Gra luster. Andrea Camilleri
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gra luster - Andrea Camilleri страница 3

Название: Gra luster

Автор: Andrea Camilleri

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Komisarz Montalbano

isbn: 9788373926554

isbn:

СКАЧАТЬ Montalbano.

      – Magazyn należy do niejakiego Angelina Arnonego, który jest także właścicielem spożywczaka, piekarni i sklepu z butami. Albo zapomniał kogoś opłacić, albo zażądali wyższego haraczu, a on im się postawił. No i tamci, żeby przywołać go do porządku, postanowili dać mu ostrzeżenie.

      – A co mówi ten Arnone?

      – Te same bzdety, co słyszeliśmy już tyle razy. Że nigdy nikomu nie zapłacił, bo nikt po haracz się nie zgłaszał, że nie ma wrogów i że wszyscy kochają go ponad życie.

      – A ty co o tym myślisz? – zapytał komisarz Fazia.

      – Mnie coś tu nie gra.

      – To znaczy?

      – Po raz pierwszy chcieliby kogoś nakłonić do płacenia haraczu, podkładając bombę pod pusty magazyn. Jaką szkodę mu wyrządzili? Poszła tylko jedna pogięta żaluzja! Zgodnie ze swoimi zasadami powinni byli podłożyć ją pod sklepem spożywczym albo innymi, które do niego należą. Wtedy miałoby to sens!

      Komisarz nie wiedział, co odpowiedzieć. Wątpliwości Fazia nie były całkiem bezpodstawne.

      – No to według ciebie dlaczego tym razem tak nie postąpili?

      – Szczerze mówiąc, sam nie wiem. Ale jeśli pan komisarz pozwoli, to chciałbym się czegoś więcej dowiedzieć o tym Angelinie Arnonem.

      – Okej, dowiedz się i daj mi znać. Co to była za bomba?

      – Typowa. Z zapalnikiem czasowym. Wsadzona do kartonowego pudła, jakby ktoś wystawił je dla śmieciarzy.

      Idąc na obiad do trattorii Enza, przypadkiem przeczytał nazwę krótkiej, wąskiej ulicy, którą przechodził przynajmniej dwa razy dziennie. Ulica Pisacane.

      Do tej pory nie zorientował się, że tak właśnie się nazywa. Zwolnił przed numerem dwadzieścia osiem. Magazyn Arnonego, usytuowany na parterze trzypiętrowego budynku, sąsiadował ze sklepem z artykułami żelaznymi i wejściem do położonych nad nimi mieszkań. Bombę podłożono nie pośrodku żaluzji, ale z prawej strony.

      U Enza strasznie się najadł. Różne przystawki, spaghetti z sosem z kałamarnicy, odrobina makaronu z małżami na spróbowanie i smażone barweny (dwie duże porcje).

      Z tego powodu, mimo panującego upału, zdecydował się na spacer aż do samego końca mola.

      Spędził tam z godzinkę, paląc i drażniąc kraba, po czym wrócił do biura.

      Zaparkował, wysiadł, ale żeby wejść do komisariatu, musiał odsunąć nogą wielką paczkę tarasującą drzwi.

      Nagle przeleciała mu przez głowę jedna myśl.

      – Catarella, co to za paczka?

      – Proszę o przebaczenie, komisarzu, już migusiem zaraz po nią się pojawią ci z administracji. Przysłali nam siedem paczek z formularzami i papierem firmowym.

      Skąd ministerstwo bierze pieniądze na powiększanie tej pieprzonej biurokracji, a nie ma kasy na paliwo do radiowozów?

      – Jest Fazio?

      – Tak.

      – Przyślij go do mnie.

      Fazio zaraz po wejściu zaczął się tłumaczyć.

      – Komisarzu, nie miałem dotąd nawet chwili, żeby zająć się tym Arnonem.

      – Coś ci chciałem powiedzieć, siadaj. Przez przypadek odkryłem, że jedna z ulic, którą jeżdżę do Enza na obiad, nazywa się Pisacane. Rzuciłem na nią okiem.

      Fazio spojrzał na niego pytająco.

      – Po sile wybuchu i dziurze w żaluzji wywnioskowałem, że bombę umieszczono z prawej strony magazynu. Tak było?

      – Dokładnie.

      – Innymi słowy, blisko numeru dwadzieścia sześć, czyli wejścia do budynku, zgadzasz się ze mną?

      – Tak.

      – To posłuchaj, o czym pomyślałem. Jeśli jakiś lokator, wychodząc wcześnie rano, wpada na taki karton, to co robi?

      – Przesuwa nogą – powiedział Fazio.

      I zaraz potem krzyknął:

      – No, kurwa, rzeczywiście!

      – Właśnie, być może bomba nie miała być ostrzeżeniem dla Arnonego, ale dla kogoś z tego budynku.

      – Masz rację. A to oznacza, że sprawy się mocno komplikują.

      – Chcesz, żebym porozmawiał o tym z Augellem?

      Fazio skrzywił się.

      – Wolałbym zająć się tym z Gallem…

      – Zgoda – powiedział Montalbano.

      Pół godziny później pojawił się Augello.

      – Masz chwilę?

      – Ile tylko chcesz, Mimì.

      – Zastanawiałem się nad tym, co Fazio mówił rano na temat tej bomby. To rzeczywiście jakieś dziwne. No i tak myślałem, dlaczego podłożono ją z prawej strony magazynu, a nie na samym środku. Obok stoi trzypiętrowy budynek. No to sobie myślę: a może ta bomba leżała przed wejściem, a jakiś lokator przesunął ją, nie wiedząc nawet, co jest w środku?

      Komisarz rozpłynął się w zachwycie.

      – Ty wiesz, to rewelacyjny pomysł, Mimì. Moje gratulacje, zaraz powiem Faziowi, żeby wypytał lokatorów.

      Augello wstał i wrócił zadowolony do swojego pokoju.

      Po co było go rozczarowywać? Młody skaut z drużyny świstaków Montalbano Salvo zrobił już dzisiaj jeden dobry uczynek.

      2

      Przejeżdżając po pracy obok domu Lombardich, komisarz od razu zauważył, że nie było już jej auta, a przez otwarte okno oświetlonej sypialni widać było panią Lombardo stojącą przed otwartą szafą.

      Kiedy tylko wszedł do domu, nie zdążył nic zrobić, bo ogarnęła go nagła wątpliwość. Jak miał się zachować wobec sąsiadki? Francischino na pewno jej powiedział, że ktoś uszkodził silnik, a on, jako komisarz, miał czy nie miał obowiązku włączyć się w sprawę, ofiarując pomoc w odkryciu sprawcy i chroniąc sąsiadkę przed ewentualnymi zdarzeniami w przyszłości? Ona mogła takiego wsparcia od niego oczekiwać. A może, skoro nikt nie zgłosił zajścia, powinien siedzieć cicho?

      A jeśli sąsiadka nie miała jeszcze czasu, żeby to zgłosić na policję?

      Kiedy usiłował znaleźć СКАЧАТЬ