Urwane ślady. Janusz Szostak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Urwane ślady - Janusz Szostak страница 3

Название: Urwane ślady

Автор: Janusz Szostak

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366252240

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Zastanawia także, skąd 25 lipca 2016 roku rzecznik poznańskiej policji wiedział, że ciało wydostało się na powierzchnię z powodu przepływającej barki. Skąd miał od razu taką wiedzę? – na te pytania skierowane do prokuratury, podobnie jak na wiele innych, nigdy nie otrzymałem odpowiedzi.

      Zaskakuje również informacja, że przy wyłowionych zwłokach znaleziono między innymi telefon. Nieoficjalnie wiem, że telefon Ewy Tylman (numer IMEI) logował się już kilka miesięcy wcześniej, gdy trwały jej poszukiwania. Jak zatem wytłumaczyć, że telefon znalazł się przy jej zwłokach 25 lipca? Na to pytanie prokuratura także mi nie odpowiedziała.

      Okoliczności odnalezienia ciała Ewy Tylman od początku wzbudzały moje wątpliwości. Choćby pierwsze informacje przekazywane przez śledczych, że ciało i odzież – mimo wielomiesięcznego przebywania i dryfowania w wodzie w różnych temperaturach – zachowały się w stosunkowo dobrym stanie, że zwłoki pływały od ośmiu miesięcy, i to cały czas z torebką.

      Czy możemy być pewni, że Ewa Tylman nie została porwana, a dopiero po pewnym czasie utopiona w Warcie? Czy ktoś nie podrzucił ciała tam, gdzie było ono już szukane? – także takie wątpliwości pojawiły się w tej sprawie. Według tej wersji przetrzymywanie podejrzanego w areszcie – na podstawie byle jak skleconych dowodów – daje gwarancję, iż prawdziwy sprawca pozostaje nieuchwytny.

      Tymczasem Sąd Okręgowy w Poznaniu cyklicznie przedłużał areszt dla Adama Z., gdyż – zdaniem prokuratury – istniało duże ryzyko, że mężczyzna ucieknie za granicę. W świetle wcześniejszej, wprost wzorowej współpracy Adama Z. ze śledczymi wydaje mi się to niedorzecznością. Jeśli miałby powód do ucieczki, zapewne zrobiłby to już dawno. Jestem w posiadaniu nagrań rozmów telefonicznych Adama Z. ze śledczymi, z których jednoznacznie wynika, że z własnej inicjatywy informował on śledczych o wszystkich swoich poczynaniach i kontaktach, m.in. z Piotrem Tylmanem czy Krzysztofem Rutkowskim. Działo się tak do momentu aresztowania. Jeśli ktoś w tym czasie utrudniał śledztwo, na pewno nie był to Adam Z.

      Po jego zatrzymaniu doszło do medialnego linczu na mężczyźnie. Jego rodzina próbowała reagować na publiczną nagonkę:

      „(…) Dziwią nas kroki podejmowane przez Policję w pierwszych dniach od zaginięcia Ewy. Dziwi fakt, że do mediów przekazywane były nieprawdziwe informacje na temat zaginięcia dziewczyny. W wyniku tych działań już od początku rozpoczęła się ogromna nagonka na naszego brata Adama Z. Należy jednak pamiętać o tym, że on od początku współpracował z Policją, poddawał się wszelkim badaniom, również badaniu wariografem przeprowadzonym przez biuro Krzysztofa Rutkowskiego. Od początku robił wszystko, by Ewa szybko się odnalazła. Pod naciskiem mediów i społeczeństwa, które domagało się znalezienia sprawcy i rozwiązania zagadki, Prokuratura, chcąc wygrać swego rodzaju wyścig medialny z biurem Rutkowskiego, z niezrozumiałych powodów postawiła Adamowi Z. zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym, twierdząc, iż w wyniku jego działań Ewa Tylman znalazła się w wodzie i nie żyje. (…)

      Wszelkie informacje o śmierci Ewy Tylman podawane tuż po zaginięciu przez Rzecznika Policji były przedwczesne, ale odniosły zamierzony efekt. Adam został osadzony w areszcie przy ogólnym aplauzie społeczeństwa, a osoby ośmielające się go bronić były linczowane razem z nim. Już od pierwszego eksperymentu procesowego wyzywany od morderców, kulący szczupłe ramiona pod spojrzeniami nienawiści, Adam został brutalnie poddany konsekwentnemu miażdżeniu psychicznemu i emocjonalnemu (…)” – napisały siostry aresztowanego mężczyzny do Rzecznika Praw Obywatelskich.

