller zawsze kreślił strategiczny plan działań. Tym razem nie miał zielonego pojęcia, co robić.
A jeżeli ojciec jest winny?
Pokręcił głową.
Teraz tego nie udźwignę. Nie wiem, czy kiedykolwiek dam radę.
Wiedział jednak, że gdy przyjdzie co do czego, będzie musiał się z tym zmierzyć.
7
Paul Rogers wstał wcześnie i przekroczył granicę Wirginii Zachodniej. Zatrzymał się na kolację w przydrożnej knajpie sieci Cracker Barrel. Na parkingu stały wielkie autobusy, a gdy wszedł do lokalu, zobaczył tłum emerytów. Pewnie wycieczka albo pielgrzymka.
Pielgrzymka. Na to mu wyglądało.
Jadł w samotności przy stoliku w głębi urządzonej w stylu rustykalnym sali.
Na dworze się wypogodziło, ale słyszał w radiu, że nadciąga front burzowy, który przyniesie w nocy opady deszczu i porywisty wiatr.
Spojrzał na mapę i obliczył, że dotrze do celu po południu, wcześniej lub później w zależności od tego, jak szybko wyruszy w podróż i jakie będzie natężenie ruchu.
Na kolację zjadł lokalne danie śniadaniowe, rozkrawając każdy z kotlecików na cztery równe części i obtaczając je w kaszy kukurydzianej przed włożeniem kęsów do ust.
Swój plan także dzielił w myślach na ćwiartki, a później szeregował je według stopnia ważności. Z wojskową precyzją. Jeśli w ogóle miało mu się przydać militarne wyszkolenie, to z pewnością teraz.
Potarł głowę. Ten nawyk zakorzenił się w nim tak mocno, że najczęściej Rogers robił to zupełnie bezwiednie.
Jeszcze raz rozejrzał się po dużej sali i zauważył, że wielu mężczyzn ma na głowach czapki z drugiej wojny światowej z naszywkami rodzajów wojsk, w których wtedy służyli. Niektórzy mieli przypinki konkretnych jednostek. Wszyscy byli wiekowi, najmłodsi dobiegali dziewięćdziesiątki. W większości poruszali się na wózkach inwalidzkich albo używali chodzików bądź podpierali się laskami. Cery mieli poszarzałe, plecy przygarbione, ale z ich twarzy biły duma i ożywienie. Walczyli w słusznej sprawie, ocaleli, pozakładali rodziny, na starość dostali emerytury i jeździli na autokarowe wycieczki okraszone ucztami w Cracker Barrel.
Ja też walczyłem w słusznej sprawie, pomyślał Rogers. I nie mam z tego nic.
Prócz szansy, żeby wszystko naprawić. Zamierzał wykorzystać ją jak najlepiej.
Dokończył posiłek, ponownie wyjechał na autostradę, zmierzając prosto w stronę nadciągającej burzy.
Musiał sprawić sobie pewną rzecz i zrobić to w konkretnym miejscu. Na szczęście minął po drodze tablicę reklamową, która była odpowiedzią na jego potrzebę. Co prawda opóźni tym samym dotarcie do celu, ale nie szkodzi. I tak będzie miał dość czasu.
Przespał się w samochodzie na parkingu pod zamkniętym na głucho walmartem. Sytuacja musi być kiepska, pomyślał, skoro nawet sklep tej sieci nie utrzymał się na rynku.
Było zimno i deszczowo, okno od strony pasażera przeciekało. Przez kilka minut obserwował kapiące do kabiny chevroleta krople, a potem zasnął.
Obudził się następnego dnia rano, odjechał i znalazł knajpkę na śniadanie. W południe wyruszył na reklamowane na billboardzie targi broni palnej.
W niektórych stanach przepisy regulujące organizację targów broni zawierały lukę prawną. Prywatni sprzedawcy nie mieli obowiązku sprawdzania przeszłości klientów – wymagano tego wyłącznie od licencjonowanych. Pomimo politycznych kroków zmierzających do zamknięcia tej furtki zawsze znaleźli się handlarze, którzy nie przestrzegali zasad. Co w pełni odpowiadało Rogersowi.
Choć czasy się zmieniały, prawdopodobnie mógłby kupić broń przez Internet bez żadnej kontroli. Szkopuł w tym, że nie miał ani komputera, ani adresu mailowego, ani СКАЧАТЬ