Kryształowi. Tom 3. Polowanie. Joanna Opiat-Bojarska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kryształowi. Tom 3. Polowanie - Joanna Opiat-Bojarska страница 23

Название: Kryształowi. Tom 3. Polowanie

Автор: Joanna Opiat-Bojarska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные детективы

Серия: Kryształowi

isbn: 978-83-287-1269-0

isbn:

СКАЧАТЬ mówię normalnie, to mnie nie słuchasz. Postanowiłem gadać jak gliniarz. Tak to zwykle wygląda?

      – Mniej więcej.

      – To dobrze, że mnie masz. Tak dla równowagi psychicznej.

      Oczy zaszły mu łzami, ale nie dlatego, że się wzruszył. Cebula, którą właśnie zaczął siekać, dała mu do wiwatu. Dawid dobrze wyglądał w kuchni Zośki. Tak sobie pomyślała, że mogliby nawet razem mieszkać. Ona – biurowa suka – i on: dziennikarz, który zrobi wiele, by osiągnąć sukces. Pasowali do siebie.

      – Już? – Przyjrzał się jej uważnie, gdy przestąpiła próg kuchni.

      – Już, już. Nie bój się, nie zepsuję ci tego twojego… – Zaśmiała się. – Co my właściwie gotujemy?

      – Butter chicken. Najlepszy, jakiego jadłaś. Ever. Aromatyczny, pikantny i jednocześnie niewiarygodnie delikatny. Popularny w kuchni indyjskiej. Wzorowany na tym, którego jadłem w Dubaju. Dosłownie rozpływał się w ustach.

      Dawid zmrużył oczy, jakby ponownie chciał wrócić do stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Uwielbiał podróże i zawsze coś z nich przywoził. Najczęściej buty i T-shirty, ale tak naprawdę kolekcjonował smaki. Po każdej podróży opowiadał o nich godzinami.

      – Pokroisz kurczaka w równe sześciany – zarządził. – Kwadraciki, równiutkie, rozumiesz?

      Zośka skinęła głową i sięgnęła do szuflady. Wyjęła nóż z drewnianą rękojeścią i deskę do krojenia.

      – Krój kurczaka i opowiadaj, co w tej twojej psiarni.

      – Schody, schody, ciągle schody.

      – To heaven?

      – Raczej to hell. Mam wrażenie, że jest coraz gorzej, a Śledź gra coraz ostrzej. Założę się, że Driver się wkurzył, że nie został jego zastępcą i teraz zmówili się przeciwko mnie. Dziś, po spince ze Śledziem, rozstawiałam chłopaków po kątach. Wszystkich oprócz Drivera, bo oczywiście nie było go na miejscu. Przypadek? Nie sądzę. Coś, kurwa, kombinuje!

      – Uważaj! – Dawid wrzucił na patelnię cebulę i skarcił Zośkę spojrzeniem. – Zła energia! Jak ty kroisz, Zośka?!

      Spojrzała na deskę. Rzeczywiście, bardziej skupiła się na opowiadaniu niż operowaniu nożem. Kolejne kawałki mięsa przypominały raczej prostopadłościany niż sześciany foremne.

      – Przepraszam, ale to chyba nie problem. – Ręka z nożem zawisła nad deską. – Nadal nie są zbyt duże.

      – Problem! – zmartwił się. Odstawił patelnię z gazu i zaczął intensywnie wpatrywać się w kurczaka.

      – Przecież kształt nie wpływa na smak.

      – Wpływa! Kurczak musi być w równiutkich kawałeczkach, zanim znajdzie się w marynacie jogurtowej. Jeśli kawałki będą różnej wielkości, to nie przejdą tak smakiem garam masali.

      – Gara czego?

      – Indyjskiej przyprawy. Daj mi nóż! – Wyciągnął rękę. – I lepiej już usiądź. W gotowaniu jesteś tak samo pomocna jak Damian. Najbardziej pomaga, gdy siedzi w kącie i gada. To co z tym Driverem? – zapytał, jednocześnie podnosząc z deski pojedyncze kawałki kurczaka i oglądając je z bliska.