      Cofnijmy się tymczasem do 29 listopada 2015 roku. Wówczas, podczas poszukiwań prowadzonych przez Krzysztofa Rutkowskiego, pewien przechodzień znalazł w Warcie – w pobliżu mostu Świętego Rocha w Poznaniu – odciętą rękę. Jednak znalezienie kończyny przypisał sobie detektyw. To zdarzenie zapoczątkowało serię makabrycznych znalezisk w rzece.

      18 maja 2016 roku dokonano kolejnego przerażającego odkrycia w Warcie, w okolicach wsi Owińska, nieopodal Czerwonaka. Wyłowiono tam fragment korpusu ludzkiego, a konkretnie: jego część od miednicy do kolan. Jak się później okazało, ten fragment ciała oraz ręka znaleziona w listopadzie należały do jednej osoby – bezdomnego. Potwierdziła to policja.

      Czy znalezienie części ciała w tym czasie i w tych miejscach było przypadkowe, czy może ktoś celowo chciał zmylić trop?

      Udało mi się ustalić, że w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku w okolicach mostu Świętego Rocha nocowało pięciu, sześciu bezdomnych. Musieli być świadkami tego, co zaszło między Ewą a Adamem. Czemu zatem nie zostali przesłuchani? Czy zamordowany i poćwiartowany mężczyzna był jednym z nich?

      Jak podaje policja, mordercą tego bezdomnego miał być człowiek, który rzekomo zmarł wskutek choroby w więziennej celi. Jednak Fundacja Na Tropie już kilka miesięcy wcześniej dotarła do informacji, że mężczyzna ten popełnił samobójstwo. Dlaczego zatem tak późno ujawniono fakt rzekomej choroby i śmierci tego człowieka?

      Sprawa zaginięcia Ewy Tylman pełna jest zbiegów okoliczności, dziwnych zdarzeń, niedomówień, przemilczeń, sprzecznych i błędnych informacji podawanych choćby przez rzecznika policji.

      Jedną z takich zastanawiających spraw jest sprzątanie terenów nadwarciańskich dzień po zaginięciu Ewy. 24 listopada 2015 roku w godzinach porannych więźniowie z Aresztu Śledczego w Poznaniu przy ulicy Nowosolskiej bardzo dokładnie oczyścili okolicę. W kolejnych dniach wolontariusze, policja oraz ludzie Krzysztofa Rutkowskiego przeszukiwali miejsca wysprzątane wcześniej przez więźniów. Czy policja nie wiedziała, że jest to już bezcelowe? Że jakichkolwiek dowodów należy w tym momencie szukać na wysypisku śmieci?

      Znamienna w tej sprawie jest rola Karoliny K. – rzekomego świadka zbrodni, oskarżonej i skazanej za składanie fałszywych zeznań. Karolina K. zadzwoniła na policję i zgłosiła się jako naoczny świadek zdarzenia w nocy 23 listopada 2015 roku. Zeznała, że przejeżdżając samochodem przez most Świętego Rocha, widziała szarpaninę pomiędzy mężczyzną i kobietą, a następnie była świadkiem wrzucenia do rzeki ofiary, którą miała być właśnie Ewa Tylman.

      Czy to na podstawie jej zeznań 4 grudnia 2015 roku zapadła decyzja o aresztowaniu Adama Z.? Prawdopodobnie tak. Karolina K. odwołała potem swoje zeznania, lecz Adam pozostał w areszcie. Początkowo zakładano, że do kłamstwa namówił ją Radosław Białek, pracownik biura detektywistycznego należącego do Krzysztofa Rutkowskiego. Mężczyzna jednak został uniewinniony od tego zarzutu. W lutym 2019 roku sąd w Poznaniu skazał Karolinę K. za składanie fałszywych zeznań i wymierzył jej karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na dwa lata.

      Podczas konferencji prasowej Krzysztofa Rutkowskiego Karolina K. twierdziła, że to policjanci kazali jej wskazać Białka jako mężczyznę, który namawiał ją do złożenia fałszywych zeznań. Kobieta opowiadała, że policjanci przyjeżdżali do niej i nakłaniali ją, by przyznała, iż była świadkiem, jak Adam wrzuca Ewę do Warty. Twierdziła, że dostała szczegółową instrukcję, co mówić i jak się zachowywać. Mówiła też między innymi, że grożono jej odebraniem dzieci i wywożono ją z Poznania. Jej sprawa została przeniesiona do opolskiej prokuratury. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy Karolina K. rzeczywiście została przekupiona. Jeśli tak, to przez kogo, kto miał cel, by obciążyć Adama Z. przy jej pomocy?

      Przypomnę, że w październiku 2017 roku Prokuratura w Zielonej Górze zamknęła śledztwo w sprawie Piotra Tylmana i oczyściła go z zarzutów utrudniania śledztwa. Gdy zaginęła jego siostra, na własną rękę próbował bowiem wyjaśnić, co się stało. Rozmawiał ze świadkami, przeglądał СКАЧАТЬ