Название: Wspomnienia w kolorze sepii
Автор: Anna J. Szepielak
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современные любовные романы
Серия: Saga maÅ‚opolska
isbn: 978-83-8195-052-7
isbn:
– Myślisz, że czemu tego pocztarza odrzuciła? I kolejarza, i organistę? Mało to absztyfikantów było? Choć czas niespokojny, to pchali się jak muchy do miodu.
– To też partie – stwierdziła pogardliwie. – Wszyscy starzy, a jeden wdowiec. Nasza Marysia nie dla takich chowana.
– Katarzyno, jesteś matką i tylko to tłumaczy twoje zaślepienie. Myślisz, że nie wiem, jaki zięć ci się marzył? Ale to mrzonki. Nie z takiej gliny my ulepieni, jaka tobie po głowie chodziła. I niedobrze jest pchać się tam, gdzie cię Pan Bóg nie postawił. Każdy ma swoje miejsce.
– A co to? Nie ładna ona? Nie kształcona? W mieście nie obyta? – irytowała się. – I wiano takie, że niejedna miastowa chciałaby mieć.
– I dlatego właśnie mądrze wybrała, idąc za głosem serca. Szacunek męża mieć będzie, a nie szeptanie po kątach, że do obcej sfery się wpycha. Grunt, że on uczciwy człowiek i z dobrej rodziny.
– Taki ty pewny, że z dobrej? Przecież nikt ich na oczy nie widział i nawet na ślub nie zjadą. Może to wszystko, co ten człowiek nam opowiadał, łgarstwo jest!
– Sama wiesz, jak trudno i niebezpiecznie teraz podróżować, zwłaszcza z tak daleka. Ciągle jakieś napady na pociągi są. Zresztą dostałem list od jego stryja, a matka przecież za oceanem.
Katarzyna się skrzywiła. Pełnym gniewu ruchem położyła się na powrót, aż łóżko jęknęło pod jej ciężarem.
– Nie tak miało być – burknęła w ciemną przestrzeń. – Jaką on przyszłość Marysi zapewni? Z czego będą żyć, kiedy roztrwoni jej posag? Były wojskowy, też coś!
Mężczyzna z ulgą wsunął się pod pierzynę obok żony. Przez chwilę rozcierał zmarznięte łokcie.
– Przecież kupił dom za własne pieniądze – stwierdził. – Możesz mówić, że jest właścicielem realności[17], jeśli tak ci na tym zależy.
– Wielka mi realność! Mały dom i to w takiej dzielnicy. I co dalej? Murów z głodu nie pogryziesz, a czasy ciężkie.
– W przyszłości chce mieć skład apteczny, jak jego stryj.
– Może ja i prosta chłopka jestem, ale nie głupia. Lwów to nie jakieś ichniejsze miasteczko. Mało apteków tam jest?
– Dlatego wszedł w spółkę z tym swoim znajomym z wojska. Zakładają przecież warsztat i sklep. Nie rozumiem, o co ci chodzi.
– Z szewcem! – Parsknęła. – Moja córka wyjdzie za szewca!
Mężczyzna westchnął.
– Po pierwsze, on będzie tylko kupcem, bo to ten drugi jest mistrzem szewskim. A po drugie, czego ty chcesz? Buty to teraz po wojnie doskonały interes. Zobaczysz, że jeszcze czeladników kilku dorobią się i przeniosą do lepszej dzielnicy.
– No, zobaczę ja, oj zobaczę – mruknęła niezadowolona.
– Najważniejsze, że Marysia jest szczęśliwa.
– Może i szczęśliwa. Ino jak długo?
Przez chwilę oboje leżeli w ciszy.
– Katarzyno? Obstajesz, żeby do kościoła z nami nie jechać? Mogłabyś choć stanąć we drzwiach.
– Daj spokój, Pieter. Na co ja tam potrzebna? Już i tak batiuszka[18] zły na mnie, że żadne z dzieci do cerkwi nie chodzi. Jeszcze mnie w święconej ziemi nie pochowa, jak zemrę.
