Название: Kryształowi. Tom 3. Polowanie
Автор: Joanna Opiat-Bojarska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современные детективы
Серия: Kryształowi
isbn: 978-83-287-1269-0
isbn:
– Mniej więcej.
– To dobrze, że mnie masz. Tak dla równowagi psychicznej.
Oczy zaszły mu łzami, ale nie dlatego, że się wzruszył. Cebula, którą właśnie zaczął siekać, dała mu do wiwatu. Dawid dobrze wyglądał w kuchni Zośki. Tak sobie pomyślała, że mogliby nawet razem mieszkać. Ona – biurowa suka – i on: dziennikarz, który zrobi wiele, by osiągnąć sukces. Pasowali do siebie.
– Już? – Przyjrzał się jej uważnie, gdy przestąpiła próg kuchni.
– Już, już. Nie bój się, nie zepsuję ci tego twojego… – Zaśmiała się. – Co my właściwie gotujemy?
– Butter chicken. Najlepszy, jakiego jadłaś. Ever. Aromatyczny, pikantny i jednocześnie niewiarygodnie delikatny. Popularny w kuchni indyjskiej. Wzorowany na tym, którego jadłem w Dubaju. Dosłownie rozpływał się w ustach.
Dawid zmrużył oczy, jakby ponownie chciał wrócić do stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Uwielbiał podróże i zawsze coś z nich przywoził. Najczęściej buty i T-shirty, ale tak naprawdę kolekcjonował smaki. Po każdej podróży opowiadał o nich godzinami.
– Pokroisz kurczaka w równe sześciany – zarządził. – Kwadraciki, równiutkie, rozumiesz?
Zośka skinęła głową i sięgnęła do szuflady. Wyjęła nóż z drewnianą rękojeścią i deskę do krojenia.
– Krój kurczaka i opowiadaj, co w tej twojej psiarni.
– Schody, schody, ciągle schody.
– To heaven?
– Raczej to hell. Mam wrażenie, że jest coraz gorzej, a Śledź gra coraz ostrzej. Założę się, że Driver się wkurzył, że nie został jego zastępcą i teraz zmówili się przeciwko mnie. Dziś, po spince ze Śledziem, rozstawiałam chłopaków po kątach. Wszystkich oprócz Drivera, bo oczywiście nie było go na miejscu. Przypadek? Nie sądzę. Coś, kurwa, kombinuje!
– Uważaj! – Dawid wrzucił na patelnię cebulę i skarcił Zośkę spojrzeniem. – Zła energia! Jak ty kroisz, Zośka?!
Spojrzała na deskę. Rzeczywiście, bardziej skupiła się na opowiadaniu niż operowaniu nożem. Kolejne kawałki mięsa przypominały raczej prostopadłościany niż sześciany foremne.
– Przepraszam, ale to chyba nie problem. – Ręka z nożem zawisła nad deską. – Nadal nie są zbyt duże.
– Problem! – zmartwił się. Odstawił patelnię z gazu i zaczął intensywnie wpatrywać się w kurczaka.
– Przecież kształt nie wpływa na smak.
– Wpływa! Kurczak musi być w równiutkich kawałeczkach, zanim znajdzie się w marynacie jogurtowej. Jeśli kawałki będą różnej wielkości, to nie przejdą tak smakiem garam masali.
– Gara czego?
– Indyjskiej przyprawy. Daj mi nóż! – Wyciągnął rękę. – I lepiej już usiądź. W gotowaniu jesteś tak samo pomocna jak Damian. Najbardziej pomaga, gdy siedzi w kącie i gada. To co z tym Driverem? – zapytał, jednocześnie podnosząc z deski pojedyncze kawałki kurczaka i oglądając je z bliska.
– Zagraża mi. Czuję to, Dawid.
– Nie pozbyłaś się go jeszcze?
– Nie chciałam być… no wiesz. U ciebie w gazecie były przeszkody, anonim został rozpatrzony lajtowo, co było, kur… – zagalopowała się, ale ostatnią sylabę dopowiedziała już tylko w myślach – …co było do przewidzenia. Skoro to kumpel Śledzia, to zrobili wszystko, żeby ukręcić łeb sprawie.
– U mnie w redakcji znowu jest okej, jeśli więc chcesz wrócić do ustaleń… – Dawid mówił z sensem i jednocześnie zachowywał się jak szef kuchni. Kroił kurczaka. Mieszał cebulę, podrzucając zawartość patelni zdecydowanymi ruchami. – Powinniśmy poczekać, aż kurczak się zamarynuje. – Złapał za miskę, w której leżało mięso przykryte jogurtem. – Ale jestem głodny!
– Ja też. Wrzucaj na patelnię. Następnym razem zrobimy zgodnie ze wszystkimi regułami sztuki kulinarnej. I masz rację. Powinnam była coś z tym zrobić. Powinnam pozbyć się z najbliższego otoczenia wszystkich, którzy mnie wkurwiają.
To był trzeci lokal na ich dzisiejszej liście knajp. W każdej zamawiali piwo, przyglądali się ludziom, po czym szli dalej. Drivera bolały już nogi, a jak na złość nie było tu gdzie usiąść. Zupełnie jakby byli na jakimś stojącym bankiecie. Blaty stolików znajdowały się na wysokości metra. Można było postawić na nich kufel z piwem, ale nic poza tym – w całym lokalu nie było krzeseł. Jedynie w kącie stało sześć foteli, ale oblegała je liczna grupa młodych ludzi.
Lokal nosił jakąś amerykańską nazwę i musiał być modny, bo panował w nim ścisk. Wszyscy rozmawiali ze wszystkimi. Zupełnie jakby brak krzeseł wymuszał konieczność nawiązywania bliższych znajomości.
– Opowiedziałem mu o wszystkim. I wiesz, co powiedział? – Kardasz mówił i mówił.
– Śledź?
– No.
– Że… – Driver upił łyk piwa. Było odpowiednio gorzkie i zimne. – Że obejmie sprawę szczególnym nadzorem?
Kardasz wybuchł śmiechem i pokiwał głową.
– Bingo. Tłumacząc z jego na nasze: powiedział, że nie wie, o co chodzi, ale będzie dopierdalał się do wszystkiego.
– Ja jebię, uwielbiam te komendanckie blubry. Jak on lub Zocha mówią o zwiększeniu nadzoru, to znaczy to, że kompletnie nie wiedzą, o co chodzi, więc zlecą dopierdalanie się kierownictwu niższego szczebla.
– A co chce powiedzieć, gdy bełkoce, że prowadzone są intensywne czynności?
– Czy ja wiem? Że dopiero zorientuje się, o co biega?
– Nie! Że chuja robimy, ale wstyd się do tego przyznać. Ale dupa! – Kardasz kiwnął głową w stronę przechodzącej dziewczyny. Miała na sobie krótką bluzkę i obcisłe czarne leginsy. Jej pośladki i uda były monstrualnych rozmiarów.
– Niby kochanego ciała nigdy dość, ale to jest, kurwa, przesada. Gdybym się z taką umówił i by mnie dosiadła, to bałbym się, że mnie zgniecie. – Kardasz ściszył głos. – Ma udo jak moje dwa.
– Ale i tak byś nie protestował, co?
– No wiesz, Driver?!
– Pomyśl. Gdybyś zaprotestował, a ona by się na ciebie rzuciła i zakryła ci twarz cyckami, to umarłbyś z niedotlenienia.
– Nie СКАЧАТЬ