Urwane ślady. Janusz Szostak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Urwane ślady - Janusz Szostak страница 5

Название: Urwane ślady

Автор: Janusz Szostak

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366252240

isbn:

СКАЧАТЬ Ewa została przysypana na żwirowni, bo nikt nie chciał płacić okupu, więc ją zabili. Adam miał ją tylko dostarczyć. Ona nawet rzeki nie widziała, została przysypana. Później piasek się osunął i dopiero wpadła do Warty, już dawno martwa. Boję się tych ludzi, a nie wiem, kim oni są. Pokieruję pana, ale ja nie chcę mieć kłopotów i chcę pożyć jeszcze trochę” – snuje swoją wersję Jakub J.

      Przyznam, że od momentu odnalezienia ciała Ewy Tylman brałem pod uwagę podobny przebieg zdarzeń. Przypomnę, że zwłoki odnaleziono 12 kilometrów od mostu Świętego Rocha, gdzie urwał się ślad po Ewie Tylman. Wiele wskazuje na to, że ciało rzeczywiście mogło być przysypane piaskiem, dlatego tak długo nie można było go odnaleźć i nie wypływało na powierzchnię. W pobliżu miejsca znalezienia zwłok Ewy jest żwirownia, o której wspomina Jakub J. Fakt, że zwłoki znajdowały się w piachu, tłumaczy, dlaczego były w dość dobrym stanie. Mimo to nie ustalono przyczyny śmierci młodej kobiety. Co też daje wiele do myślenia.

      Osobą, która zgłosiła zaginięcie Ewy Tylman, był Adam O., z którym od kilku lat była w związku, a od kilkunastu miesięcy wspólnie wynajmowali mieszkanie na poznańskich Ratajach.

      Adam O. zgłosił zaginięcie Ewy około godziny 17 w poniedziałek, 23 listopada. O zniknięciu dziewczyny poinformował też jej rodzinę. Dlaczego zrobił to tak późno? Co tego dnia było ważniejsze od sprawdzenia, co dzieje się z jego kobietą? Nie zdziwiło go, że nie wróciła do domu na noc?

      Już w pierwszych dniach po zaginięciu Ewy jej rodzina wykluczyła Adama z kręgu podejrzanych.

      – Chłopak Ewy nie miał z tym nic wspólnego – stwierdza kategorycznie Piotr Tylman. – Nie mogę panu napisać dlaczego tak uważam, ale musi mi pan uwierzyć na słowo. Dużo się o nim pisało, ja też miałem swoje podejrzenia. Prawda jest taka, że jest on drugą największą ofiarą tej tragedii, nie wliczając mojej rodziny. Rozumiem jego zachowanie.

      Ja też staram się to zrozumieć. Jednak nie do końca zrozumiałe jest działanie śledczych, gdyż około 90 procent morderstw wynika na tle zatargów rodzinnych, małżeńskich, partnerskich lub towarzyskich. Sprawca i ofiara przeważnie wcześniej się znają. Podobnie jest w przypadku zaginięć. W tego typu sprawach najpierw sprawdza się najbliższą rodzinę, w tym np. męża czy partnera. Czy Adam O. pozostał poza podejrzeniami tylko dlatego, że jest agentem ABW?

      Według moich ustaleń trafił do ABW ze stacji benzynowej w Koninie, gdzie nalewał paliwo:

      – Szczerze? To się dziwiłem, jak takiemu chłopu mogli dać pracę w tej firmie, bo to kapeć straszny jest – komentuje znajomy agenta Adama O.

      Ale chyba nie ma się czemu dziwić. Ponoć pracę w agencji załatwiła mu chrzestna zatrudniona w poznańskiej delegaturze ABW. Jednak na ten temat przełożeni obojga nie chcą się wypowiadać, bowiem: „Pytanie odnosi się do spraw kadrowych”.

      Z tych samych powodów ABW nie chciała komentować faktu, dlaczego od grudnia 2015 roku Adam O. był zawieszony w służbie – czy miało to związek z jego złym stanem zdrowia, czy też zaistniały inne przyczyny?

      Jego przełożeni nie udzielili mi także odpowiedzi na pytanie, czy odradzali mu udział w badaniu na wariografie. Czy agent ABW musi dostać zgodę przełożonego na taki test? Czy policja może go przesłuchać, zabezpieczyć sprzęt, przeszukać mieszkanie? Zdaje się, że żadna z tych czynności wobec Adama O. nie została wykonana zgodnie z procedurami. Jego samochód i telefon zabezpieczono dopiero po około miesiącu. Nie przeszukano mieszkania, które wynajmował wspólnie z Ewą, a jedynie zwrócono się do niego, by przekazał policji rzeczy dziewczyny. Zastanawia także fakt, dlaczego został przesłuchany dopiero po kilku tygodniach i czemu w Koninie?

