Название: Wszystko, czego pragnę w te święta
Автор: Anna Langner
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-66436-86-2
isbn:
– Kawę?! Naprawdę myślisz, że chodzi o tę pieprzoną kawę?! – Podnoszę głos i mam gdzieś, czy Anka to usłyszy. – Jestem zazdrosna, bo się z nią zabawiłeś, a ja wszystko słyszałam!
– Jezu, Ewa! Nie zabawiałem się z nią! – Bruno patrzy na mnie zaskoczony i po chwili zaczyna się histerycznie śmiać. – Naprawdę myślałaś, że ja i ona…?! To dlatego wystrzeliłaś z domu jak z procy?! Ale powiedziałaś, że jesteś zazdrosna. Mam powody do radości.
– Nie jestem zazdrosna.
– Tak powiedziałaś.
– Cholera! Czy naprawdę chcesz się ze mną kłócić, gdy za ścianą leży kobieta, z którą przed chwilą uprawiałeś seks? Chyba nie powinieneś się tak zachowywać.
– Ewa, czy ty mnie słuchasz? – Bruno chwyta mnie za ramiona i lekko mną potrząsa. – Nie spałem z nią.
– Nie jestem głucha. Darła się na cały dom – mamroczę, bo nie mogę znieść tego, jak moje ciało reaguje na jego dotyk. Każda jego uśpiona komórka budzi się do życia. Każda część mnie chciałaby być na miejscu Anki.
Bruno otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale nagle słyszymy jęk. Potem jeszcze jeden, a do tego głośny klaps. Potem Anka krzyczy „O tak!”, identycznie jak wcześniej.
Patrzę na Brunona z niedowierzaniem, a on zaczyna się śmiać.
– Mówiłem, ale nie chciałaś słuchać. Chyba zaczynają drugą rundę.
– Czy ona… czy Adam…? Jezu… – Tylko tyle udaje mi się wykrztusić, a Bruno ma niezły ubaw, widząc moją zaskoczoną i jednocześnie zażenowaną minę.
– Twój brat zastał nas w kuchni i zaprosił Ankę do siebie na pogawędkę. Nie wiem, jak to się stało, ale jak sama słyszysz, przeszli od słów do czynów. – Zakrywa twarz dłońmi i znów zaczyna się śmiać.
Jest mi głupio, że zareagowałam tak impulsywnie i zrobiłam scenę zazdrości, z góry zakładając najgorsze. Przypominam sobie, że mój brat i Anka w liceum byli parą jakiś miesiąc, ale to nie było nic poważnego. Może postanowili odświeżyć dawne wspomnienia?
Nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Powinnam przeprosić Brunona, ale ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Irytuje mnie fakt, że teraz pęka z dumy, bo wyszło na jaw, że jestem o niego zazdrosna jak zakochana nastolatka.
Podnoszę głowę i widzę, jak mi się przygląda. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale jest teraz blisko mnie, a nasze twarze dzielą centymetry. Kociak wychodzi spod łóżka i nieśmiało ociera się o moją nogę. Jęki Anki stają się coraz głośniejsze.
Odwracam się plecami do Brunona, by nie widział mojej zaczerwienionej ze wstydu twarzy. Nagle jego dłonie – silne i ciepłe – zaczynają delikatnie masować moje ramiona, ale po chwili zjeżdżają niżej, wzdłuż pleców i nie mają zamiaru się zatrzymać. Ostatecznie zaciskają się władczo na moich pośladkach.
– Podnieca cię to, co słyszysz? – Pochyla się, a jego słowa łaskoczą mój kark.
Zaciskam powieki, ale nie potrafię zaprzeczyć.
– Nie wstydź się, to nic złego. Możemy być jeszcze głośniejsi niż oni. – Odwraca mnie przodem do siebie i łapie pod brodę, a ja zmuszam się, by w końcu otworzyć oczy. Jego spojrzenie jest jak espresso – mocne i pobudzające. Oblizuję usta, gdy dociera do mnie znajomy męski zapach. Czuję w podbrzuszu płynną lawę, która rozpala każdą cząstkę mojego ciała. Tylko jedna osoba może ugasić ten pożar.
