Название: Miłość primabaleriny
Автор: Мишель Смарт
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
Серия: Rings of Vengeance
isbn: 978-83-276-4730-6
isbn:
– Kiedy wypuścisz mnie do domu? – zażądała jasnej odpowiedzi.
– Wkrótce się dowiesz. Chodź ze mną.
– Dokąd?
– Tam, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Nie czekając na odpowiedź, ruszył w kierunku wielkich podwójnych drzwi. Otworzył je i… zniknął.
Zerwała się na równe nogi i poszła za nim.
Co za wspaniała rezydencja…! Podobne widywała tylko w telewizji.
Przechodziła obok wspaniałych rzeźb i wiszących na ścianach olśniewających obrazów starych mistrzów. Weszła do kolejnego pomieszczenia, którego ozdobiony freskami sufit znajdował się na wysokości dwóch pięter. Wszędzie stały pieczołowicie odrestaurowane stare i wystawne meble. Przy ścianach – kolejne niezwykłe dzieła sztuki rzeźbiarskiej. Spostrzegała skręcającego w lewo Benjamina i poszła jego śladem. W takiej rezydencji można było bez trudu się zgubić. Przeszli przez kolejny ogromny salon. Minęli potężną bibliotekę wypełnioną po sufit starymi woluminami i tysiącami rzadkich wydań książek z różnych wieków. Doszli do pomieszczenia, którego wielkie okna sprawiały, że trudno było zgadnąć, czy znajduje się ono wewnątrz, czy już na zewnętrz rezydencji – w samym krajobrazowym ogrodzie. Sufit podtrzymywały potężne filary z włoskiego marmuru. Widok zapierał dech w piersiach.
Patrzyła na te wspaniałości z zachwytem i przerażaniem.
Château wzniesiono na stromych wzgórzach otoczonych lasami i polami, które łagodnie opadały w dół. Gdzieś daleko pobłyskiwały światła, które widziała, gdy samolot podchodził do lądowania. W promieniu wielu kilometrów żadnego śladu cywilizacji. Panował spokój i cisza pierwotnego raju.
– Usiądziesz? – zapytał i sam usiadł na ogromnej białej narożnikowej sofie. Przed nim stał kwadratowy stolik ze szklanym blatem.
Patrząc na nią z poważną miną, rozluźnił krawat i odpiął dwa guziki koszuli. Jak spod ziemi wyrósł Pierre z drinkami na srebrnej tacy. Postawił je na stoliku i bezszelestnie zniknął.
Benjamin przeczesał ręką włosy i wypił spory łyk ze swojej szklaneczki.
– Co wiesz o moich związkach z braćmi Casillas?
Zdziwiona pytaniem spojrzała na niego nieufnie.
– Że jesteście starymi przyjaciółmi. Prawie rodziną.
Skinął głową, lekko zaciskając usta.
– Nasze matki były z sobą niezwykle blisko. Dzieliły je tylko trzy miesiące. Przyjaźniły się od dzieciństwa przez trzydzieści pięć lat! Dorastałem w poczuciu, że Javier i Luis są moimi kuzynami. Całe życie staliśmy za sobą murem. Rozumiesz?
– Chyba tak, ale o co chodzi? Mam dosyć zagadek.
– Jeśli zechcesz mnie wysłuchać, szybko zrozumiesz.
Sięgnęła po swój dżin z tonikiem i usiadła na drugim końcu sofy. Piła rzadko. Nigdy więcej niż jeden drink, ale teraz delikatny zapach jałowca działał niezwykle orzeźwiająco. W końcu, pomyślała, rzadko też ją porywano…
Pociągnęła mały łyk i zmusiła się, by spojrzeć na gospodarza.
– No więc, dorastaliście jako kuzyni…
Zanim zdążył odpowiedzieć, zjawił się Pierre. Tym razem z deską serów i przekąskami.
Benjamin podsunął ją Freyi. Podziękowała. Prędzej umrze z głodu, niż przyjmie posiłek z rąk porywacza.
– Musisz być głodna. Zabrałem cię z gali, zanim podano dania.
– Nie będę nic jadła.
– Może i dobrze. Nie powinno się jeść sera późnym wieczorem, choć sam nie zawsze przestrzegam tej zasady.
Patrząc na linię lasu, postanowiła, że wysłucha go, zostanie na noc, a rano spróbuje ucieczki. Musi znaleźć jakieś buty. Może zresztą on sam po rozmowie odwiezie ją na lotnisko.
– Wspominałem ci już o moich związkach z Javierem i Luisem.
– Trzej muszkieterowie. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
– Właśnie. Znasz paryski apartamentowiec Tour Mont Blanc? – zapytał, odcinając nożem kawałek sera.
– Ten wieżowiec? – zapytała niepewnym głosem.
Nie interesowała się biznesem. W rzeczywiści mimo uszu puszczała wszystko, co nie miało związku z baletem. O Tour Mont Blanc usłyszała, bo jego architekturą zachwycała się Sophie, która marzyła, by w nim zamieszkać i jadać codziennie w jednej z wielu restauracji prowadzonych w ekskluzywnych arkadach przez słynnego z przewodnika Michelina szefa kuchni.
– Wiesz, że zbudowali go Javier i Luis?
– Słyszałam o tym.
– A o tym, że i ja w niego zainwestowałem?
– Nie…
– Przyszli do mnie siedem lat temu, gdy kupowali grunt pod zabudowę. Mieli problem z płynnością finansową i poprosili, żebym do nich dołączył jako „cichy” partner. Zainwestowałem dwadzieścia procent sumy żądanej przez właściciela. Mówili, że ogólny zysk sięgnie pół miliarda euro. Cztery lata trwały przygotowania. Mnóstwo papierków. Trzy kolejne zajęło ukończenie budowy. To wspaniały budynek – zasługa wizji braci Casillas. Osiemdziesiąt procent apartamentów sprzedano na pniu jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji. Zanim położono dach, jedenaście wielkich korporacji międzynarodowych podpisało kontrakty na wynajęcie biur.
– Maszynka do robienia pieniędzy – wtrąciła. – Dlatego mi o tym mówisz?
Spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem.
– Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że początkowe prognozy dotyczące zysku są zachowawcze, ale nie wiedzieliśmy na ile. Ogólny zysk sięga obecnie półtora miliarda euro!
– Gratulacje – powiedziała tym samym obojętnym tonem. Na własnym rachunku gromadziła zazwyczaj najwyżej czterocyfrowe sumy. Wymieniona przez niego kwota przekraczała jej wyobraźnię artystki. Popisuje się, pokazując jej, że dorównuje bogactwem Javierowi?
Samo wspaniałe château to jeszcze za mało, by jej zaimponować?
Nie ma co chwalić się pieniędzmi. Potężne konto nie czyni cię lepszym niż inni. Nie gwarantuje szacunku zwykłych śmiertelników.
Jak sięgała pamięcią, jej rodzice zawsze żyli w biedzie, a byli przecież najbardziej czułymi i kochającymi rodzicami, jakich można sobie wymarzyć. Nie zamieniałaby ich na żadnych innych. Choćby najbogatszych. Pieniądze nie zastąpią miłości.
Dopiero СКАЧАТЬ