Название: Gringo wśród dzikich plemion
Автор: Wojciech Cejrowski
Издательство: PDW
Жанр: Путеводители
isbn: 9788381271509
isbn:
10 Na przykład rzeka Essequibo, nad którą dzieje się akcja sławnej powieści Arkadego Fiedlera „Orinoko". [przyp. tłumacza]
11 Czy można pokrzykiwać szeptem? Owszem. Na przykład, kiedy dwoje ludzi próbuje się „dyskretnie" kłócić przy gościach.
12 A potem wziął mnie na stronę i wypytywał jak to jest, że nasi szamani pracują ze swoimi siostrami? Bo u Indian szaman wystrzega się kobiet, żeby go przez nie Moc nie odeszła. „Nie wyciekła" – tak to ujął. Odpowiedziałem, że sekret polega na tym, by z siostrami obcować wyłącznie w szałasach operacyjnych, nigdy w hamaku – wtedy żadna Moc „nie wycieknie".
13 Bardzo wyraźnie zalatuje mi tu pastiszem, czyli mówiąc po ludzku – zżynką. W rozdziale 18 „Hobbita" krasnolud Thorin wypowiada następujące słowa: Świat byłby weselszy, gdyby więcej jego mieszkańców tak jak ty ceniło dobre jadło, zabawę i śpiew wyżej niż górę złota. [przyp. tłumacza]
BŁOTO
Żeby dotrzeć do dzikich plemion trzeba wyjechać daleko poza granice naszej cywilizacji. Najpierw docieramy do miejsca, gdzie kończy się asfalt. Potem, z wielkim mozołem, musimy pokonać BŁOTO. Jest go zwykle kilkaset kilometrów w przód, jakieś 10 metrów na lewo i prawo, a na głębokość bywa różnie – popatrzcie sami…
Część 2
ŁOWCA TAJEMNIC
Dwoje ludzi patrzy na to samo, a widzi dwie różne rzeczy – oto niezgłębiona tajemnica ludzkiej duszy. Zdarzyło Wam się kiedyś coś podobnego? Mnie przydarza się dosyć często. Zazwyczaj z Indianami, ale ostatnio na kanapie w salonie.
Oglądaliśmy właśnie pewien fascynujący program w telewizji. We dwoje, plus lampka wina, świece… romántico. Wtem, zupełnie niespodziewanie, ona mówi:
– Zgaś ten chłam.
W takich chwilach nie warto dociekać, dlaczego mój interesujący program to dla niej „chłam". Takie dociekanie zajęłoby wiele godzin i najprawdopodobniej zakończyłoby się w punkcie wyjścia – w dodatku furioso – a do końca programu zostało przecież tylko kilka minut… no może dziesięć. Dlatego lepiej jest zagrać na czas – zamiast od razu zmieniać kanał, można zapytać na przykład:
– Czy leży z nami pilot?
(Chwilę wcześniej trzeba pilota dyskretnie wsunąć między poduszki.)
* * *
Z Indianami jest podobnie – w wielu sprawach nie da się dociec, o co im właściwie chodzi, ani dlaczego myślą inaczej niż my. Mimo to warto próbować. Zajmuje to wprawdzie mnóstwo czasu i najczęściej kończy się w punkcie wyjścia – w stanie głębokiego frustrado – ale może przynieść sporo pożytku. Nawet gdy ostatecznie nie zrozumiemy, dlaczego Indianie postępują tak, a nie inaczej, dobrze jest przynajmniej wiedzieć, j a k się w danej sytuacji zachowają.
Taka znajomość mechanizmu działania, bez znajomości jego przyczyny, bywa użyteczna. Wyobraźcie sobie przegrzany reaktor atomowy, który grozi wybuchem. Nie wiadomo, dlaczego się przegrzał, ale wiedząc jak działa, można go w porę wyłączyć.
A teraz wyobraźcie sobie grupę poddenerwowanych Indian z dzidami w dłoniach. Stoją dookoła – a my pośrodku – i możemy ich albo jeszcze bardziej zdenerwować, albo jakoś udobruchać. Dobrze jest wówczas wiedzieć, jak działa indiańska dusza. Jak oni myślą. Jak zareagują. Jak, jak, jak – „dlaczego" jest kwestią drugorzędną.
Posłuchajcie…
RAJ NA ZIEMI
Było to w jednym z krajów, które nazywa się „republikami bananowymi". Trudno powiedzieć dlaczego, skoro ich ustrój polityczny, bardziej niż republikę, przypomina krwisty befsztyk, natomiast ekonomia opiera się nie o uprawę bananów, lecz o pomoc humanitarną i pożyczki z zagranicznych banków. Tak czy owak, było to w jednej z republik bananowych. Tyle że bardzo daleko od jej centrum. Kilka kroków w złą stronę i człowiek (nic o tym nie wiedząc) nielegalnie przekraczał granicę, naruszając terytorium sąsiedniej republiki.
Mieszkańcy tej okolicy nie bardzo orientowali się, że są obywatelami jakiegoś państwa. To państwo zresztą nie miało im tego za złe. Ono samo nie bardzo orientowało się, że ma obywateli na terenach, gdzie nie ma nic, poza bezużytecznym lasem podzwrotnikowym i tym wszystkim, co taki las wypełnia – florą, fauną, płucami świata, a w praktyce głównie gorącym powietrzem nadziewanym insektami.
Terry Pratchett pisał o takiej ziemi w sposób następujący:
Okolica miała to szczególne piękno, które zachwyca tylko wtedy, gdy można je opuścić po krótkiej chwili podziwu i odjechać w inne miejsce, gdzie znana jest gorąca kąpiel i zimne drinki. Pozostawanie tutaj przez dłuższy czas mogło być tylko pokutą. 14
Ja z kolei myślałem zupełnie na odwrót – uważałem, że to raj na ziemi i chciałem pozostać w nim jak najdłużej.
СКАЧАТЬ