– Zawsze mówiłaś, że popa się nie boisz.
– Bo nie boję się, ale wolę mieć spokój.
Po gwałtownej wymianie zdań cisza w izbie podziałała na mężczyznę kojąco. Poprawił się, okrył dobrze pierzyną i już prawie zasypiał, kiedy żona znów się odezwała.
– Życie my jemu uratowali, opatrywali, karmili jak swego, a on nam teraz jedyną córkę zabiera – burczała z goryczą.
– Katarzyno, dałabyś już spokój. Cóż chłopak winny, że mu prawie głowę roztrzaskali, kiedy nas przed bolszewikami bronił? A że Bóg go do naszego domu przywiódł, żeby zdrowie odzyskał i Marysię tu poznał, to już widać tak miało być.
– Bo to od wojny bierze się całe zło. Car czy Krzyżak, bolszewik czy Prusak, żaden we własnej ziemi nie siedzi, tylko po cudze lezie. Po nasze!
– Zapomniałaś jeszcze o Turkach, Tatarach i Szwedach – dodał rozbawiony mężczyzna. – Też się nam nieźle przysłużyli.
– A o tych mi nigdy nie opowiadałeś. Cóż to za czort?
– Opowiem ci, ale innym razem. Teraz śpij już.
– Kiedy ten świat do upamiętania przyjdzie? – mruknęła jeszcze kobieta, przekręcając się na bok. – No kiedy?
* * *
Zgarbiona staruszka w łachmanach oparła się o zniszczony kościelny mur i długim pokrzywionym kosturem oganiała się od kundla. Pies ujadał, pokazując kły i zajadle skacząc wokół nóg żebraczki. Gdy kij trafił go w głowę, zaskomlał, podkulił ogon i zniknął w pobliskich krzakach. Staruszka zaklęła pod nosem. Przez chwilę mruczała coś do siebie niezrozumiale, wygrażając brudną ręką w kierunku zarośli. Wreszcie niezdarnym gestem poprawiła zsuwającą się na oczy burą chustkę i z trudem ruszyła przed siebie wąską ścieżką biegnącą wzdłuż ogrodzenia.
Od strony kościoła jesienne powietrze przyniosło ze sobą wyraźne dźwięki organów. Żebraczka odwróciła się zaciekawiona. Jej bezzębne usta rozciągnęły się w uśmiechu, gdy wsłuchiwała się w melodię wypływającą przez otwarte drzwi świątyni. Gdy zobaczyła, że na ścieżkę przed kościołem wychodzą ludzie wraz z księdzem, podreptała do furtki w murze i tak szybko, jak pozwalało jej stare ciało, ruszyła w ich stronę.
Wśród kilku odświętnie ubranych osób zobaczyła uśmiechniętą jasnowłosą dziewczynę w prostej białej sukni. Chłodny wiatr targnął welonem, uniósł jego koniec, a potem opuścił wprost na głowę młodego mężczyzny o ostrych rysach twarzy. Zebrani się roześmiali.
Mężczyzna delikatnie wyplątał się z białej woalki i w odpowiedzi na jakieś rozbawione pytanie panny młodej ucałował jej dłoń. Potem wziął z rąk siwego człowieka damski płaszczyk i pomógł się żonie ubrać. Ksiądz po kolei uścisnął ręce mężczyzn, na czole panny młodej zrobił znak krzyża, po czym wolno oddalił się w stronę plebanii. Goście weselni ruszyli tuż za nim, skręcając w kierunku starej bryczki i przystrojonych furmanek czekających na nich pod drzewami.
Żebraczka także zbliżyła się do wozów. Gdy przechodziła obok koni, zwierzęta zaczęły parskać, a siwek zaprzężony do bryczki szarpnął się w uprzęży i zarżał przestraszony. Dopiero w tej chwili ludzie wsiadający na wozy zauważyli obdartą nędzarkę. Niektórzy zaczęli pokrzykiwać na nią СКАЧАТЬ