      Wątpliwości budzi także sposób zabezpieczenia komputera Ewy Tylman – został on przekazany policji przez jej brata dopiero w połowie grudnia. Wygląda na to, że komputer z mieszkania Adama O. i Ewy trafił najpierw do jej rodziny, a potem dopiero do śledczych. Wywołało to spekulacje, że w tym czasie mogły z niego zostać usunięte dane. Czy tak było w rzeczywistości, czy komputer Ewy został sprawdzony przez biegłego? – na to pytanie prokuratura również nie udzieliła mi odpowiedzi.

      Tymczasem dziennikarze magazynu „Reporter” dotarli do zeznań mężczyzny, któremu Adam O. – wraz ze swoim kolegą Arkadiuszem T. oraz Piotrem Tylmanem – przekazał laptopa swojej dziewczyny. Michał B. zeznaje, jak to wyglądało:

      „Przedstawiłem się imieniem i nazwiskiem, stwierdziłem, że być może uda mi się odzyskać jakieś istotne dane z komputera – lokalizację. Brat zaginionej przekazał laptopa, nie odebrał pokwitowania. Było to przekazanie z ręki do ręki. Mężczyźni wsiedli do samochodu i odjechali. Nawet byłem zdziwiony, że tak sprawnie to poszło, że oni tak szybko odjechali. Byłem nawet zdziwiony, że tego komputera nie ma policja. Zauważyłem jednak istotne luki w przeglądarce internetowej. Tak samo potem stwierdził brat zaginionej. Dane te mogły zostać wykasowane. Było to dla mnie dziwne.

      Laptopa zwróciłem temu rudawemu mężczyźnie [chodzi o Adama O. – red.] po uzgodnionym telefonicznie spotkaniu, po kilku dniach (co najmniej 5-7 dniach). On przyjechał na ten sam adres, gdzie odebrałem laptopa. Sprzęt odebrał, nawet go nie sprawdzał. Nic za tę usługę nie skasowałem. Pamiętam także, że zatelefonowałem do brata zaginionej i podzieliłem się z nim uwagami. Wskazałem mu cechę wytarcia (zużycia) niektórych klawiszy, po których ktoś mógłby rozszyfrować hasło logowania do skrzynek. Powiedziałem mu także, że w tym laptopie brakuje danych (…)”.

      Michał B. zeznał to samo, co stwierdził biegły sądowy: laptop Ewy został wyczyszczony. Być może dlatego Adam O. oddał laptopa przypadkowej osobie, by w razie czego odsunąć od siebie podejrzenia? Pytanie: jakie informacje znajdowały się na laptopie Ewy, że zostały skasowane?

      Zaskakujące są również wyjaśnienia Adama O. dotyczące jego porannego wyjścia do pracy po tym, gdy Ewa nie wróciła do domu. Zeznał, że wstał około 6.30, ogarnął się i wyszedł na autobus linii 74, którym miał dojechać do pracy na godzinę 8 w rejon ul. Małe Garbary, gdzie znajduje się mieszkanie operacyjne. Jak zeznał Adam O., jest to tzw. mieszkanie legendowe, i właśnie tam zaczyna swoją służbę. Jednak opuścił autobus już na przystanku przy ulicy Mostowej obok Instytutu Zachodniego (przystanek tuż za skrzyżowaniem Wierzbowa/Mostowa). Podobno był korek, więc Adam O. wysiadł i szedł pieszo, bo chciał sprawdzić, czy dojdzie szybciej, niż porusza się autobus. I ponoć rzeczywiście wyprzedził pojazd. Jednak zamiast do pracy, Adam O. skierował swe kroki do Biedronki (nie powiedział do której) po śniadanie. Najbliższa Biedronka mieści się przy ulicy Estkowskiego. Przeszedł tego rana ponad kilometr, po czterech godzinach snu, gdyż niemal całą noc grał rzekomo w gry komputerowe. Może nieprzypadkowo Adam O. wysiadł w okolicach ul. Wierzbowej, nieopodal mostu Świętego Rocha?

      Wiele osób od początku zastanawiało się, dlaczego Adam O. zupełnie nie angażował się w poszukiwania Ewy? To musiało rodzić wątpliwości. Prawdopodobnie zakazali mu tego przełożeni. Jednak nie przeszkadzało mu to w prowadzeniu własnego śledztwa w sprawie zaginięcia dziewczyny. Bowiem legitymację pracownika ABW wykorzystywał w kilku miejscach (Pijalnia Piwa i Wódki, klub Mixtura, MPK), by zdobyć nagrania z monitoringu.

      – Chciałem mieć taki ostatni ślad po Ewie dla siebie – tłumaczył swoje działania.

      A może chodziło o coś innego – o sprawdzenie, kogo jeszcze uwiecznił monitoring?

      Do klubu Mixtura, w którym imprezowy szlak zakończyli Ewa, Adam Z. oraz ich znajomi, zgłosił się wspomniany Arkadiusz T. Także agent ABW, a wcześniej pracownik СКАЧАТЬ