      – Zagraża mi. Czuję to, Dawid.

      – Nie pozbyłaś się go jeszcze?

      – Nie chciałam być… no wiesz. U ciebie w gazecie były przeszkody, anonim został rozpatrzony lajtowo, co było, kur… – zagalopowała się, ale ostatnią sylabę dopowiedziała już tylko w myślach – …co było do przewidzenia. Skoro to kumpel Śledzia, to zrobili wszystko, żeby ukręcić łeb sprawie.

      – U mnie w redakcji znowu jest okej, jeśli więc chcesz wrócić do ustaleń… – Dawid mówił z sensem i jednocześnie zachowywał się jak szef kuchni. Kroił kurczaka. Mieszał cebulę, podrzucając zawartość patelni zdecydowanymi ruchami. – Powinniśmy poczekać, aż kurczak się zamarynuje. – Złapał za miskę, w której leżało mięso przykryte jogurtem. – Ale jestem głodny!

      – Ja też. Wrzucaj na patelnię. Następnym razem zrobimy zgodnie ze wszystkimi regułami sztuki kulinarnej. I masz rację. Powinnam była coś z tym zrobić. Powinnam pozbyć się z najbliższego otoczenia wszystkich, którzy mnie wkurwiają.

      To był trzeci lokal na ich dzisiejszej liście knajp. W każdej zamawiali piwo, przyglądali się ludziom, po czym szli dalej. Drivera bolały już nogi, a jak na złość nie było tu gdzie usiąść. Zupełnie jakby byli na jakimś stojącym bankiecie. Blaty stolików znajdowały się na wysokości metra. Można było postawić na nich kufel z piwem, ale nic poza tym – w całym lokalu nie było krzeseł. Jedynie w kącie stało sześć foteli, ale oblegała je liczna grupa młodych ludzi.

      Lokal nosił jakąś amerykańską nazwę i musiał być modny, bo panował w nim ścisk. Wszyscy rozmawiali ze wszystkimi. Zupełnie jakby brak krzeseł wymuszał konieczność nawiązywania bliższych znajomości.

      – Opowiedziałem mu o wszystkim. I wiesz, co powiedział? – Kardasz mówił i mówił.

      – Śledź?

      – No.

      – Że… – Driver upił łyk piwa. Było odpowiednio gorzkie i zimne. – Że obejmie sprawę szczególnym nadzorem?

      Kardasz wybuchł śmiechem i pokiwał głową.

      – Bingo. Tłumacząc z jego na nasze: powiedział, że nie wie, o co chodzi, ale będzie dopierdalał się do wszystkiego.

      – Ja jebię, uwielbiam te komendanckie blubry. Jak on lub Zocha mówią o zwiększeniu nadzoru, to znaczy to, że kompletnie nie wiedzą, o co chodzi, więc zlecą dopierdalanie się kierownictwu niższego szczebla.

      – A co chce powiedzieć, gdy bełkoce, że prowadzone są intensywne czynności?

      – Czy ja wiem? Że dopiero zorientuje się, o co biega?

      – Nie! Że chuja robimy, ale wstyd się do tego przyznać. Ale dupa! – Kardasz kiwnął głową w stronę przechodzącej dziewczyny. Miała na sobie krótką bluzkę i obcisłe czarne leginsy. Jej pośladki i uda były monstrualnych rozmiarów.

      – Niby kochanego ciała nigdy dość, ale to jest, kurwa, przesada. Gdybym się z taką umówił i by mnie dosiadła, to bałbym się, że mnie zgniecie. – Kardasz ściszył głos. – Ma udo jak moje dwa.

      – Ale i tak byś nie protestował, co?

      – No wiesz, Driver?!

      – Pomyśl. Gdybyś zaprotestował, a ona by się na ciebie rzuciła i zakryła ci twarz cyckami, to umarłbyś z niedotlenienia.

      – Nie СКАЧАТЬ