Podejrzany. Fiona Barton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Podejrzany - Fiona Barton страница 15

Название: Podejrzany

Автор: Fiona Barton

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Kate Waters

isbn: 9788380157309

isbn:

СКАЧАТЬ 16 sierpnia 2014 roku

      Matka

      Zdjęła fotografię Alex z regału i postawiła na stole, żeby wypić z nią pierwszą tego dnia kawę.

      – Dzień dobry, kochanie – powiedziała, jak każdego poranka, od kiedy urodziła się jej córka.

      Malcolm poszedł po gazetę. Widzieli już artykuł Kate Waters w internecie, na laptopie Danny’ego, ale chcieli wziąć go do ręki. Potrzebowali czegoś namacalnego, co mogliby zatrzymać. Wszystko inne przeciekało im przez palce albo działo się w cyberprzestrzeni, gdziekolwiek ona istniała.

      Kiedy wrócił, usiedli ze zdjęciem Alex i jeszcze raz przeczytali tekst.

      – Mam wrażenie, że to się nie dzieje nam – powiedziała.

      – Wiem, skarbie. Ale to chyba powinno pomóc, nie sądzisz? Kate odwaliła kawał dobrej roboty. Teraz ludzie naprawdę zaczną szukać, co?

      – Danny mówi, że ciągle pojawiają się nowe wiadomości na tej stronie na Facebooku. Ludzie się odzywają.

      – A co piszą?

      – Głównie, że nam współczują. Chcę, żeby zaczęła ich szukać policja, a nie dzieciaki w strojach kąpielowych.

      – Wiem, skarbie, ale podobno nic nie wskazuje na to, że dziewczynkom stało się coś złego.

      – To dlaczego się nie odzywają, kurwa?! – wrzasnęła Lesley. Przekleństwo odbiło się echem od szafek w ich skromnej, schludnej kuchni. Chciałaby kimś potrząsnąć. Usłyszeć szczękanie zębów.

      Malcolm zerwał się z krzesła, prawie je przewracając, i odsunął się od niej.

      – Lesley, na litość boską, uspokój się! – krzyknął w odpowiedzi. – Danny cię usłyszy.

      Bał się jej, widziała to w jego oczach. Ona też się bała. Nie poznawała tej kobiety, która wrzeszczała jak przekupka i waliła pięściami w stół. Nie potrafiła sobie wyobrazić, co powiedzieliby jej współpracownicy ze szkoły. To ona zawsze uspokajała gorące nastroje, do niej wszyscy zwracali się o racjonalną radę. Ale nie mogła się opanować. Wybuchnęła głośnym szlochem.

      – Chcę tylko, żeby ktoś coś zrobił. Żeby ją znaleźli – zawyła.

      – Ja też, Lesley – odparł Malcolm, ale przezornie trzymał się swojej strony stołu. – Zrobię ci herbaty.

      – Nie chcę, kurwa, żadnej herbaty! – wybuchnęła i wybiegła z kuchni.

      Słyszała później, jak mąż rozmawia przez telefon z siostrą, zdając jej ocenzurowaną relację z kłótni, i na chwilę poczuła palący wstyd.

      – Jest tak załamana, że sama nie wie, co mówi – tłumaczył. Oczami wyobraźni widziała wyniosłą minę szwagierki.

      „Ona pewnie nigdy w życiu nie użyła tego słowa na »k«”, pomyślała Lesley i zachciało jej się śmiać na myśl o tym, że świętoszkowata Sheila mogłaby zakląć tymi swoimi idealnie uszminkowanymi ustami.

      Zrobiło jej się trochę lepiej. No i nie powinna już chyba mówić „słowo na »k«”, skoro zaczęła na głos rzucać kurwami.

      Sobota, 16 sierpnia 2014 roku

      Reporterka

      „Herald” wrzucił na czołówkę wywiad na wyłączność z ojcem Rosie. Przewijam artykuł naszych rywali na telefonie i niemal słyszę, jak Terry zgrzyta zębami w swoim domu na przedmieściach.

