Название: W grobie ci do twarzy
Автор: Andrzej F. Paczkowski
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Крутой детектив
isbn: 978-83-66229-31-0
isbn:
– Dlaczego, według ciebie, chciał mnie zabić?
– Nie: chciał, tylko: chce – znowu mnie poprawiła. – Widocznie zbyt dużo widziałaś.
– Nie rozumiem.
– Ja też nie. Ale o twoim kochanym mężu od lat mówi cały Wodzisław. Wiedziałaś, że jest mafiosem?
Znowu się zakrztusiłam, tym razem jednak z wodą w ustach. Kaszlałam przez dłuższą chwilę.
– Żartujesz? Nie wyszłabym za kogoś takiego!
– Nie? Obrączka na twoim palcu mówi co innego.
– No dobrze, załóżmy, że naprawdę jest mafiosem. Co z tego? Może jest dobrym i kochającym mężem i…
– I dobrym mafiosem? Opanuj się, Marlena. Przecież nie masz dziesięciu lat. Zresztą, czy kochający mąż próbowałby uciszyć swoją żonę?
– Nie mamy dowodów.
– Nie? A co powiesz na to?
Wanda wyciągnęła spod stolika jakiegoś szmatławca i podała mi go, otwierając wcześniej na odpowiedniej stronie. Spojrzałam. Widniała na niej wielka fotografia niezwykle przystojnego mężczyzny w czarnym garniturze i przyciemnionych okularach.
– Jak zdejmie okulary, nie jest już taki ładny – szepnęła Wanda.
Przez dobrze dopasowany garnitur można było dojrzeć doskonale ukształtowane mięśnie. Musiał mieć ze dwa metry wzrostu. Czarne buty błyszczały jak opale, a okolona ciemnymi włosami głowa doskonale współgrała z mocno zarysowanym nosem i pełnymi ustami. Kapelusz i cygaro były chyba nieodłączną częścią jego garderoby.
– To… to naprawdę mój mąż? – wyjąkałam.
Czułam, że mogłabym się w tym mężczyźnie zakochać nawet teraz.
– Niestety tak.
– Przystojny…
– To tylko opakowanie. Środek niestety jest gorzki i śmierdzący.
Teraz skierowałam wzrok na stojącą obok niego kobietę, ubraną w czerń, w ciemnym kapeluszu z ogromnym rondem i woalką zasłaniającą twarz. Miała niesamowicie długie nogi, takie żyrafie, szczupłą talię, piersi à la Pamela Anderson, błyszczącą kolię na szyi, a na palcu jednej ręki pierścionek z olbrzymim diamentem. Dwie rzeczy najbardziej zwróciły moją uwagę: jej wymalowane na czerwono usta, mówiące, że kobieta ta łaknie krwi, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie, i ręka mojego męża, obmacująca jej idealnie zarysowany tyłek.
– Obłapuje ją! – powiedziałam zdziwiona. – Kim ona jest?
– Jego siostrą.
– Naprawdę?
Wanda wybuchnęła śmiechem.
– Żartuję. Mogłabyś wreszcie stać się sobą, bo taka naiwna to mi się jednak nie podobasz. Wydaje mi się, że w tym szpitalu coś ci zrobili z głową. Wymazali ci dysk. Pranie mózgu. No wiesz, coś w tym stylu.
Nagle coś mi zaświtało w głowie.
– Ta kobieta… Wydaje mi się, że ją znam.
– Tak?
– Tak – pokiwałam głową. – Już gdzieś ją widziałam. Tylko gdzie?
– Może w twoim domu?
– Myślisz, że kochanka mojego męża odwiedzałaby mnie w domu?
– Ciebie nie. Ale jego może tak.
– Coś tu nie gra…
– Już od dłuższego czasu.
– Na nieszczęście nic nie pamiętam i jeżeli ten stan nieświadomości będzie trwał, nie będziemy w stanie nic zrobić.
Wanda się zaśmiała.
– A co byś chciała zrobić, supermenko? Rozwieść się z nim? On się z tobą nie rozwiedzie, on cię po prostu zabije.
Wzdrygnęłam się. Popatrzyłam na nią i przebiegł mnie dreszcz na widok jej głowy.
– Masz przetłuszczone włosy. – Musiałam jej to powiedzieć.
– Wiem, ale co mam z tym zrobić? Taka się już urodziłam.
Spojrzałam na nią z ukosa.
– Z przetłuszczonymi włosami?
– Nie, ale z tendencją do przetłuszczania. Myję głowę codziennie, a i tak na niewiele się to zdaje.
– To myj parę razy, a nie raz.
– Staram się.
– Jakoś ci nie wychodzi.
– Nie bądź uszczypliwa. Zobaczyłaś męża z jakąś siksą i wyżywasz się za to na mnie.
– Wcale nie!
– Wcale tak!
– Nie mówi się „wcale tak”.
– Mówi czy nie, ja tak właśnie chcę mówić!
W pokoju zaległa cisza.
– Nie powinnaś krzyczeć – upomniała mnie.
– To mnie nie prowokuj!
– Sama się prowokujesz. To twój mąż, a nie mój cię zdradza.
– Więc po co mi to pokazałaś? – Walnęłam gazetą w stół.
– Żebyś wiedziała!
– Już wiem, i co z tego wynika?
– Że ma kogoś na twoje miejsce, dlatego chce się ciebie pozbyć. Ale dowodów może być, i pewnie jest, więcej.
Nagle ktoś zaczął uderzać w ścianę.
– Twoja matka! – syknęła Wanda, zrywając się z łóżka. – Mówiłam ci, że trzeba się zachowywać cicho. Ja z nią kiedyś zwariuję! Człowiek nie może nawet we własnym mieszkaniu podnieść głosu.
Popatrzyłam na ścianę, potem na Wandę.
– Może – powiedziałam i przechyliłam się w stronę ściany, uderzając w nią pięścią.
– Zwariowałaś? – Wanda próbowała mnie odciągnąć.
– Nie. Wali w ścianę, to my też!
– Zadzwoni СКАЧАТЬ