– Widzę, jak bardzo tego chcesz, Ewa. Nie muszę nawet sprawdzać, na pewno jesteś już dla mnie wilgotna. – Gładzi kciukiem moje rozchylone usta. – Pozwól skończyć mi to, co zaczęliśmy w nocy w kuchni.
Bruno nie czeka na moją odpowiedź, tylko przyciąga mnie do siebie tak, że moje piersi ocierają się o jego twardy tors. Zsuwa dłonie na moje biodra, mocno mnie za nie chwyta, a potem bezpardonowo wciska nogę między moje złączone uda i wtula się we mnie jeszcze bardziej. Czuję jego twardość, którą napiera na mnie coraz mocniej.
Podnoszę głowę, spoglądam na niego, a potem działam impulsywnie – staję na palcach i łapczywie wpijam się w jego usta. Smakują kawą i pożądaniem. Jęczy zaskoczony, ale szybko odnajduje mój język i odwzajemnia pocałunek. Jest wygłodniały i pełen pasji. Jakby czekał na ten moment całe wieki. Jakby urodził się po to, by mi to dać.
Jedną dłoń opieram na jego klatce piersiowej, która unosi się pod wpływem przyspieszonego oddechu. Drugą odnajduję wybrzuszenie w jego spodniach i gładzę je po całej długości. W odpowiedzi warczy w moje usta, przeklina i napiera na mnie mocniej. Triumfuję.
Tego właśnie chciałam – mieć nad nim władzę, chociaż przez chwilę. A teraz właśnie to robię: dyktuję warunki i sprawiam, że jest zdany na moją łaskę. Wiem, że to potrwa tylko moment, bo zaraz on przejmie stery i zrobi ze mną, co tylko będzie chciał. I wiem, że pozwolę mu na wszystko.
Nie ma teraz dawnej Ewy. Coś we mnie pękło. Bruno przebił bańkę, która mnie otaczała. Mam gdzieś wszystko i wszystkich. Mam gdzieś, czy ktoś usłyszy, gdy będę krzyczeć jego imię. Mam gdzieś, co powiedzą na to Adam i moi rodzice. Teraz liczymy się my dwoje.
– Ewa? Jesteś tam? – Stłumiony głos mojego brata dociera przez drzwi.
To musiał być naprawdę szybki numerek, skoro już skończyli.
Bruno udaje, że nie słyszy nawoływań Adama i skubie moją dolną wargę swoimi zębami, a jego dłonie wsuwają się pod mój sweter.
– Anka chce się upewnić co do tej imprezy. – Mój brat nie daje za wygraną.
Bruno chichocze, a potem unosi mój sweter i wysuwa z miseczek stanika moje piersi. Zaczyna pieścić je dłońmi i ssać brodawki. Wzdycham cicho i czuję, jak jego wargi rozciągają się w uśmiechu.
– Może jest w kuchni? – Poznaję głos Anki. – Myślisz, że nas słyszała?
– Jeśli nie ma jej w pokoju, to pewnie nie. Ale następnym razem musimy uważać. – Słyszę swojego brata, a potem głośne klepnięcie w tyłek i zaskoczony pisk.
Teraz i ja zaczynam cicho chichotać.
Po chwili dociera do nas skrzypienie schodów i oddalające się kroki. Oddycham z ulgą.
Bruno nie traci czasu: odpina mój stanik, rzuca go na łóżko, a potem zmierza ustami w kierunku mojego brzucha. Jego dłonie zabierają się za zamek moich jeansów. Wplatam palce w jego włosy, odchylam głowę do tyłu i przymykam oczy. Chcę, by te słodkie tortury nigdy nie miały końca.
– Ewuniu! Zejdź i zobacz, co ci kupiłam! – Głos matki dobiega do mnie z dołu. – O, miło cię widzieć, Aniu. Wpadłaś do Ewy?
Zaczynam panikować. Spławić Adama i Ankę to jedno, ale z moją matką nie będzie już tak łatwo.
Oczywiście Bruno ma to СКАЧАТЬ