      Chyba ściągam go myślami, bo w tej samej chwili do mnie dzwoni.

      – Dlaczego my tego nie mamy?

      Pokazuję Steve’owi na migi, że to praca, i idę do kuchni, żeby nie zakłócać mu rytualnej lektury sobotnich gazet przy porannej kawie. Poza tym nie chcę, żeby słuchał tej rozmowy. Bardzo osobiście traktuje sytuacje, kiedy szefostwo ma do mnie pretensje. Jakby to on dostawał ochrzan.

      „Nie mogę patrzeć, jak jest ci przykro” – mówi. „Spływa po mnie jak po kaczce” – tłumaczę, ale on i tak się dąsa – i to znacznie dłużej niż ja – i w końcu to ja muszę pocieszać jego. Próbuję więc trzymać go z dala od moich problemów zawodowych.

      Wolałabym już publiczną awanturę na oczach całej redakcji.

      – To wcale nie taki świetny tekst, Terry – mówię, włączając czajnik. – Mamy świetne dojście do obu matek. Gdybyśmy to puścili, stracilibyśmy Jenny Shaw. To trudna osoba, bardzo drażliwa, ale zaczynam się z nią dogadywać. Nienawidzi byłego męża: zostawił ją, a do tego dał Rosie pieniądze na wyjazd. Lepiej nie mówić o jej stosunku do Imogen, jego nowej kobiety. Gdybyśmy zrobili ten wywiad, nigdy już nie chciałaby ze mną rozmawiać. Nie było się nad czym zastanawiać.

      Odpowiada mi cisza.

      – No i to zdjęcie… – Zwracam Terry’emu uwagę na fotografię, na której Mike Shaw obejmuje ramieniem drugą żonę i trzyma zdjęcie swojej zaginionej córki. – Zrobiła sobie włosy i twarz – mówię. – Nie wygląda na pogrążoną w żałobie macochę. W rozmowie z nim nie ma żadnych nowych tropów. On nic nie wie. Przez ostatnie pięć lat praktycznie go nie było. My mamy sto razy więcej. To matki są tu najważniejsze.

      – Okej, okej. Tylko dopilnuj, żeby matka Rosie wiedziała, że zamierzamy się jej trzymać. Potrzebujemy jej na wyłączność.

      – Tak jest. Zaraz się pewnie zbierasz na wielkie zakupy do supermarketu?

      – Spadaj. Do usłyszenia.

      „Załatwione”.

      Dzwonię do Jenny, która od razu zaczyna krzyczeć w słuchawkę.

      – Widziałaś „Heralda”? Co to ma być? Hańba. – Nie daje mi dojść do słowa, więc cierpliwie wysłuchuję, jak daje upust skumulowanej przez lata wściekłości na świętoszkowatą Imogen. – Dlaczego dali jej zdjęcie? Co ona ma wspólnego z tą sprawą? Panienka na boku. Wiesz, że ona dla niego pracowała? Tymczasowa pomoc biurowa. Bardziej sztampowo by się nie dało. Zostawił nas dla sekretarki w push-upie. Po dwudziestu latach małżeństwa.

      – Jenny – próbuję się delikatnie wtrącić – wiem, że jesteś zdenerwowana. Nie dokładaj sobie jeszcze zmartwień z takiego powodu. Obie dobrze wiemy, że wygląda żałośnie, wypindrzyła się do zdjęć, jakby zaginięcie twojej córeczki było do tego dobrą okazją.

      Jenny prycha. Właśnie to chciała usłyszeć.

      – Masz rację. Mam nadzieję, że ludzie od razu ją przejrzą, jego zresztą też. Egoiści. Wszystko się kręci wokół nich. Mike prawie nie wspomina o Rosie, liczy się dla niego tylko to, jak sam się czuje. Bydlak.

      – Rozumiem. Słuchaj, chciałam cię tylko zapewnić, że w „Poście” zależy nam właśnie na tobie.

      – Jasne. СКАЧАТЬ