Zima czarownicy. Katherine Arden
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zima czarownicy - Katherine Arden страница 6

Название: Zima czarownicy

Автор: Katherine Arden

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: Trylogia Zimowej Nocy

isbn: 978-83-287-1349-9

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Niania ściskała Daniłę tak mocno, że aż pisnął. Masza wpatrywała się w Wasię z nadzieją i ślepą ufnością: to ciocia, która ma czarodziejskiego konia. Wasia ruszyła w stronę okna, starając się nie utykać. Kiedy przemierzała komnatę, kilka kobiet odwróciło wzrok i się przeżegnało.

      Ulica przed bramą do pałacu była pełna ludzi. Wielu niosło pochodnie, wszyscy krzyczeli. Wasia wytężyła słuch i wreszcie usłyszała wyraźnie ich głosy.

      – Czarownica! – krzyczeli. – Wydajcie nam czarownicę! Ogień! To ona wznieciła pożar!

      – Przyszli po ciebie – stwierdziła beznamiętnie Warwara, a Masza wyjąkała:

      – Wasoczka… Wasoczka… czy oni mówią o… tobie? – Olga tak mocno przytulała córeczkę, że zesztywniała jej ręka.

      – Tak, Maszo. – Wasi zaschło w ustach. – O mnie. – Tłum pod bramą przypominał rzekę uderzającą o skałę.

      – Musimy zabarykadować drzwi do pałacu – zarządziła Olga. – Oni mogą wyważyć bramę. Warwaro…

      – A posłałaś po Saszę? – przerwała jej Wasia. – Po ludzi Wielkiego Księcia?

      – Kogo niby miałaby posłać? – żachnęła się Warwara. – Wszyscy byli w mieście, kiedy to się zaczęło. A niech to! Może mogłabym się zorientować i przestrzec was, na co się zanosi, gdybym nie tkwiła cały dzień w teremie i nie była taka zmęczona.

      – Ja mogę pójść – powiedziała Wasia.

      – Nie bądź głupia – syknęła Warwara. – Myślisz, że cię nie rozpoznają? I może zamierzasz dosiąść tego wielkiego gniadosza, którego każdy mężczyzna, każda kobieta i każde dziecko rozpoznają na pierwszy rzut oka? Jeśli już, to ja pójdę.

      – Nikt nigdzie nie pójdzie – przerwała im Olga chłodno. – Spójrzcie, jesteśmy otoczeni.

      Wasia i Warwara odwróciły się do okna. Olga mówiła prawdę, blask pochodni się rozprzestrzeniał.

      Kobiece szepty stały się piskliwe z przerażenia.

      Tłum wzbierał, z bocznych uliczek wciąż napływali ludzie. Zaczęli walić w bramę. Wasia nie mogła dostrzec poszczególnych twarzy, oślepiał ją blask pochodni. Dziedziniec w dole pozostawał zimny i cichy.

      – Spokojnie, Wasiu. – Twarz Olgi była nieugięcie opanowana. – Nie bój się, Maszo, idź i usiądź przy ogniu obok brata. – Następnie zwróciła się do Warwary: – Weź do pomocy kilka kobiet i zastawcie drzwi, czym tylko się da. Dzięki temu zyskamy na czasie, jeśli wyważą bramę. Tę wieżę zbudowano tak, by wytrzymała atak Tatarów. Nic nam nie zrobią. Do Saszy i Wielkiego Księcia dotrą słuchy o zamieszkach, wojowie przybędą na czas.

      Niepokój Olgi nadal zdradzało tylko migotanie łańcuszków.

      – Jeśli to mnie chcą… – zaczęła Wasia.

      – Zamierzasz oddać się w ich ręce? – przerwała jej Olga. – Wierzysz, że uda ci się przemówić do rozsądku temu? – Gwałtownym gestem wskazała kotłujący się tłum.

      Warwara już przeganiała kobiety z ław zrobionych z mocnego drewna. Dzięki temu zyskają na czasie. Ale na jak długo?

