Название: Zima czarownicy
Автор: Katherine Arden
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
Серия: Trylogia Zimowej Nocy
isbn: 978-83-287-1349-9
isbn:
Niedźwiedź krążył bezszelestnie po ulicach, zimny deszcz ziębił mu twarz, a mniejsze czarty chowały się przed nim. Nie zważał na nie. Rozkoszował się dźwiękami i zapachami, powiewem wiatru, nabierającym kształtu owocem swego sprytu. Przybycie tatarskiej armii będzie zrządzeniem losu, które zamierzał w pełni wykorzystać.
Musi mu się udać. Musi. Lepiej zniszczyć cały świat – lepiej samemu zginąć – niż wrócić na ponurą polanę na skraju zimy i przespać kolejne lata. Nie dojdzie do tego. Jego brat jest daleko, uwięziony tak głęboko, że nigdy się nie wyzwoli.
Niedźwiedź uśmiechnął się do obojętnych gwiazd. Niechaj przyjdzie wiosna, później lato, a ja położę kres temu miastu i uciszę dzwony. Za każdym razem, kiedy wybijały klasztorne godziny modlitwy, wzdrygał się lekko. Ludzie są jednak ludźmi, bez względu na to, jakim bogom oddają cześć – czyż nie pozyskał właśnie dla własnych knowań sługi nowszego Boga?
W mroku przed nim rozbrzmiał stukot końskich kopyt i z cienia wyłoniła się kobieta na czarnym koniu.
Niedźwiedź powitał ją skinieniem głowy, nie był zaskoczony.
– Jakieś wieści, Północnico? – spytał z nutą rozbawienia w głosie.
– Nie umarła w moim królestwie – odparła Północnica beznamiętnym tonem. Spojrzenie Niedźwiedzia nabrało ostrości.
– Pomogłaś jej?
– Nie.
– Ale ją śledziłaś. Dlaczego?
Północnica wzruszyła ramionami.
– Wszyscy ją obserwujemy. Każdy czart. Odmówiła wam obu, Morozce i Niedźwiedziowi, a zatem ustanowiła swoją własną moc w waszej wielkiej wojnie. Czarty znów wybierają strony.
Niedźwiedź zaśmiał się, lecz spojrzenie jego szarego oka pozostało baczne.
– Gotowe wybrać ją, a nie mnie? Ona jest jeszcze dzieckiem.
– Już raz cię pokonała.
– Z pomocą mego brata i dzięki ofierze swego ojca.
– Trzykrotnie przeszła próbę ognia i nie jest już dzieckiem.
– Dlaczego mi to mówisz?
Północnica znów wzruszyła ramionami.
– Ponieważ na razie ja także nie opowiedziałam się po żadnej ze stron, Niedźwiedziu.
– Jeszcze zdążysz pożałować swego niezdecydowania – ostrzegł Niedźwiedź z uśmiechem.
Czarny koń Północnicy spłoszył się i łypał dziko na Niedźwiedzia. Północnica wygładziła mu grzywę dłonią.
– Być może. Ale, widzisz, teraz ja ci pomogłam. Będziesz miał całą wiosnę, by robić, co tylko zechcesz. Jeśli nie zdołasz umocnić swojej pozycji, to może czarty słusznie skierują się ku mocom tej młodej dziewczyny.
– Gdzie ją znajdę?
– W lecie, oczywiście. Nad wodą. – Północnica spojrzała na niego z wysokości końskiego grzbietu. – Będziemy patrzeć.
– Mam zatem czas – stwierdził Niedźwiedź i znowu podniósł wzrok ku migoczącym na niebie gwiazdom.
Część trzecia
9.
Wędrówka przez Północ
Wasia obudziła się w ciemności tak głębokiej, że ogarnęło ją przerażenie, iż któryś z ciosów ją oślepił. Uniosła głowę. Nic. Jej ciało wychłodziło się i zesztywniało, ruch wywołał kaskadę bólu spływającą na szyję, kark i plecy. Zastanawiała się półprzytomnie, dlaczego nie jest martwa, a także dlaczego leży w paprociach zamiast na śniegu. Panowała cisza, jeśli nie liczyć delikatnego skrzypienia gałęzi w górze. Ostrożnie uniosła do oczu drżącą dłoń. Jedno oko było tak spuchnięte, że nie mogła go otworzyć. Drugie wydawało się nienaruszone, tylko rzęsy się skleiły. Dwoma palcami delikatnie uniosła powiekę.
Wciąż było ciemno, ale teraz coś jednak widziała. Blady sierp księżyca rzucał nikłe światło na dziwny las. Pozostały w nim jedynie łaty śniegu, drzewa spowijała mgła rozświetlona blaskiem księżyca. Wasia czuła zapach zimnej, mokrej ziemi. Z wysiłkiem podniosła się na nogi i rozejrzała. Wszędzie ciemność. Próbowała sobie przypomnieć ostatnie godziny, ale pamiętała jedynie niejasno strach i ucieczkę. Co ona zrobiła? Gdzie była?
– Ha! – rozległ się głos. – Jednak nie umarłaś.
Głos dochodził z góry. Wasia odwróciła się gwałtownie, chcąc dostrzec mówiącego. Zdrowe oko łzawiło. Wreszcie na konarze nad głową dostrzegła blade gwiaździste włosy i błyszczące oczy. W miarę jak jej wzrok przyzwyczajał się do ciemności, Wasia zaczęła powoli wyodrębniać sylwetkę Północnicy siedzącej na gałęzi dębu i opartej o jego pień.
W cieniu pod drzewem poruszyła się plama intensywniejszej czerni. Wasia zmrużyła oko i z wysiłkiem dojrzała wspaniałego czarnego konia pasącego się w świetle księżyca. Uniósł łeb, by na nią spojrzeć. Wasi załomotało serce, usłyszała je wyraźnie i zaczęły powracać wspomnienia: lepka krew na jej dłoniach, twarz ojca Konstantego, ogień…
Stała nieruchomo. Gdyby się poruszyła, wydała jakikolwiek dźwięk, natychmiast by uciekła, zaczęła wrzeszczeć i oszalała od wspomnień i od tej niemożliwej ciemności gdzieś z dala od Moskwy. Co jest rzeczywiste? To? Jej koń nie żyje, a ona ocalała dzięki magii? Zadrżała i padła na kolana, przyciskając dłonie do lodowatej mokrej ziemi. Próba zrozumienia była niczym chwytanie się deszczu. Przez długą chwilę mogła tylko oddychać i czuć swoje dłonie na ziemi.
Wreszcie z potwornym wysiłkiem podniosła głowę. Słowa wypłynęły z jej ust bardzo powoli:
– Gdzie ja jestem?
Północnica westchnęła cicho.
– Do tego przy zdrowych zmysłach. – Wydawała się lekko zdziwiona. – To moje królestwo. Kraina zwana Północą. – Jej uśmiech był zimny. – Witam cię.
Wasia starała się spowolnić oddech.
– Gdzie jest Moskwa?
– Kto to wie? – Północnica zsunęła się z gałęzi i lekko opadła na ziemię. – Nigdzie w pobliżu. Moje królestwo nie składa się z dni ani pór roku, lecz z północy. Możesz przemierzyć cały świat w jednej chwili, pod warunkiem że tam, dokąd zmierzasz, jest północ. СКАЧАТЬ