Podejrzany. Fiona Barton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Podejrzany - Fiona Barton страница 14

Название: Podejrzany

Автор: Fiona Barton

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Kate Waters

isbn: 9788380157309

isbn:

СКАЧАТЬ – napomina go Deepika, ale na twarzy ma uśmiech. Wspólniczka. Coś we mnie pęka.

      – Ja też jestem reporterką, Henry – mówię, a Steve podnosi rękę, żeby poprosić kelnera o rachunek.

      – Owszem, jesteś – bełkocze Henry i zanosi się śmiechem.

      – I nigdy niczego nie zmyśliłam.

      – Jasne – rzuca i zerka na żonę spod uniesionej brwi.

      – Twierdzisz, że kłamię? – pytam, ściszając głos, tak że musi się nachylić do przodu, żeby mnie słyszeć.

      – Daj spokój, Katie – mówi Steve. – Henry się tylko droczy. O, jest rachunek.

      – Tylko się droczę, Katie – chichocze Henry, podczas gdy Steve wciska kartę do terminala i wstukuje PIN. – Zadziorna jest, co? Lubię takie kobiety – zwraca się do Steve’a, a chwilę później ocieka gazowaną wodą Deepiki, po twarzy spływa mu plasterek limonki.

      Steve odciąga mnie od stolika, na migi pokazując przemoczonemu Henry’emu, że za dużo wypiłam.

      Na postoju taksówek dostaję ataku śmiechu. Steve z początku bardzo się powstrzymuje, ale w końcu oboje zaczynamy się prawie tarzać.

      – Ale miał minę – mówię. I znów się zarykujemy.

      – Zadzwonię później, żeby go przeprosić. Powiem, że byłaś pijana – mówi już w taksówce.

      – Nie ma mowy! – protestuję.

      – Muszę z nim pracować, Kate.

      – A zresztą rób, co chcesz, ale ja już nigdy nie pójdę z nimi na żadną kolację.

      – Wątpię, żeby chcieli ryzykować.

      – No wiesz, podobno lubi zadziorne dziewczyny. Może mieć ochotę na rewanż.

      Bangkok, dzień 2 (poniedziałek, 28 lipca)

      Od: [email protected]

      Do: [email protected]

      Temat: JUŻ NA MIEJSCU!!!

      Hej, Mags, jesteśmy!

      GORĄCO! Ale poza tym super. Wczoraj wyszłyśmy na miasto z Rosie i dwoma chłopakami z hostelu, żeby uczcić pierwszy wieczór na miejscu. Jeden jest z Anglii, drugi z Australii. Shaun. Chciał nam pokazać miasto, bo potem jedzie na Ko Tao. Pierwszy raz jechałyśmy tuk-tukiem i przez całą drogę chichrałyśmy się jak głupie, wrzucałyśmy mnóstwo selfie, trzymałyśmy się mocno poręczy i wrzeszczałyśmy na całe gardło. SZALONA JAZDA – jak w grze komputerowej i bez pasów bezpieczeństwa. Buziak, A.

      – Śpię we wspólnym pokoju jeszcze z czterema osobami – powiedział Shaun, wynurzając się ledwie obudzony. – Piętrowe są za pół ceny. Chcecie zobaczyć?

      Otworzył drzwi, pokazując wnętrze. Przerwy między kratami w oknie zostały załatane koszulkami i bokserkami.

      – To zamiast zasłon – wyjaśnił.

      Pokój był zastawiony metalowymi łóżkami piętrowymi i zalany morzem dobytku lokatorów, które wdzierało się w każdy kąt. Na jednym z cienkich materaców spał jakiś chłopak, leżał na brzuchu z poduszką na głowie.

      – Przytulnie. Taka męska dziupla… – powiedziała Rosie, wesolutka i głośniejsza po piwie.

      Shaun zawtórował jej śmiechem.

      – Już tylko jedna noc. Potem na plażę. – Podróżował do Ko Tao autobusem, a potem promem. – Dziewięć godzin, będę mógł po drodze odespać.

      – Zabukowałeś sobie nocleg? – zapytała Alex, wciąż przeżywając koszmar poszukiwania łóżka na najbliższą noc.

      – Nie. Najwyżej się kimnę na plaży. W raju człowiekowi jest wszystko jedno, gdzie śpi.

      – Pewnie – przytaknęła Rosie, jakby cokolwiek na ten temat wiedziała.

      „Jesteś w tym kraju od pięciu godzin – pomyślała Alex. – Poza tym to tutaj to też niby jest raj”. Spojrzała na szyld pensjonatu spowity plątaniną grubych kabli. „Przypomina raczej Bates Motel”.

      Kiedy wsiadły do swojego pierwszego tuk-tuka, wrzeszczała i śmiała się razem z Rosie, ale potem było już tylko gorzej. Impreza zmieniła się w rajd po knajpach z plastikowymi wiaderkami pełnymi wódki z red bullem oraz długich słomek. Smakowało to paskudnie, Alex zamówiła sobie colę.

      Kiedy o pierwszej w nocy dojechali pod Nana Plaza, Alex już zupełnie nie było do śmiechu. Szyld na wielopiętrowym budynku obwieszczał wielkimi literami, że znajduje się tu „Największy na świecie plac zabaw dla dorosłych”. Shaun wyszczerzył się od ucha do ucha.

      – Gotowe? – zawołał.

      – Gotowa na wszystko! – odkrzyknęła Rosie. Alex się zawahała.

      – Jestem trochę niewyspana, chyba wrócę do hostelu – wymamrotała. Jej słowa zagłuszyła jednak głośna muzyka, więc ruszyła za resztą.

      „Mama zawsze mówi, że wszystkiego trzeba spróbować – mówiła sobie w duchu. – Chociaż chodzi jej raczej o brukselkę, a nie o ladyboyów”.

      W środku było trochę obleśnie, a trochę żałośnie. Ich rówieśniczki ocierały się o siebie miednicami, całowały z języczkiem i smarowały pianą od stóp do głów, obserwowane przez turystów i zboczeńców.

      – Myślałam, że idziemy do klubu – warknęła Alex półgłosem do Rosie, która obłapiała Shauna, próbując się nie przewrócić.

      – Idziemy. Shaun mówi, że jest ich tu ze trzydzieści. Mega, co?

      – I wszystkie są takie? – zapytała Alex, pokazując na bar Spanky’s reklamujący się „uciechami pod prysznicem”.

      – Pewnie tak – odparła ze śmiechem, potykając się o własne nogi. – Wyobrażasz sobie, co by powiedziała moja mama, jakby nas tu zobaczyła?

      – Nie – skwitowała Alex. Ale wyobrażała sobie. „Żałuję, że więcej nie wypiłam – pomyślała. – Nie musiałabym się martwić, co pomyślałaby sobie Jenny Shaw. O mojej mamie nie wspominając”. – Tak czy inaczej, ja raczej długo nie zostanę. Trochę to wszystko obleśne, co? – dodała.

      Rosie już się od niej odwróciła.

      Po godzinie erotycznych tańców topless Alex na cały głos oznajmiła, że chce iść spać. Decyzję ostatecznie podjęła, kiedy Shaun zaczął się do niej pijacko przystawiać.

      – Wracaj ze mną, Rosie! – po raz trzeci poprosiła Alex, przekrzykując muzykę.

      – Nie chcę wracać, Alex, świetnie się bawię. Shaun jest słodki, nie? – wybełkotała Rosie z bardzo bliska, dysząc jej w twarz wilgotnymi СКАЧАТЬ