      Nagle przemówił nowy głos:

      – Śmierć – wyszeptał.

      Wasia odwróciła głowę. Głos należał do domowika Olgi i dobiegał z otworu pieca. Był niczym szelest opadającego popiołu, kiedy ogień wygasł.

      Wszystkie włoski na ciele Wasi się zjeżyły. Domowik ma dar przewidywania tego, co stanie się z jego rodziną. Wasia przesadziła drogę do pieca dwoma kulawymi susami. Kobiety wytrzeszczyły oczy. Przerażona Masza napotkała spojrzenie Wasi, ona też usłyszała domowika.

      – Och, co teraz będzie?! – wykrzyknęła dziewczynka. Chwyciła chleb, który jadł Daniła. Chłopczyk zaniósł się płaczem, a ona uklękła przy palenisku obok Wasi.

      – Maszo, a cóż to… – zaczęła niania, lecz Wasia warknęła „zostaw ją” takim tonem, że wszystkie kobiety w pokoju drgnęły przestraszone. Nawet oddech Olgi zaświstał między jej zębami.

      Masza podała chleb wyblakłemu domowikowi.

      – Nie mów tak – poprosiła. – Nie mów „śmierć”. Straszysz mojego braciszka.

      Jej braciszek nie mógł ani usłyszeć, ani zobaczyć domowika, Masza jednak w swojej dumie nie chciała przyznać, że to ona się boi.

      – Nie potrafisz ochronić tego domu? – spytała Wasia domowika.

      – Nie. – Domowik był właściwie tylko słabym głosikiem i cieniem rzucanym przez dogasający żar. – Czarnoksiężnik nie żyje, stara kobieta błąka się w ciemnościach. Ludzie zwracają się ku innym bogom. Nie zostało nic, co trzymałoby mnie przy życiu. Mnie i inne czarty.

      – Jesteśmy tu! – Strach wzmagał zapalczywość Wasi. – Widzimy cię. Pomóż nam!

      – Widzimy cię – powtórzyła szeptem Masza. Wasia ujęła jej rączkę i mocno ścisnęła. Otworzyła jedną z niezliczonych ran z ubiegłej nocy i rozmazała krew na gorącym kamieniu paleniska.

      Domowik zadrżał i nagle zaczął przypominać żywą istotę, a nie mówiący cień.

      – Mogę grać na zwłokę – wyszeptał. – Zyskacie trochę czasu, ale to wszystko.

      Trochę czasu. Wasia wciąż kurczowo trzymała rączkę siostrzenicy. Kobiety skupiły się za ich plecami, ich twarze wyrażały strach lub potępienie.

      – Czarna magia – wycedziła jedna z nich. – Olgo Władimirowa, chyba sama widzisz…

      – Naszym losem jest dziś śmierć – Wasia zwróciła się do siostry, ignorując pozostałe kobiety.

      Rysy Olgi wyostrzyły się, nabierając ponurej zawziętości.

      – Nie dopuszczę do tego. Wasiu, chwyć koniec tej ławy, pomóż Warwarze zabarykadować drzwi…

      W głowie Wasi raz po raz pulsowały słowa: „Oni chcą mnie”.

      Na dziedzińcu rozległ się pisk Słowika. Brama się zatrzęsła. Warwara stała w milczeniu najbliżej drzwi. Jej wzrok zdawał się wyrażać jedną myśl. Wasia miała przeświadczenie, że wie jaką.

      Przyklękła sztywno, by spojrzeć siostrzenicy w oczy.

      – Musisz zawsze dbać o domowika – przykazała jej. – Tutaj, czy gdziekolwiek będziesz, musisz się starać, by pozostał silny, a on będzie chronił dom.

      Masza kiwnęła poważnie główką.

      – Ale, Wasoczka, co będzie z tobą? – spytała. – Ja za mało wiem…

      Wasia СКАЧАТЬ