Название: Sobotwór
Автор: Tess Gerritsen
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Крутой детектив
isbn: 978-83-8125-807-4
isbn:
– Jak można tego nie zauważyć? – spytał Dwayne.
– Być może… no cóż, wóz jakby stracił przyspieszenie, ale…
– To nie do wiary. – Dwayne zmierzał już do drzwi. Ucieka ode mnie, jak zawsze, pomyślała. Teraz w dodatku jest zły. Czemu nagle ja jestem wszystkiemu winna?
Podążyła za nim z Bartem do swojego samochodu. Dwayne przykucnął obok prawego tylnego koła, kręcąc głową.
– Możesz uwierzyć, że tego nie zauważyła? – powiedział do Barta. – Spójrz na tę pieprzoną oponę! Jest w strzępach!
– Hej, to się zdarza – odparł Bart, rzucając Mattie życzliwe spojrzenie. – Powiem Edowi, żeby założył nową. Żaden problem.
– Zobacz felgę, jest cała wykrzywiona. Ile kilometrów przejechała na tym flaku? Jak można być tak tępym?
– Daj spokój, Dwayne – rzekł Bart. – Nic takiego się nie stało.
– Nie wiedziałam – odezwała się Mattie. – Przepraszam.
– Jechałaś tak całą drogę od lekarza? – Dwayne spojrzał na nią przez ramię i przeraził ją gniew, który zobaczyła w jego oczach. – Marzyłaś o niebieskich migdałach czy co?
– Dwayne, nie wiedziałam.
Bart poklepał Dwayne’a po ramieniu.
– Może powinieneś trochę się odprężyć, co?
– Odwal się, do cholery! – warknął Dwayne.
Bart cofnął się, unosząc pojednawczo ręce.
– Dobrze już, dobrze.
Rzucił Mattie ostatnie spojrzenie, jakby chciał powiedzieć „trzymaj się, skarbie” i odszedł.
– To tylko opona – rzekła Mattie.
– Musiałaś sypać iskrami na szosie. Jak sądzisz, ile osób to widziało?
– Czy to ma znaczenie?
– Hej! To beemka! Prowadząc taki wóz, tworzy się jego wizerunek. Ludzie oczekują, że za kierownicą siedzi ktoś bystry, ktoś z klasą. Dzwoniąc o asfalt felgą, rujnujesz ten wizerunek. Psujesz reputację wszystkim jeżdżącym bmw. Także moją.
– To tylko opona.
– Przestań to powtarzać.
– Ale to prawda.
Dwayne prychnął pogardliwie i stanął obok samochodu.
– Szkoda fatygi.
Mattie przełknęła łzy.
– Nie chodzi o tę oponę, prawda, Dwayne?
– Co?
– Ta sprzeczka dotyczy nas. Coś się między nami popsuło.
Jego milczenie pogorszyło tylko sytuację. Nie patrzył na nią, lecz odwrócił głowę, przyglądając się idącemu w ich kierunku mechanikowi.
– Hej! – zawołał mechanik. – Bart mówi, że mam zmienić oponę.
– Tak, zajmij się tym – Dwayne przerwał, skupiając uwagę na toyocie, która wjechała właśnie na plac. Wysiadł z niej jakiś mężczyzna i przyglądał się jednemu z modeli bmw. Pochylił się, by przeczytać etykietę z nazwą dealera na szybie. Dwayne przygładził włosy, podciągnął krawat i zaczął iść w kierunku nieznajomego.
– Dwayne? – powiedziała Mattie.
– Mam klienta.
– Ale ja jestem twoją żoną.
Odwrócił się raptownie i obrzucił ją szokująco jadowitym spojrzeniem.
– Nie przeginaj, Mattie… – wycedził.
– Co mam zrobić, żebyś zwrócił na mnie uwagę? – krzyknęła. – Kupić od ciebie samochód? Tylko to się liczy? Bo nie znam innego sposobu. – Głos jej się załamał. – Nie znam innego sposobu.
– To może przestań próbować. Bo i tak nie widzę w tym już sensu.
Patrzyła, jak się oddala, jak przystaje, by wyprostować ramiona i przykleić na twarz uśmiech. Usłyszała nagle jego gromki, ciepły i przyjazny głos, gdy witał nowego klienta.
– Pani Purvis? Proszę pani?
Zamrugała oczami, odwracając się do mechanika.
– Poproszę o kluczyki, jeśli można. Wezmę wóz na warsztat i założę oponę. – Wyciągnął do niej zabrudzoną smarem dłoń.
Podała mu bez słowa breloczek z kluczykami i odwróciła się, patrząc na Dwayne’a. On jednak nawet się nie obejrzał. Jakby była niewidzialna. Jakby nie istniała.
Nie pamiętała nawet, jak dojechała do domu.
Ocknęła się przy kuchennym stole, trzymając nadal w rękach klucze i widząc przed sobą stertę korespondencji. Na wierzchu leżał rachunek karty kredytowej, zaadresowany do państwa Purvis. Państwo Purvis. Pamiętała, jak po raz pierwszy ktoś nazwał ją panią Purvis i jaką czuła wtedy radość. Pani Purvis. Pani Purvis.
Pani Nikt.
Klucze upadły na podłogę. Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Płakała, czując w łonie ruchy dziecka. Płakała, aż rozbolało ją gardło, a sterta listów była mokra od łez.
Chcę go z powrotem takiego, jaki był. Kiedy mnie kochał.
Zanosząc się szlochem, usłyszała skrzypienie drzwi. Dochodziło z garażu. Podniosła raptownie głowę, ożywiona nadzieją.
On wrócił! Wrócił do domu, żeby mnie przeprosić.
Poderwała się tak gwałtownie, że przewróciła krzesło. Czując zawroty głowy, otworzyła drzwi i weszła do garażu. Stanęła oszołomiona, mrugając oczami w ciemnościach. W garażu stał tylko jej samochód.
– Dwayne? – powiedziała.
Zauważyła smugę światła słonecznego. Drzwi prowadzące na boczny dziedziniec były otwarte. Przeszła przez garaż, by je zamknąć. Zaledwie to zrobiła, usłyszała, że ktoś zeskakuje tuż za nią na ziemię. Zmartwiała, czując szybkie bicie serca. Zrozumiała natychmiast, że nie jest w garażu sama.
Zanim zdążyła się odwrócić, ogarnęła ją ciemność.
Конец ознакомительного фрагмента.
СКАЧАТЬ